Brzmi jak: lukier, który mi pasi
Luuuudzie, co za cios! Szwedzka ekipa z Umei zasnęła na pięć lat po udanym debiucie, ale przebudzenie mają konkretne. W skrócie: fani Powerwolf i ogólnie power metalu powinni założyć pampersy. Carnal Agony oferuje, w zbliżonej stylistyce, jeszcze większą przebojowość. Zupełnie jakby do pisania refrenów zatrudnili Desmonda Childa w formie z “Trash” Alice Coopera. Każdy z dwunastu kawałków stanowi potencjalny hit. Już widzę siebie w ulubionej knajpie, ze szklanką piwa i chórem, wyjącym późną porą “He’s a bloodthirsty killer with a heart of gold, He’s a delicate lover and a deadly foe, He’s a hideous creature with a sex appeal, He’s the Werewolf of Steel”, albo “I would steal the stars from above, If I fail I’m still gonna try, Should have known this right from the start, Love will tear you apart”. Już to widzę, a na razie zarażam “Back From The Grave” wszystkich wokół. Znakomite aranże wokalne. Fantastyczna praca gitar. Oszczędna, idealnie dawkowana perka. Klawisze robiące takie fille, że mucha nie siada. Płyta – monstrum. Rośnie z każdym przesłuchaniem.
https://www.facebook.com/CarnalAgony
Vlad Nowajczyk [9.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz