poniedziałek, 24 sierpnia 2020

FEAR THE LEADER “Fear The Leader”


The Orchard / Sony
Brzmi jak: gówno jest gównem
Zdarzyło wam się kiedyś przygotować jakąś smakowitą potrawę i w ostatniej chwili pomyśleć o dodaniu nietypowego składnika? Pewnie tak, ale czy owym składnikiem było gówno? Jeśli nie, nie zrozumiecie zamysłu Stephane Dufoura, jako i ja nie zrozumiałem.
Znajdziecie bowiem na “FDL” wpływy Sacred Reich, Pantery, Judas Priest, Annihilatora, Metalliki i... Five Finger Death Punch oraz Avenged Sevenfold w najpodlejszych postaciach. Wszystkie kawałki, nawet dwa niemalże niezłe, skażone są materią kałową. Wspomniałem o dwóch niemalże niezłych numerach? Pozostałe skomponowane są tak beznadziejnie, że uszy więdną. Zresztą dodatek gówna zepsuje każdą potrawę, nieprawdaż? Ufff, chciałbym już mieć za sobą tą recenzję i nigdy więcej nie wracać do tej płyty.
Lampka ostrzegawcza zapaliła się przy czytaniu bio. Jeśli w co drugim zdaniu autor wychwala się pod niebiosa, coś musi być nie tak. I jest. Do wszystkich komplementów, którymi się hojnie obsypuje, wystarczy dodać “gówno”, tak jak były koncertowy gitarzysta Sword uczynił ze swoją muzyką. Nie pomoże technika, doświadczenie ani samochwalstwo. Gówno jest gównem.
Vlad Nowajczyk [3]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz