środa, 31 lipca 2013

BURNING NITRUM „Pyromania”

Brzmi jak: kopiący dupę thrash!
Łoł, chciałoby się wrzasnąć po amerykańsku. Skąd ci młodziutcy Włosi znają nigdy nie nagrane numery Exodusa, które zabrał do Metalliki Kirk Hammett? Zapewne ich nie słyszeli , więc pomysł na muzę mają znakomity. Brzmią jak połączenie „Bonded By Blood” z „Master Of Puppets”, oczywiście z młodym Baloffem na wokalu. Trafili w mój czuły punkt i jestem w 100% kupiony. Wszystko tu chodzi jak w zegarku. Tnące riffy, melodyjne sola, wściekła kanonada perkusyjna, jazgotliwy wokal. Doskonałe balladowe przerywniki. Grają jak doświadczeni muzycy! To jest mój thrash. To jest kolejna wielka nadzieja. Szkoda że trwa kryzys, rynek muzyczny się sypie i takie perełki siedzą głęboko w undergroundzie... Więcej na www.facebook.com/burningnitrum

Vlad Nowajczyk [8.5]

SEPTIC FATALITY „Into The Tomb”

Brzmi jak: klon Gama Bomb
Gdybym nigdy nie słyszał Gama Bomb, uznałbym tych Brytoli za objawienie. Niestety dla nich, słyszałem. Nawet płyty posiadam. Trzy kawałki no „Into The Tomb” to czysta zrzynka z Irlandczyków. Oczywiście S.F. są dobrzy technicznie, grają z polotem i wigorem. Szkoda, że wykazali się zerową kreatywnością. Pozostaje czekać na kolejne wydawnictwo, oby już własne. Więcej na www.facebook.com/septicfatality

Vlad Nowajczyk [3.5]

wtorek, 30 lipca 2013

SILENCER „The Great Bear”

Vanity Music Group
Brzmi jak: thrash/stoner/doom
Jakim sposobem nie słyszałem o tej ekipie z Kolorado przed wydaniem najnowszej płyty, nie wiem. Być może ukryli się w chmurze zielnego dymu, jaka spowija ich stan. Koncept-albumik (niecałe pół godziny) o kosmicznym wyścigu zbrojeń w latach 50-60 wkręca się niemożebnie. Od pierwszych taktów rosyjskiej piosenki po... ostatnie takty rosyjskiej piosenki. Outro zachęca do wciśnięcia „play”, co następuje wielokrotnie. Narkotyczne przyciąganie Wielkiego Niedźwiedzia jednoznacznie kojarzy się z Nevermore, podobnie jak wokale Keitha Spargo. Ot, mroczniejszy, cięższy Warrel Dane. Muza wyłamuje się ze schematów, nie pozwala dać się sklasyfikować. Thrash z przełomu 80/90? Tak. Stoner a’la Kyuss? Też. Doom typu Saint Vitus? Jak najbardziej. Całość fenomenalnie skomponowana i wciśnięta w krótką, zwięzłą formę. I tylko szkoda że panowie są ludźmi osiadłymi, bo chciałoby się ich zobaczyć na koncertach w Europie.Znakomity album! Więcej na www.facebook.com/silencermetal

Vlad Nowajczyk [9]

ABDUCTUM „The Unrevealed Truth”

Brzmi jak: oryginalny heavy/thrash
Trudno byłoby nie przykuć uwagi potencjalnych fanów taką okładką. Skoro już to nastąpiło, wypadałoby muzycznie jej dorównywać. I tak się dzieje. Debiut Abductum to jedno z najciekawszych wydarzeń 2013 roku na podziemnej thrashowej scenie. Instrumentalnie i kompozycyjnie kłaniają się Helstar (z „Nosferatu”) i Destiny’s End. Nie do końca jednak, bowiem wkrada się dysonans za sprawą łamania często gęsto rytmu. Do tego ten wokal... coś pomiędzy Katonem z Hirax a Kurtem z D.R.I. – luzacki, nie silący się na wyciąganie, lekko nosowy. O dziwo, pasuje idealnie! Trudno byłoby wyobrazić sobie Abductum z typowo „piejącym” frontmanem. Gitarzysta Noel Puente, odpowiedzialny także za teksty i oprawę graficzną, krzesze wyśmienite riffy i solówkowe melodie. Melodie! Świetne, zapamiętywalne motywy już na pierwszej płycie. Oj, będzie o nich głośno. Ale oceny nie wystawię. Już nie wypada. Więcej na www.facebook.com/abductummetal

