czwartek, 26 czerwca 2025

HERZOGA “Evil Waits For Its Messiah”

 

Virulent Records

Brzmi jak: thrash/death metal na wysokich obrotach

Kto się spodziewał takiego strzału spod Wawelu? Nie ja, znacznie więcej oczekiwałem od Pandemic. Tymczasem debiutująca Herzoga dowozi aż miło. Łącząc wpływy starego Death i “środkowo-starego” Kreatora, czynią to na tyle umiejętnie, że unikają kopiuj/wklej. Rzadka to sprawa w przypadku tak oczywistych inspiracji. Mamy więc rok 1989 i pasuje tu absolutnie wszystko. Każdy detal. Ultramelodyjne, chwytliwe solówki nie są więc doklejone do kawałków, lecz wprost z nich wynikają, jak należy. Przydałoby się odrobinę więcej głębi wokalu, ale to przyjdzie z czasem. Na dziś jest bardzo dobrze, także brzmieniowo. Żadnych Grzegorzów T. nie stwierdzono.

https://www.facebook.com/HerzogaBand

Vlad Nowajczyk [9]


SEXMAG „Sexorcyzm”

 

Dying Victims Productions

Brzmi jak: czyste diabelstwo

Ładnych parę latek zajęło Ślązakom wysmażenie pełnego krążka, wszak dobrze przyjęta EP wyszła w 2021. Co najbardziej rzuca się w uszy, to znacznie lepsze zgranie instrumentalistów. Żywioł jest, oczywiste krzywizny znikły. Porównania do debiutu Kata? Gdyby Luczyk znał pierwszą falę black metalu, wtedy i owszem. Osłuchanie sceniczne mamy tu bowiem level konkret, dzieje się bardzo dużo i z każdym odsłuchem można odkryć coś nowego. Starego, znaczy. Muza Sexmag pozostaje spójna pomimo rozrzutu stylistycznego. Thrash, death, black, heavy, nawet doom i neoklasyczne wtręty. Wszystko to do siebie pasuje, w czym pomaga spora doza szaleństwa. Jako w piekle tak i na ziemi.

https://dyingvictimsproductions.bandcamp.com/album/sexorcyzm

Vlad Nowajczyk [8]


 

wtorek, 24 czerwca 2025

INSULT “Reside Infernus”

 

Metal On Metal

Brzmi jak: powrót do korzeni

Nie byłem, nie jestem i nie będę fanem kvltowego debiutu Onslaught. Zdecydowanie preferuję wszystko, co nagrali później. Z tej przyczyny nie ujęła mnie zapowiedź powrotu do korzeni w wykonaniu byłych muzyków tej zacnej formacji. Bardzo pasowało mi za to nieodżałowane The Sanity Days.

Na szczęście debiut Insult nie okazał się być ograniczony niskimi umiejętnościami instrumentalistów, przez co mocno kontrastują ich nowe kawałki z (auto)coverem “Power From Hell”. Ciekawsze, bardziej przejrzyste granie. Wciąż jest to połączenie Motorhead i brytyjskiego punka, z odrobiną wczesnego Maiden. Zdecydowanie lepiej weszły mi numery bardziej punkowe, kojarzące mi się mocno z zapomnianym a wspaniałym Sacred Denial. Solidny krążek, za sprawą którego Steve Grive i Jase Stallard znów pojawiają się na metalowej mapie Wysp Brytyjskich.

https://www.facebook.com/insultofficial/

Vlad Nowajczyk [7]


PANDEMIC “Phantoms”

 

Dying Victims Productions

Brzmi jak: bębny, bębny, BĘBNY!

Po świetnej EP i niegorszym debiucie, spodziewałem się potężnego ciosu od krakowskiego Pandemic. Z pewnością Filip Worek solidnie okłada bębny. Nie wiem, jak z talerzami, bo ich nie słychać. Bębny zostały bowiem wywalone w miksie do przodu w takim stopniu, że w 99% zagłuszają wszystko. Fajnie brzmią, bardzo akustycznie, ale to nie miała być solowa płyta perkusisty. Pozostałe instrumenty oraz wokale słyszalne są tylko wówczas, gdy Filip nieco zwalnia, bądź odpoczywa. Zdarza się to bardzo rzadko, przez większość czasu napierdala na podwójnej stopie.

 Na podstawie szczątkowych informacji domyślam się więc, że “Phantoms” to połączenie wpływów Megadeth i germańskiego speed/thrashu. Nic nie mogę napisać o wokalach ani o basie. Realnie ocena powinna być niższa, ale to ukłon w stronę założyciela kapeli, Sebastiana (aż się wierzyć nie chce, że nie ma go z nami już 7 lat!) Wikara.

Jeśli chcecie mieć totalnie skaszanione brzmienie płyty, walcie jak w dym do Grzegorza Tusznio z zepołu Mastemey. W sumie możecie też nic nie grać, byle bębny się zgadzały. Nożeszkurwajapierdolę!

https://www.facebook.com/pandemic.vol2/

Vlad Nowajczyk [6]


niedziela, 22 czerwca 2025

WITCH HOUND “Mountain Knows”

 

Brzmi jak: epicki heavy/doom

Czego jak czego, takiego strzału znikąd nie można się było spodziewać. Warszawskie trio, którego frontmanem jest Zaczes (What The Fuzz?!), zadebiutowało bez ostrzeżenia, za to w wielkim stylu. Osiem znakomicie skrojonych hymnów, które nie mogą nie przypaść do gustu fanom Cirith Ungol czy Candlemass. Ileż tu nawiązań do Black Sabbath, a ani grama stonera! Tak trzeba żyć. Zaskakuje nie tylko warstwa instrumentalna, także wokale. Momentami skojarzenia biegną do Hannesa z Venator, najoryginalniejszego śpiewaka nowej fali. Zaczes nie dysponuje “górkami”, za to doskonale aranżuje dostępne mu pasmo.

I tylko DLACZEGO CDR?????????

https://www.facebook.com/witchhoundofficial

Vlad Nowajczyk [9]