sobota, 31 stycznia 2015

VOMITRON „No NES For The Wicked”

Metavania Music
Brzmi jak: zmetalizowane soundtracki z gier
Nigdy nie widziałem na własne oczy Nintendo NES. Miałem Timexa 2048 a następnie Amigę, epoka wczesnych konsol mnie ominęła. Gitarzysta Pete Rutcho (nie-znany z Armory i Blistered Earth) wychował się na NES, a jednak znalazły się punkty styczne. Tetris i Double Dragon. Pozostałe melodyjki zaprezentowane na tym albumie nic mi nie mówią. Nie wzruszają ani trochę. Szczerze mówiąc, bez warstwy wizualnej tracą wiele. Cóż, muza z gier do gier przynależy. Nawet w wersjach gitarowych. Nawet jeśli „Kalinka” i „Katiusza” to takie fajne piosenki. Więcej na www.facebook.com/vomitron665

Vlad Nowajczyk [4]

piątek, 30 stycznia 2015

MENTALLY DEFILED „Aptitude For Elimination”

Violent Solution Records
Brzmi jak: dziki thrash
Chciałem dzików, są dziki. W dodatku od kapeli, która milczała przez długie pięć lat. Drugi album ateńczyków z Mentally Defiled przynosi muzę równie szaloną jak poprzednik. To wciąż miks wpływów niemieckich i amerykańskich. Z potężnym pierdolnięciem, oczywiście. Sodom, Kreator, Vio-lence, Exodus, szczypta Testamentu. Tylko „Fashion Victim” wyróżnia się wybitnie tankardowym refrenem, pozostałe numery śmiało można uznać za wyznacznik własnego stylu Greków. Szybko, sprawnie, bezkompromisowo. Ktoś z krajan powinien wreszcie zacząć gonić Suicidal Angels, bo Attyka ma do zaoferowania o wiele więcej! Więcej na www.facebook.com/mentallydefiled

Vlad Nowajczyk [8]

ATOMIC HEAD „March Of The Urban Zombies”

Brzmi jak: akademicki thrash
Długich osiem lat dzieli EPkę Chilijczyków od debiutanckiego krążka. Gdy zaczynali, o nowej fali słyszeli nieliczni maniacy. Skąd tak długa przerwa wydawnicza? Kłopoty ze składem. Lider kapeli, Sebastian Galindo, powiesił nawet na dwa lata gitarę na kołku. Wreszcie, gdy zebrał odpowiedni personel, powstała ta płyta. Wpływy wymieszane na tyle, że śmiało można debiut Atomic Head nazwać albumem dojrzałym. Nosi on jednak piętno długiego oczekiwania na nagranie. Kawałki są niemiłosiernie dopieszczone. Brak pieprzonej dzikości, która porywa do szaleńczego headbangingu. „March” to dobry materiał, lecz Seb dłubał przy nim zbyt wiele razy. Wygładzone Nasty Savage? Następnym razem więcej nakurwu poproszę. Więcej na www.facebook.com/atomichead

Vlad Nowajczyk [7]

INVASIVE „Extended Pain”

Brzmi jak: groovy crossover
Debiutancka EPka angielskiego Invasive pozytywnie zaskakuje. Spodziewałem się ósmoligowej kalki Pantery, dostałem zaś fajnie brzmiącą wypadkową Machine Head i MOD. Siłowe, punkowe wręcz wokale Neila Stevensa (znanego bądź nieznanego z Elimination) nadają muzie charakteru. Kompozycje zwarte, solówki siedzą. Aż chce się machać banią. Ale tylko przez 15 minut... Więcej na www.facebook.com/invasivemetal

Vlad Nowajczyk [6]

wtorek, 27 stycznia 2015

LEGION „State Of Decay”