Vlad Nowajczyk

czwartek, 25 lipca 2013

TULSADOOM „Barbarian Steel”

Nihilistic Empire
Brzmi jak: krzyżówka wczesnego Sodom z epickim heavy i Samaelem
Dziwne się wydaje? Bo dziwne to to jest! Austriacy odwołują się do tradycji black metalu (Venom, Sodom), dodają szczyptę Manowar (klimat, nie muzyka) i, jako ozdobniki,  klawiszowe patenty a’la Samael po 1994. Do tego ubrani są w stroje nie mniej zabawne niż te u rozmaitych podróbek Rammsteina. Basista ukradł babciną narzutę typu „miś” i nie rozstaje się z nią. Rety, sądzicie że to kabaret w stylu pewnej holenderskiej żenady, której nazwy wolę nie wymieniać? I tu się myslicie. Muza Tulsadoom jest spójna, napierdalają zacnie i gdyby wikingowie mieli słuchać metalu, z pewnością ten zespół zyskałby większe poparcie niż popierdółki Amon Amarth.  Więcej na www.facebook.com/tulsadoom

Vlad Nowajczyk [7]

sobota, 20 lipca 2013

REALMBUILDER „Fortifications Of The Pale Architect”

I Hate Records
Brzmi jak: niezbyt udana podróbka Slough Feg
Od pierwszego riffu skojarzenie jest jednoznaczne: Slough Feg. Zagrany gorzej, spowolniony i co gorsza, fatalnie zaśpiewany. Craig „Czar” Zahler, odpowiedzialny za odgłosy paszczowe oraz minimalistyczną perkusję, talentu muzycznego nie posiada. Facet powinien pozostać przy literaturze i filmie, z których się utrzymuje.Jego kolega od pozostałych instrumentów również nie powala umiejętnościami ani pomysłami. Epicki metal wymaga tego „czegoś”. Realmbuilder wydał tymczasem już drugi album wyraźnie na siłę. Dobra, idę posłuchać oryginalnego Slough Feg. Tym panom zaś dziękujemy. Więcej na www.myspace.com/realmbuilder

Vlad Nowajczyk [3]

NAPALM DEATH „Harmony Corruption”

Earache Records
Brzmi jak: klasyka death/grind
Trzeci krążek bywa ważniejszy od debiutu, więc Angole solidnie się do „Harmony Corruption” przyłożyli. Cała kapela podciągnęła warsztat, czasy „krzaków” odeszły w niepamięć. Również kompozycyjnie zrobiło się ciekawiej, kawałki dłuższe i... wolniejsze. Często – gęsto pojawiają się wyraźne wpływy Celtic Frost. Przejęte od Obituary, którego „wokalista” rzyga tu gościnnie w „Unfit Earth” do spółki z Glenem Bentonem. Modni deathmetalowcy twierdzili że Napalmi się tu „sprzedali”, ale niby gdzie? Z pewnością zaczął się dla nich (Angoli, nie pozerów. Oni już kilka lat później „wyrośli z metalu”) etap inkorporowania aktualnie „popularnych” trendów i budowania swego stylu jako mieszanki niemal wszystkiego co ultraciężkie i szybkie. Album bardzo dobry, ale nie wybitny. Tak to bywa z okresami przejściowymi. Na deser, jako że to reedycja, pełny koncert z Londynu w roku wydania płyty (1990, przypominam). Świetna rzecz, wszak ND na żywca to petarda! Więcej na www.napalmdeath.org
Vlad Nowajczyk [8]

czwartek, 18 lipca 2013

CRUSADER „Rise Of The Templars”

Brzmi jak: hołd dla NWOBHM
Cztery numery, a ileż fascynacji w nich słychać. Iron Maiden, Saxon, Manowar, Judas Priest, Tygers Of Pan Tang, Def Leppard, Raven. Krzyżowcy z Chicago nie mogą się zdecydować, kogo lubią najbardziej, ale nic dziwnego. To ich pierwsza EPka, mają czas. Umiejętności techniczne już są, kompozycyjne powinny przyjść z czasem. Słucha się przyjemnie, lecz jako fan klasycznego heavy potrzebuję nieco więcej do machania banią i śpiewania refrenów. Potencjał jest, to najważniejsze na tym etapie. Więcej na www.facebook.com/crusaderwarmachine

Vlad Nowajczyk [5]

POWERSTROKE „Awaken The Beast”

Ultimhate Records
Brzmi jak: power/groove metal
Zacząć płytę od najgorszego numeru, nijak mającego się do pozostałych, zaniżającego poziom i zniechęcającego do dalszego słuchania to trzeba umieć. Belgom się udało, prawie mnie do siebie zrazili dorzuceniem gównianego deathcore do wpływów z debiutu. Wpływy zaś to zacne: stare dobre (bez Smolskiego!) Rage, nowojorska trójca sprzed dwóch dekad: Pro-Pain, Biohazard i Life Of Agony oraz odrobina Pantery i Machine Head. Kolejne kawałki (w dwóch udziela się Gary Meskil) już bez niemiłych niespodzianek, Powerstroke gra przebojowo, a kompozycje trzymają się kupy. Na sam koniec coś, co brzmi jak cover Kiss, grany przez Life Of Agony udające Ramones. Pojebane? Ale jakie fajne! Więcej na www.facebook.com/powerstrokeband

Vlad Nowajczyk [6]

SWORN AMONGST „Evolution”

Rising Records
Brzmi jak: niezły thrashcore
Zaskakująco dobrze przeszła dwuletnią próbę czasu ta EPka angielskiego kwartetu, który trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Stanęło na oldschoolowej etykiecie „thrashcore”, bowiem żadnych metalkorowych melodyjek tu nie ma, jest niespieszna, za to gęsta jazda wspierana bojowymi okrzykami z Niu Jorku rodem. Granie całkiem sprawne, najbardziej wybija się „Rules Of Engagement” z gościnną solówką Jeffa Watersa. Ten riff! Więcej takich numerów i będzie bardzo dobrze. Trochę skojarzeń z Pro-Pain, ale tylko trochę. Więcej na www.swornamongst.com

Vlad Nowajczyk [6]

środa, 17 lipca 2013

ABRIN „Mир Зла”

Life Music
Brzmi jak: ogniskowy thrashyk
Jeeejku ależ to jest słabe. Młodzi moskwiczanie nasłuchali się Slayera i Kreatora... gdyby byli Polakami, zapewne do tej listy dołączyłoby Acid Drinkers. Postanowili grać jak ich idole, ale ZANIM nauczyli się wymiatać. Nie tędy droga, to nie black metal! I nie piosenka harcerska przy ognisku. Kompozycje słabiuteńkie. Wykonanie nie lepsze. O ile jeszcze wokal i gitara wykazują jakiś potencjał, sekcja rytmiczna iście groteskowa. Plastikowe bębenki wpisane do komputra. Producent musiał jednakże być przyzwoitym człekiem, poza wyrównaniem nie dorobił nic, co sugerowałoby jakiekolwiek zaawansowanie pałkera. Słucha się źle, bardzo źle. Jedyna rada to nauczyć się grać porządnie, a dwóch patałachów wywalić na zbity pysk. Patrzę na metal-archives, a tam okazuje się że już wywaleni. Dobrze. Punkt dla Abrin. Będzie lepiej. Powinno. Więcej na www.abrin.at.ua