Metal Rising Records
Brzmi jak: coverband Exodusa
Teksański Legion powinien zagrać koncerty z Hybris. Mają bowiem zbliżony kłopot. Cokolwiek skomponują, brzmi niczym De
... wróć. Brzmi jak Exodus. Co ciekawe, na wokalu na przemian Dukes i Baloff, Zetro nie uświadczysz. Na bębnach głównie Bostaph (zdarzają się blasty dla urozmaicenia). Żarty żartami, inspiracja ekipą Holta sięga tu 99% i choć udało się uniknąć bezpośredniego kalkowania, przetworzone patenty z najnowszych płyt Exo dają się łatwo wychwycić. Nagły zwrot w stronę „Bonded By Blood” również. Z jednej strony miło mi, że takich czasów dożyłem. Za moich lat gówniarskich w ten sposób zrzynano z Metalliki i Slayera. Z drugiej – niewątpliwie zdolni grajkowie z Legion powinni posłuchać czegoś innego. Byle nie dwóch, wspomnianych w poprzednim zdaniu, zespołów. Więcej na www.facebook.com/legiontx

Vlad Nowajczyk [5]

DEMON PRAYERS „Evoke The Terror”

Athens Thrash Attack / Secret Port Records
Brzmi jak: thrash as fuck
Po kilku progresywno-melodyjnych albumach zapragnąłem mocnego uderzenia i zapewnili mi je Grecy z Demon Prayers. Do kotła wrzucają oni Kreatora, Sepulturę (z „Beneath The Remains”), Razor, Sodom, Sacred Reich, Dark Angel, Exodus i Slayer. Choć zaczynają od zrzynki z „When The Sun Burns Red”, dalej już mieszają. I napierdalają, aż miło. Bania chodzi przez 39 minut bez odpoczynku. Klarowne brzmienie i precyzyjny atak na uszy. Dla zwolenników ostrzejszego (choć nie ocierającego się o death) thrashu jak znalazł. Więcej na www.facebook.com/pages/demon-prayers/...

Vlad Nowajczyk [7.5]

poniedziałek, 26 stycznia 2015

DESTITUTION „Beware The Fury Of The Patient Man”

Brzmi jak: techniczny thrash
Jarałem się EPką tych Holendrów. Słusznie czyniłem, ich debiut nie zawodzi bowiem ani trochę. Dotychczasowe wpływy (Bay Area + Death) uzupełnili o sporą dawkę Coronera, dobrze wymieszali... i powstał znakomity krążek! Zróżnicowane tempa nie powodują poczucia przesytu, choć w tej muzie dzieje się bardzo dużo. Imponująca sekcja rytmiczna! Istotne urozmaicenie stanowią motywy półballadowe, kojarzące się z Testamentem. Zacny krążek, od którego trudno się uwolnić. Więcej na www.facebook.com/destitutionthrash

Vlad Nowajczyk [8]

HEROES OF VALLENTOR „The Warriors Path Part I”

Inverse Records
Brzmi jak: do bólu przeciętny true metal
Dobry true metal dobry jest. Przeciętny true metal zaś opisuje się na tyle ciężko, że musiałem tą płytę przesłuchać o kilka razy za dużo. Jest idealnie przeciętną podróbą Solemnity z pewną dawką Manowar i jedną (!) maidenowską harmonią. Owa harmonia jest jedynym (!) momentem podnoszącym odrobinę ciśnienie. Do momentu, gdy okazuje się kiepską zrzynką. Dalej znów jest przeciętnie. Nie wchodząc w szczegóły, już to słyszeliście. Lepiej zagrane. I na sam koniec pojawia się „The Sword Of Heroes”, kawałek zmiatający całą zawartość krążka pod dywan. Nie dało się tak od początku? Być może koncepcję płyty zaiwanili Szwedzi od Manowar, przynajmniej ten kawałek nie jest bonusem. Jeśli „TSOH” zapowiadać ma szykowaną „Part II”, pysznie. Jeśli zaś stanowi tylko samotny rodzynek w zakalcowatym cieście, podziękuję grzecznie za przyjemność obcowania z dalszymi wypiekami z Boden. Więcej na www.facebook.com/heroesofvallentor

Vlad Nowajczyk [5]

ACIDITY „Into The Lies”