Vlad Nowajczyk [2]

EGO „Puszta ököllel”

Nail Records
Brzmi jak: solidny power metal
Język węgierski znacząco zmiękcza brzmienie muzyki Ego Projectu. No właśnie, projektu. Projektu muzyków takich grup jak Kalapacs i Pokolgép, a zatem nie tylko wyjadaczy. Bogów znad Balatonu wręcz. I jak na takie postaci przystało, dupy nie dali. Niemal 70 (licząc razem z bonusami) minut mocnego, solidnego power metalu z okolic najlepszych płyt Rage opatrzonego dickinsonowskim wokalem. Album zróżnicowany, bo obok średnich temp są i szybkie, trafia się też zacna balladka. Gdyby jeszcze nie ten język, przy doskonałej dykcji Zoltana Kissa słychać wszystkie śmieszne słowa i trudno o powagę. Na szczęście panowie zlitowali się nad zagranicznymi słuchaczami i dodali pięć kawałków w wersjach angielskich. Nie ukrywam, brzmią dla mnie lepiej. Po prostu nie lubię nie rozumieć ani słowa, niczym policjant Crabtree z „Allo Allo”. Więcej na www.ego-project.hu

Vlad Nowajczyk [8.5]

wtorek, 16 lipca 2013

TOTAL ANNIHILATION „84”

Brzmi jak: slayerowy thrash z kiepskim wokalem
Ładnych parę lat zajęło mi napisanie tej recenzji, ale oto jest. Wreszcie uświadomiłem sobie, że oczarowanie przed sześcioma-siedmioma laty wszystkim co nowe i thrashowe było złudne. Że 99% kapel napierdalających pod Slayera i niemiecką trójcę tak naprawdę gówno jest warte, niczego nie wnoszą do nowej fali i kiszą się we własnym sosie. Pełnoczasowy debiut Total Annihilation to świetna technika w służbie ogranych 1000000 razy patentów. Opatrzona chujowym, nie wstydzę się tego słowa, growlem. Daniel Altwegg brzmi, jakby cierpiał na zatwardzenie. Dusi, dusi, duuuuuusi! Odrobina rożnorodności ożywiłaby też warstwę instrumentalną. Nuda! Nic dziwnego, że o tych Szwajcarach niewiele słychać. Więcej na www.total-annihilation.ch

Vlad Nowajczyk [4.5]

niedziela, 14 lipca 2013

ASSASSIN „Chaos And Live Shots”

SPV
Czy tych panów trzeba przedstawiać? Po jakże udanym powrotnym albumie nadszedł czas na zaprezentowanie tego, czym Asasyni słyną: dzikiej zabawy na scenie i poza nią. Luksusowe wydanie zawiera dwie płyty DVD i grubaśną książeczkę pełną zdjęć. Pochwalę się: kilka najnowszych fotek jest mojego autorstwa. Co zaś znajdziecie na płytach? Doskonale brzmiące nagrania z koncertów (główny materiał to występ Assassina na True Thrash Feście w Osace), scenki rodzajowe, opowieści z krypt i bekstejdżów. Te ostatnie wyłącznie po niemiecku, bez żadnych opcji dla nieszprechających. Gdybym więc osobiście nie znał opisywanych tu dżentelmenów, nie pił z nimi piwa i coli, nie palił aromatycznych papierosków, niczego bym się z tego wydawnictwa nie dowiedział. Przyjdzie mi ponownie obejrzeć „Chaos And Live Shots” jak znajdę w mej wiosce zmyślnego tłumacza. Więcej na www.assassin-online.de

Vlad Nowajczyk

MENTALLY DEFILED „The Thrash Brigade”

EBM Records
Brzmi jak: nowa fala thrashu!!!
Recenzowałem już ten krążek, tu przepakowany i z lekko podrasowanym brzmieniem, będzie więc krótko. Grecy wysmażyli w 2008 roku bardzo udany debiut. Połączenie Germanii (współczesny Sodom) z Bay Area (Vio-lence, Exodus) i odrobiną Mercyful Fate to słuszna inicjatywa, w dodatku znakomicie wykonana. Ogromny potencjał! Oby wreszcie nagrali „dwójkę”, bo choć wciąż aktywni scenicznie, do studia się nie spieszą... Więcej na www.myspace.com/mentallydefiled

Vlad Nowajczyk

ICARUS WITCH „Rise”

Cleopatra Records
Brzmi jak: nowoczesny „hard”rock
Wydawałoby się, że akces byłego gitarzysty Mantic Ritual wepchnie Icarus Witch ponownie na metalowe tory. Nic bardziej mylnego, obecna muza ekipy z Pittsburgha niewiele ma wspólnego z ciężkim graniem z początków kariery. Dzisiejsza Wiedźma to proste, przebojowe numery, w których metalu brak, a ciężar pojawia się jako... ozdobnik. Zaskakująco dobrze się tego słucha, ot Black Veil Brides dla bardziej wymagającej publiki. Bardziej, co nie znaczy że naprawdę wymagającej. Pomimo wielu przesłuchań, bo niby wciąga, „Rise” nie pozostawia w głowie nic. Jednym uchem wlatuje, drugim wylatuje. Szkoda! Więcej na www.icaruswitch.com

Vlad Nowajczyk [5.5]

czwartek, 11 lipca 2013

FASTWAY „Eat Dog Eat”

MVDaudio
Brzmi jak: klasyczny hard rock
Jeśli nie wiesz, kto to „Fast” Eddie Clarke, wyjdź i nie wracaj. Od czasu, gdy Lemmy pozbył się go z Mötörhead, trudno mówić o jakiejś karierze tego wyśmienitego gitarzysty. Drugi człon nazwy zespołu opuścił go jeszcze przed nagraniem debiutu, wybierając Ozziego. Clarke nie poddaje się jednak, z uporem tworzy pod szyldem Fastway uroczo archaiczne, wysmakowane albumy. Tak jest do 1990 roku. I znów po dwóch dekadach przerwy. „Eat Dog Eat” ma w sobie wszystko, co fani hardrocka uwielbiają. Ciepłe, przestrzenne brzmienie gitary. Niespiesznie grane solówki (gdzie ten „Fast”?). Jest na przemian mocno i lirycznie, właściwie każdy numer nadaje się na pościelówkę. Taki zapewne był cel – stworzyć kolejny krążek dobrze się sprawdzający w intymnych sytuacjach. Trzecia młodość rządzi się swoimi prawami. Nie wiem, czy to się udało. Moja kobieta zdążyła usnąć, nim napisałem niniejszą recenzję. Pozostaje więc ocenić samą muzykę. Może być. Więcej na www.fastwayofficial.com

Vlad Nowajczyk [7]

TORMENTOR „Violent World”

Iron Shield Records
Brzmi jak: Kreator w najlepszych czasach
Nie trzeba daleko szukać, by odnaleźć zagubioną formę Mille Petrozzy. Tuż za naszą zachodnią granicą, w Guben, mieszka jego współczesna inkarnacja. Max Seipke łoi (wraz ze zmieniającym się składem) a’la wczesny Kreator od dzieciństwa. Początkowo nieudolnie na tyle, że moja recenzja demówki nie została przyjęta do druku („co to za gówno robione przez gówniarzy?”). Dziś już sprawnie i, co tu kryć, w lepszym klimacie niż nowe propozycje „oryginału”. Jazgotliwy wokal, szybkie, cięte riffy, melodie w służbie ciężaru i agresji. W sam raz dla fanów germańskiej wersji thrashu. Polecam zapoznać się z Tormentorem, tak brzmiał Kreator gdy jeszcze czuli radość z grania. Więcej na www.facebook.com/tormentor.guben

Vlad Nowajczyk [7.5]