Nightbreaker Productions
Brzmi jak: umarł Xentrix, niech żyje Acidity!
Brytyjski Xentrix największą „karierę” zrobił dekadę temu w internecie, za najlepszych czasów nie ciesząc się zbytnią popularnością. Gdy kultowa ekipa powróciła na scenę, okazało się że do formy z „Shattered Existence” bardzo im daleko. Im? Chrisowi Astleyowi głównie. Mamy więc do czynienia z reanimowanym trupem i tron melodyjnego thrashu wciąż pozostał nieobsadzony.
Ale nadszedł rok 2014 i nastoletni Włosi z Acidity dokonali niemożliwego. Nagrali zajebisty debiut, bardzo zbliżony stylistycznie do Angoli. No właśnie, to jest lepsze niż Xentrix! Żadnych aranżacyjnych niedoróbek, które Wyspiarze poprawili na koncertowej EPce. Tu wszystko siedzi, gra i trąbi. Dziesięć zwartych kompozycji, z których nie sposób wybrać najciekawszej. Same hiciory. Ogromny talent, który poparty pracą powinien owocować przez wiele lat. Uwagę zwraca wokal Mattii Itali – czekam na jeszcze! Więcej na www.myspace.com/aciditythrash

Vlad Nowajczyk [9]

środa, 21 stycznia 2015

HYBRIS „Blinded Thoughts”

Brzmi jak: coverband Death
Łodzianie brzmią niczym wczesne, surowe technicznie Death grające numery z „The Sound Of Perseverance”. Cokolwiek zrobią, i tak wychodzi Schuldiner i spółka. Oceny nie będzie, bo jakże to tak, Chucka oceniać po śmierci? Wyjść jest kilka. Najlepsze, moim zdaniem, to dwa. Albo przemianować się na „czysty” coverband, albo coś zmienić. Dołożyć na przykład wokal, mocno różniący się od chuckowego. Jeśli wyjdzie z tego Control Denied, tym lepiej. Więcej na www.facebook.com/hybrispoland

Vlad Nowajczyk [-]

wtorek, 20 stycznia 2015

AXECUTOR „Aggressive Extermination”

StormSpell Records
Brzmi jak: podły blektrasz
Weźcie Sodom i Kreator z czasów, gdy nie umieli jeszcze grać. Oduczcie nawet tych zaczątków instrumentalnej sprawności. Wsadźcie do studni i nagrajcie. Oto Axecutor, bułgarski regresywny „speed/thrash”, który już w dwudziestominutowej dawce szkodzi. Do lasu panowie! Nawet cover Midnight na koniec nie pomaga, bo do black rock’n’rolla trzeba mieć feeling, a feeling to umiejętności. Pięknie wydane koszmarne gówno. Więcej na www.facebook.com/axecutor.official

Vlad Nowajczyk [2]

THRASHLESS „Trip Of Death”

Brzmi jak: thrash z corowym wokalem
Estończycy nie próżnują, wypluli z siebie już trzeci album. „Trip Of Death”, druga ich płyta, przynosi umocnienie w stylistyce, jaką obrali na debiucie. Szybki, sprawny germański thrash. Taki sprzed „Extreme Aggression”. Uzupełnienie i urozmaicenie zarazem to wokal. Jako żywo przypomina Gary’ego Meskila z Pro-Pain. Cóż, wbrew nazwie jest to thrash as fuck! Tak trzymać! Więcej na www.facebook.com/thrashless

Vlad Nowajczyk [6.5]

INSANITY ALERT „Insanity Alert”

Empire Records
Brzmi jak: crossover thrash
Obserwowałem postępy tych Austriaków od samego początku. Ich debiut to już spora jakość. Łącząc thrash i hardcore ze Wschodniego Wybrzeża z wpływami niemieckimi, łoją niemożebnie przebojowo. Hicior pogania hiciora, tej płyty słucha się po prostu z przyjemnością. Nie ma tu miejsca na niepotrzebne eskperymenty, z przytupem do przodu! Wisienkę na torcie stanowi „Run To The Pit”, przezabawna parafraza klasycznego kawałka Iron Maiden. Nie, nie jest to żenująca parodia, znana z koncertów Metalliki. Austria w ataku, tym panom kibicuję! Więcej na www.facebook.com/insanityalert

Vlad Nowajczyk [8]

PREACHER „Counterfeit Penitence”