środa, 10 lipca 2013

SOLSTICE „Pray For The Sentencing”

Divebomb Records
Brzmi jak: niemal doskonały death/thrash metal
Potężne riffy, fenomenalne partie bębnów, wyśmienite, czytelne wokale, ciężar – oto wyróżniki Solstice, niewątpliwie najbardziej niedocenionego zespołu deathmetalowego z Florydy. No, nie do końca deathmetalowego i chyba w tym tkwił kłopot. Wciąż dużo u nich słychać było thrashu z Bay Area. Oczywiście nie było mowy o jakimkolwiek humorze, pełna powaga! Divebomb Records wypuścili oba albumy na jednej płytce, dzięki czemu słychać wyraźnie przewagę kompozycyjną, brzmieniową i wykonawczą debiutu. Nawet ponownie zarejestrowane (płyta druga) „Pray” ustępuje „The Sentencing” znacznie. Jedynym, czego brakuje i to bardzo, są solówki. Przydałyby się... A dlaczego nie słyszeliście o Solstice? Skład im się posypał, nie zagrali żadnej trasy, lider odszedł do większej kapeli (Cannibal Corpse). Lekcja do odrobienia dla wszystkich mieniących się fanami starego Death! Więcej na www.facebook.com/solsticefl

Vlad Nowajczyk [8]

THERMIT „Demo’n’Beer”

Brzmi jak: niewybuch
Trochę sobie demko poznaniaków poleżało u mnie, ale wypadałoby je wreszcie zrecenzować, skoro nowa EPka zbliża się wielkimi krokami. W skrócie: mnóstwo niedoróbek, ale materiał zajebisty. Wyśmienity warsztat instrumentalistów, ogromny potencjał! Wokal to oddzielna sprawa, bo brzmi tu jakby „obok”, do tego płasko i mecząco jak koza. Tymczasem Trzeszczu jest (jak się później okazało) najlepszym śpiewakiem polskiej nowej fali, ten krążek absolutnie tego nie ujawnia. Pamiętam, że początkowo irytowało mnie brzmienie werbla. Cóż, obecnie irytuje mnie brzmienie wszystkiego. Czytał ktoś opowiadanie Vonneguta „Harrison Bergeron”? To wiecie o co chodzi. Petarda, która nie wybuchła, bo ktoś nieumiejętnie podpalił lont. Czekam na jeszcze. Aha, ktoś kiedyś pisał że są w Poznaniu lepsze "nowe" kapele thrashowe. Bicz pliz. Więcej na www.facebook.com/thermit

Vlad Nowajczyk [5]

sobota, 6 lipca 2013

VOIGHT KAMPFF „More Human Than Human”

Robot Bleu
Brzmi jak: Coroner sprzed „Grin”
Mocne słowa, nieprawdaż? Pięciu niemłodych Francuzów zadebiutowało w stylu godnym pozazdroszczenia. Właściwie wszystko, poza częścią wokali, wysadza mnie z kapci i zachęca do szaleńczego headbangingu. No, nie do końca szaleńczego. Przemyślanego, i to bardzo. Koncept album oparty na „Blade Runnerze” mógł się bowem nie udać. A jednak album jest spójny i równy, bez dłużyzn  niepotrzebnej „progresywności”. VK wzięli ze starego, genialnego Coronera głównie agresję i jeszcze ją nieco dociążyli. Wokale ... no właśnie, taki jakby niedorobiony Schuldiner. Jest więc nad czym pracować, ale i tak czapki z głów! Więcej na www.facebook.com/robotbleugroupe

Vlad Nowajczyk [8]

piątek, 5 lipca 2013

CONFESSOR „Uncontrolled”