Brzmi jak: LoadReLoad + klawisze
Miał być heavy metal, ale już pierwsze dźwięki zasiały ziarno wątpliwości. Dlaczego ten kolo nie śpiewa, tylko hetfielduje? Nie umi? Ano nie umi, bo do końca już słychać charakterystyczne dla początkujących i niepewnych zaciąganie. Instrumentalnie dopasowanie wręcz idealne, popłuczyny po metalikowych koszmarach sprzed niemal dwóch dekad. Dodajmy do tego niepotrzebne klawisze, ocierające się o Dream Theater i powstaje muzyczny koszmarek. Dłużący się potwornie, bo Walijczycy nie pomyśleli o znużeniu potencjalnego słuchacza. Ot, Artyści! Na szczęście im bliżej końca, tym ciekawiej. Ostatnie trzy kawałki idą nawet w kierunku Symphony X, choć wokal się nie poprawia. Strata czasu. Więcej na www.facebook.com/preachermetal

Vlad Nowajczyk [3]

SLAYGROUND „Critical Thinking”

Brzmi jak: oczywisty thrash
Większość muzyki Slayground pochodzi prosto od Exodusa. Wydawałoby, że czas bezpośredniego zrzynania od Ojców Założycieli już minął, ale najwyraźniej nie wszędzie. Dopiero przy drugim przesłuchaniu docierają patenty metalikowe i kreatorowe. Te już zostały przetworzone, jest dla Paragwajczyków jakaś nadzieja. Wszystko zagrane i zaśpiewano-wrzeszczane jest znakomicie, mucha nie siadałaby, gdyby... Gdyby nie brzmienie. Trzeszczące, suche, zwłaszcza perkusja brzmi niczym grana przy ognisku podsycanym sosnowymi gałęziami. Korektor nie pomaga, najwyraźniej warunki rejestracji tej płyty były wyjątkowo podłe. Dla maniaków gatunku. Więcej na www. facebook.com/slayground

Vlad Nowajczyk [5]

środa, 14 stycznia 2015

MAD PARISH „Procession”

Brzmi jak: świeży, przebojowy heavy metal
Nie będę tu udawał obiektywizmu. Oceny nie będzie. Komu przeszkadza reklama, niech dalej nie czyta. Co grają ci Kanadyjczycy? Po kolei: mamy tu cały wachlarz wpływów NWOBHM. Różnorodnych jak ta klasyczna fala. Black Sabbath i Thin Lizzy. Dużo ich, ale nie za dużo. Odrobina psychodelicznego rocka z lat 70-tych, Hawkwind. I szczypta dosłownie rocka stadionowego. Boston, Toto... Wszystko to na trzy gitary i dwa wokale. Które, w przeciwieństwie do jakże wielu, robią doskonałą robotę. Fenomenalne kawałki, jeden lepszy od drugiego. Nowa fala heavy ma się dobrze, skoro pojawiają się takie perły. Więcej na www.facebook.com/madparish

Vlad Nowajczyk [-]

BITTERNESS „The Final Declaration Of The End (Swansongs For The Faithful)”

G.U.C.
Brzmi jak: thrash z dużymi wpływami death i black
Czwarty ich album („Genociety”) był raczej średni, więc i tu nie spodziewałem się wiele. Tymczasem zażarło. Klaszyczne niemieckie brzmienia (Tankard, Kreator) połączone z melodeathem (At The Gates), nowym Darkthrone (o tak!) i Exodusem (z Dukesem). Nie miało prawa się udać, ale nic nie spieprzyli. Powstał spójny, dobrze skomponowany album. Nie ma tu wirtuozerii, w zamian pojawia się surowizna. Sprawdza się znakomicie. Bitterness nie biorą jeńców. Więcej na www.bitterness.de

Vlad Nowajczyk [7.5]

FARLAND „Thousand Ways To Die”

Iberia Metalica / Metal Crusaders
Brzmi jak: power/thrash
Jeśli takie nazwy jak Helstar, Vicious Rumors czy Powermad nie są ci obce, koniecznie sięgnij po debiutancką EPkę Hiszpanów z Farland. Dwójka uciekinierów z black/thrashowego Omission tworzy według o wiele szerszej formuły, inkorporując wpływy power/thrashu i speed metalu (numer tytułowy). Tylko sześć własnych kawałków (najlepszy „Last Man Alone” pojawia się na koniec po wyciszeniu w nieco innej aranżacji) plus dwa bonusowe covery („Nice Dreams”!!!), ale śmiało można tę ekipę zaliczyć do puchnącej gromadki nadziei z Półwyspu Iberyjskiego. O ile w warstwie kompozycyjnej słychać jeszcze niedoróbki, wszystko nadrabia wyśmienity, halfordowsko-riverowy wokal. Wsparty nisko śpiewanymi chórkami ciągnie Farland przez otwieracz, a dalej już nie musi. Czekam na pełnoczasowy debiut. Więcej na www.facebook.com/farland.thrash