Divebomb Records
Brzmi jak: kultowy doom/thrash metal
Wolna, pokręcona, cholernie techniczna i ciężka jest ich muzyka. Atonalne, wysokie, chore, oryginalne są ich wokale. Połączenie wpływów Trouble i thrash metalu (Hirax!) z dodatkiem... wszystkiego po trochu. Coś dla siebie znajdą tu fani każdego gatunku muzyki metalowej i okolic. Będzie jednak tego „czegoś” zbyt mało, skrzywią się więc i nie wrócą więcej do Confessor. Lacha im na grób, bo oto trzy demówki, poprzedzające debiutancki „Condemned”, ukazały się nareszcie na CD. Dzięki nim słychać, że geniusz piątki z Raleigh nie rodził się w bólach. Oni od początku byli (i są) bogami metalu. Jeśli głos Scotta Jeffreysa intryguje cię, miast przeganiać, zanurz się w tę otchłań dźwięków. To jest Trouble na kwasie i spidzie naraz. Nie dla pozerów! Limitowana edycja płyty zawiera dwa bonusowe numery, cztery klipy i DVD z koncertami. Masakra! Więcej na www.confessorband.com

Vlad Nowajczyk [10]

PROWLER „After You”

Slaney Records
Brzmi jak: metallikowy power/thrash
Po czterech dwuutworowych EPkach nadszedł czas na pełnoczasowy debiut. Bez niespodzianek, większość numerów znana jest już z rzeczonych wydawnictw. Power/thrash będący wypadkową wpływów Metalliki z „czarnej płyty” i „...And Justice For All”. Rzecz na jedno przesłuchanie i do zapomnienia, ale ten klimat! Doskonałym pomysłem  było poświęcenie każdego kawałka innemu klasycznemu horrorowi, wrzucenie paru sampli i gotowe! Słuchalność wzrasta o 100%. Zdecydowanie najlepiej broni się refren „Say Hello To The Nite”, lecz całość okazuje się zaskakująco fajna. Idee muzyczne wtórne do bólu, za to jaka wspaniała otoczka! Nic nie poradzę, jestem fanem horrorów i tu mnie kupili. Więcej na www.reverbnation.com/prowlermusic

Vlad Nowajczyk [6]

środa, 3 lipca 2013

GOMOR „Apocalyptic Rise”

Luta Records
Brzmi jak: polskie Mötörhead
Reaktywowany po 22 latach, poznański Gomor nie gra „pod” Motorów. Oni są dokładną polską kopią klasyków ciężkiego rock’n’rolla. Ten sam luz, energia, chrypka, jazda do przodu. W moim przypadku również to samo zmęczenie materiału w połowie płyty z powodu podobieństwa wszystkich kawałków. Gomor na żywo? Cudo! Cały koncert bania lata, radochy co nie miara. W domu zaś nudno się robi. Ale nie przejmujcie się, jedynym posiadanym przeze mnie wydawnictwem idoli poznaniaków jest koncertowe DVD. Fajnie posłuchać od czasu do czasu, ale do obsrania daleko. Więcej na www.gomor.eu

Vlad Nowajczyk [6]

BRAVERIDE „Rise Of The Dragonrider”

Brzmi jak: disco polo metal
Nieodwzajemniona miłość potrafi zatruć życie. Jeszcze gorzej, gdy ktoś nieszczęśliwie zakochany zatruwa życie innym. Tak właśnie jest w przypadku greckiego Braveride. Ich uczucie do epickiego europower metalu, niewątpliwie gorące, cierniem staje się w tyłku niemal każdego słuchacza. Każdego, który nie jest fanatycznym maniakiem europoweru, ze szczególnym uwzględnieniem Rhapsody. O ile rzeczona, klasyczna dla gatunku ekipa z Italii nazywana była przez niechętnych „gej metalem”, Braveride to już pedał metal pełną, ahem, gębą. Próba grania pod Rhapsody, wykonana na poziomie disco polo. Tak się mają do swoich idoli jak Robert Biedroń do Roba Halforda. Przyznaję bez bicia, nie dałem rady tej koszmarnej płyty dosłuchać do końca. Nawet Doctor Speed zdzierżyłem kilkakrotnie, przy Grekach poległem. Co za gówno! Melodyjki z zegarków komunijnych! Czego jednak spodziewać się po kapeli, która zamiast basisty zatrudnia klawiszowca... Namiarów nie chce mi się nawet szukać, a CD fruuuuuuunie przez okno.