Vlad Nowajczyk [7]

niedziela, 11 stycznia 2015

BRETUS „In Onirica”

Arx Productions
Brzmi jak: nudnawy stoner doom
Nigdy nie pojmę stonerów. Sam jaram zieleninę, ale preferuję dobre na myślenie sativy. Cannabis Indica i wielogodzinne zawiechy nie dla mnie, a większość kapel z nurtu stoner komponuje ewidentnie pod ich wpływem. Włoski Bretus rozwadnia (w wodzie z bonga) Saint Vitusa i nudzi, nudzi, truje i nudzi. Niby jest tu tak wiele, a nie ma nic ciekawego. Solówki z dupy, riffy pełznące donikąd, atmosfera ludzi-roślin. Idę odetchnąć świeżym powietrzem. Więcej na www.bretus.blogspot.it

Vlad Nowajczyk [4.5]

WERESQUATCH „Frozen Void”

StormSpell Records
Brzmi jak: zróżnicowany thrash metal
Mniam, mniam. Mnóstwo lubię takie granie. Pozer ze mnie, zawsze lubiłem Old Man’s Child. Szczególnie płytę z Hoglanem na garach. I to właśnie z nią kojarzą się pierwszy i ostatni numer na „Frozen Void”. Te wpływy to jednak tylko niewielka część szybkiej, melodyjnej i miażdżącej muzy, jaką wygrywa na swym debiucie oregoński Weresquatch. Norweski black w przystępnej formule miesza się z Kreatorem z lat 1987-89 oraz prostym rock’n’rollem. Efektem jest mieszanka wybuchowa, przy tym się nie da banią nie machać. Niecałe 34 minuty, a ileż uciechy. Więcej na www.facebook.com/weresquatchthrash

Vlad Nowajczyk [8.5]

OVERTURES „Entering The Maze”

Sleaszy Rider Records
Brzmi jak: Virgin Theater
Ładnie się zaczyna, jak stare Virgin Steele. Michele Guaitoli bardzo przypomina manierą i barwą głosu Davida DeFeisa. Reszta kapeli stara się jak może, ale magicznej atmosfery Amerykanów osiągnąć nie potrafi. W chwilach, gdy aż prosi się o porządne przyłożenie, zaczynają onanizować się swymi instrumentami. Tak jest, wchodzą patenty zapożyczone od Dream Theater. Wokalista też zaczyna zawodzić niczym sam LaSer. Co tu więcej pisać. Wymęczyła mnie ta przydługa płyta, DVD „making of” sobie już odpuściłem. Fanów DT nie zainteresują, bo jak wiadomo słuchają oni tylko DT i może trochę Opeth. Maniaków epickiego, bombastycznego heavy odstraszy zaś przerost formy nad treścią. Muzyka dla nikogo. Więcej na www.overtures.it

Vlad Nowajczyk [4]

RYTMIHÄIRIÖ „Todellisunden Mestari”

Sakara Records
Brzmi jak: oryginalny fiński crossover
27 lat historii, sześć płyt i niezliczone EPki, splity, wszystko po fińsku. Nie dziwota, że dopiero w erze fejsbuczka o nich usłyszałem. A warto, cholernie warto. Helsiński kwartet nie daje się podejść z zaskoczenia. Dopiero po kilku przesłuchaniach ich muza wchodzi. I to wchodzi przepięknie. Nie jest to typowy crossover. Zaczynali jako kapela punkowo-grindowa i te korzonki słychać. Na wierzchu jest oczywiście to, co znamy i lubimy dziś. Pomiędzy zaś – bajohazardy, propejny i inne wynalazki przełomu 80s/90s. „Nieciągłość” (to chyba termin matematyczny?) bawią się grą, sporo tu luzacko zagranych solówek i smaczków, do nich właśnie potrzeba wgryzienia się w „Prawdziwych Mistrzów”. Miła odtrutka na gówna, którymi się ostatnio uraczyłem. Polecam, choć oczywiście nie rozumiem ani słowa. Edit. W drugim numerze wydawało mi się, że Une śpiewa w refrenie „kurwa”. Sprawdziłem. To „moottorishaturna”, „itsemurha”, i „tapaturma”. Zonk. Więcej na www.facebook.com/rytmihairio

Vlad Nowajczyk [8]

SOUL COLLECTORS „Soul Collectors”

Brzmi jak: metal ciotycki
Zaczyna się nawet nie tak tragicznie. Inspirowany Judas Priest heavy metal z niewydarzonym, gardłowym wokalem. Judas Priest? Ano, tym z „Demolition”. I niczym więcej. Robi się więc nudno w okolicach drugiego numeru. Następnie pojawia się etap przejściowy. Wciąż „Demolition” rządzi, ale tu i ówdzie w tle wyje pannica. Myśleliście, że sięgnęli już dna? Skądże! Mniej więcej po 20 minutach zaczyna się najgorsze. Riffy tracą jakąkolwiek moc. Wyjąca dziewoja (obsługująca też bas) wychodzi na plan pierwszy. Krzyczący pan robi za tło. I jedziemy. Typowy metal ciotycki, jednakowo kwadratowe numery atakują raz po raz. I tak dalej, i tak dalej... Po godzinie (!) stwierdzasz, że masz dość. A tu jeszcze trzy kawałki do końca... Uff, udało się. Upchnąć Słoweńcom aż 70 minut na swym debiucie. Opisali we wkładce swe zaangażowanie i pasję. Istny wyciskacz łez. Łez bólu, bo choć nie zabrali mej duszy, straciłem tyle cennego czasu. Mam nadzieję, że już nie istnieją. Stronę internetową zaorali, fejsa nie mają.

Vlad Nowajczyk [0]

MIDNIGHT BULLET „Faraday Cage”

Inverse Records
Brzmi jak: Reloaded Load
Północny Nabój. Że co? Klatka Faradaya. Widzicie ją na okładce? No właśnie. To dzieło musiało powstać za sprawą wybitnego artysty. Muzyka Finów jest zaś... idealnie wręcz pasująca do tej czaszki na okładce. Load + Reload + posypka z fińskiego melancholijnego metalu. Takie 1%, żeby nie było że tylko Metallica z najgorszych jej lat inspiruje kwartet z Mäntyharju. Oczywisty brak talentu i jakiejkolwiek koncepcji. Strata czasu. Pokarało mnie, za dużo ostatnio świetnych płyt słyszałem. Inverse Records musi być zakładem pracy chronionej. Inwalidzi słuchu, do boju! Więcej na www.facebook.com/midnightbullet

Vlad Nowajczyk [2]

sobota, 10 stycznia 2015

MASSIVE POWER „Massive Power”

Alcoholic Distro
Brzmi jak: zaskakująco zajebiste podziemniactwo
Brak strony internetowej, fejsbuczka, zero promocji w necie – oto podziemniactwo po chilijsku. Dziwne i bezsensowne. Płyta zaś wydana cudnie, longbox (!!!) z dołączonym plakatem. Muzyka przebojowa bardzo, melodyjny thrash czerpiący garściami z „Ride The Lightning”, wczesnego Testamentu i Xentrixa. Obłędne aranżacje, wykonanie palce lizać. Dopieszczone, ostre jak żyleta brzmienie. Nie ma się czego przyczepić, bo i takiego lekkiego thrashyku już się właściwie nie robi. Uwolnienie się od tego krążka jest właściwie niemożliwe. Jedyny punkt odejmuję za siedzenie w głębokiej dupie. Szukajcie, a może znajdziecie. Więcej na www.facebook.com/pages/alcoholic-distro/...

Vlad Nowajczyk [9]

czwartek, 8 stycznia 2015

DEADLYSINS „Anticlockwise”

Brzmi jak: thrash!
Francja. Nie macie chyba skojarzeń z klasycznymi thrashowymi brzmieniami? Byłem zatem zaskoczony, gdy odpaliłem drugi album tej ekipy z Lyonu. Napierdalają zawodowo, nie lawirując po mętnych zatokach „nowoczesności”, nie ma w nich krzty blekmetalowego spierdolenia... Ot, rodzynek! Brutalny, niebiorący jeńców thrash. Wyraźnie wpływy starego Kreatora (z PTK), Demolition Hammer, Slayera. Jazda bez trzymanki od początku do końca, okraszona niespotykanym w tak ostrej muzie poczuciem humoru. No dyć mówię że rodzynek. Więcej na www.facebook.com/pages/deadlysins/...