Vlad Nowajczyk [0]

wtorek, 2 lipca 2013

EPIDEMIC „Pandemic – The Demo Anthology”

Divebomb Records
Brzmi jak: thrash/death metal
Epidemic, choć pochodzili z San Francisco i powstali już w 1986 roku, nie podążali drogą wytyczoną przez bardziej doświadczonych, klasycznie grających thrashers. Od początku inspirowali się także rosnącym w siłę death metalem. Pierwej Possessed, później coraz wyraźniej Death, jeszcze później Napalm Death i Morbid Angel. Kompilacja demówek ukazuje ich przemiany, niekoniecznie ewolucyjne. Od metallikowo-anthraxowo-s.o.d.owego crossover/thrashu na „Immortal Majority” przez chaotyczne „Demo’89”, materiał z którego znalazł się na ich płytowym debiucie, po „dojrzałe” naśladownictwo Death na „Extremities’91”. Kapela nie starała się ukrywać technicznych braków. Solówki szczątkowe, wokale a’la wczesny Schuldiner, „wiertarkowe” riffy... Ot, znak czasu, techniczna muzyka znajdowała się w odwrocie. Daleko im jednak było do bezmyślnego napieprzania. Nadrabiali ciężarem i całkiem ciekawymi kompozycjami. „Hate” to prawdziwy hicior. Nic to, że zerżnięty żywcem z  Death. Bardzo udana kompilacja zespołu, który na przełomie lat 80 i 90 dla malejącej grupy fanów thrashu był zbyt prostacki, dla deathowej dzieciarni – za „lekki”. Więcej na www.divebombrecords.com

Vlad Nowajczyk [7]

PITCH BLACK MENTALITY „The Pitch Black Reality”

Brzmi jak: thrash/groove metal
Zabawne, chyba po raz pierwszy użyję tu polskiej kapeli jako punktu odniesienia. Tak mi się jednakowoż nasunęło na myśl i nie chce uciec: PBM brzmią jak brakujące ogniwo między dwoma najnowszymi krążkami Alastora. Nieco gorzej niż „Spaaazm”, odrobinę lepiej od „Out Of Anger”, ale zdecydowanie w tym samym stylu. Ba, nawet wokale panów Storlida i Natasa kojarzą się ze Stonkiem i Mishem. Czacha dymi! Inspiracje? OverKill z lat 90tych, Testament z tychże, trochę nowego Exodusa, mnóstwo Pantery, odrobina klasycznego heavy. Szczypta metalkora też, o zgrozo. Efekt końcowy całkiem zadowalający i jeśli „dwójka” uda im się co najmniej tak jak debiut, trzeba będzie pisać żywoty równoległe polsko-norweskie. Hue hue hue. A mówili że w tej Norwegii sami blekowcy albo pozerzy. Więcej na www.facebook.com/pitchblackmentality

Vlad Nowajczyk [7]

DEMON LUNG „Pareidolia”

Brzmi jak: stoner/doom z wokalistką
Jeśli zespół nazywa się Demon Lung, wiadomo że bez demonów w płucach lepiej się za słuchanie nie brać. Sęk w tym, że wolę demony wesołe od zamulających, zaś kwartet z Las Vegas – wręcz przeciwnie. Monotonia jest największą wadą tej EPki, która pokazuje potencjał kapeli, lecz nie potrafi zainteresować i wkręcić. Najzwyczajniej w świecie kompozycje są niedopracowane. Zamiast intrygować – nudzą. Podążają donikąd, do krainy wiecznej zamuły. W kategorii „doom z wokalistką” zróżnicowanie jest spore, znajdzie się więc miejsce i dla Demon Lung. Oby tylko polubili Cannabis Sativa. Więcej na www.demonlungband.com

Vlad Nowajczyk [4]