Vlad Nowajczyk [8]

IN MALICE’S WAKE „Eternal Nightfall”

Brzmi jak: epicki thrash metal
Jarałem się niedawno ich świeżutką koncertówką, a tu nadarzyła się okazja odświeżenia debiutu Australijczyków. Wrażenie robi jeszcze lepsze, niż 7 lat temu. Zero słabych punktów. Potężny, epicki thrash wyrosły z testamentowego pnia. Znakomite aranżacje, zróżnicowane wokale. Początek nowej ery metalu na najmniejszym z kontynentów. Miazgator. Więcej na www.facebook.com/inmaliceswake

Vlad Nowajczyk [8]

wtorek, 6 stycznia 2015

PREMONITION „Visions Of Emptiness”

Ragnarok Records
Brzmi jak: fantastyczny techno-thrash
Dycha dla kompilacji demówek? Jakiejś nieznanej kapeli? Czyżbym wciąż miał kaca po sylwestrze? Ano, dycha. Kaca zaś nie miewam, bo pić trzeba umić. Premonition pochodzili z Teksasu i, choć na króciutką fazę techno-thrashu wstrzelili się idealnie, nie zostali szerzej zauważeni. Nie sposób znaleźć przyczyn w samej muzie. Wokaliści zrąbiści. Chris Ortiz (pierwsze demo) śpiewa wysoko, do tego growluje. Nikt tego nie robił wtedy. Danny MacGuire mocno przypomina podstawową barwą głosu Phila Rinda. Potrafił znacznie więcej, co słychać na niniejszym albumie. Zwłaszcza, gdy bliżej mu do Xentrix niż Sacred Reich. Cały zespół łoił zaś zupełnie inaczej niż bardziej znani Arizończycy. Lista ich wpływów zawiera oczywiście ziomków z Watchtower, ale też Deathrow, Flotsam And Jetsam, VoiVod, Exodus, Vio-lence, Toxik... Komponowali zaś w sposób, za sprawą którego śmiało można ich posądzić o oryginalność. Tak. Premonition mieli swój styl. Na tym przekrojowym (1989-93) albumie wyraźnie słychać jego ewolucję. Na tyle delikatną, że „Visions” spokojnie mogło (i powinno było!) wyjść jako pełna płyta dwie dekady temu. Teskańczycy i tak nie zrobiliby kariery (nie byli wszak Nirvaną), niniejsza kompilacja to zadośćuczynienie ich talentom. Więcej na www.myspace.com/premonition1

Vlad Nowajczyk [10]

TAD MOROSE „Revenant”

DespotZ Records
Brzmi jak: mroczny power metal
Tad Morose i Morgana Lefay. Pamiętam jak dziś, kasety tych dwóch szwedzkich kapel nabyłem w 1993 roku i śledziłem ich kariery przez cały czas. Ta druga, niestety, padła. Tad Morose, wydawałoby się, też. Odejście świetnego wokalisty Urbana Breeda, bezpłodny etap z jego następcą... Wreszcie udany projekt Inmoria z byłym wokalistą Morgany, póżniej kolejnym byłym z Artillery. To nie mogło się dobrze skończyć, a jednak! Po dekadzie ciszy Tad Morose wrócili z nowym albumem i wokalistą. Najpierw o tym ostatnim. Ronny Hemlin bardzo ceni Warrela Dane i Charlesa Rytkönena. Śpiewa pewnie, lecz zdarza mu się iść po krawędzi. Więcej luzu! Sama muza zaś, choć bez klawiszy, nawiązuje do wcześniejszych dzieł panów z Bollnäs. Mroczna, ciężka muzyka, gdzieś na przecięciu linii heavy, power, prog i thrash metalu. Wbrew narzekaniom purystów, udany powrót. Tylko Inmorii szkoda. Po dołączeniu Hemlina robi się z niej drugie Tad Morose. Więcej na www.facebook.com/tadmorose

Vlad Nowajczyk [7.5]