czwartek, 30 października 2014

FROM HELL „Ascent From Hell”

Scourge Records
Brzmi jak: ponadgatunkowa supergrupa z niedoróbką
Fajnie jest mieszkać w Bay Area. Stały kontakt z setkami znakomitych muzyków może zaowocować powstaniem supergrupy. Nawet jeśli jej twórca to dla większości postać anonimowa. W przeciwieństwie do personelu. Paul Bostaph, Steve Smyth, Damien Sisson. Te nazwiska gwarantują, że każdy metalowy serwis i periodyk choć wspomni o From Hell. Oczywiście wspomniana trójka spisuje się wyśmienicie. Nie do końca można to powiedzieć o liderze... George Anderson miał ambicje stworzenia thrash/death/black/heavymetalowego koncept-albumu. Założenia interesujące, ale sama historia cienka jak dupa węża. Jeśli za sprawą warstwy tekstowej krążek został rozdęty do 70 minut, to ja postoję. Kompozycje nie potrzebowały tego. Spokojnie mogły być o 1/3 krótsze. Nie chodzi o to, że są słabe. Nie są. Brakowało kogoś, kto powiedziałby „stop”. P.B., S.S. i D.S. nie byli głosami doradczymi, niestety. Swoje jednak zrobili, muza From Hell brzmi potężnie i jest potężna. Gęstość riffów i sekcji rytmicznej, zaplątanie solówek, to wszystko ekstraklasa. Skojarzenia z Nevermore, Death i Control Denied jak najbardziej właściwe. I gdy wydawałoby się, że jedynym kłopotem jest rzeczone rozdęcie, George zaczyna śpiewać czystym głosem. Czystym? No właśnie niezbyt. Przyznam, że zdębiałem. To nie jest garażowa demówka, a wysokobudżetowa produkcja. I taki zonk. Można zdzierżyć to wycie, większość wokali jest całkiem spoko, ale ocena leci w dół. Nie zmienia to faktu, iż warto wsłuchać się w „Ascent From Hell”. Mnóstwo tu fajnego grania. Więcej na www.facebook.com/thisbandisfromhell
Vlad Nowajczyk [5]

BOOZE CONTROL „Heavy Metal”

Brzmi jak: oldschoolowy niemiecki heavy
Ależ jazda! Fani starego Helloween, Running Wild i Scanner powinni zacierać łapska. Booze Control to niewątpliwie nadzieja gatunku, dawno nie słyszałem tak świeżego heavy grania zza naszej zachodniej granicy. Wspomniane nazwy wyjaśniają, o co chodzi Booze Control. Dodam, że wokalista David Kuri ma podobną barwę jak młody Kai Hansen, ale śpiewa o piekło lepiej. Bania sama chodzi. Więcej na www.boozecontrol.de

Vlad Nowajczyk [8.5]

SEGRESSION „Painted In Blood”

Murder Machine Records
Brzmi jak: gówno
Włączywszy ten album (efektowny digipak, chce kto?), zastanawiać się zacząłem szybko: skąd u mnie tak zła muzyka? Szkoda słów, chyba że lubicie deathcore i popłuczyny po najgorszych kawałkach Soulfly i Fear Factory. Pamiętacie ten stary dowcip, co to jest sieć? Dziury powiązane sznurkiem. Otóż „Painted In Blood” to breakdowny powiązane gównem. Więcej na www.facebook.com/segression

Vlad Nowajczyk [0]

CRAVING ANGEL „Dark Horse”

Minotauro Records
Brzmi jak: stare Savatage
Kolejny zapomniany diamencik. Craving Angel z Minnesoty wydali w 1987 demo, następnie w poszukiwaniu kariery przenieśli się do LA. Ich jedyna płyta czekała na wydanie aż 26 lat! Dziwne, że nikt tego wówczas nie chciał. Mamy tu bowiem do czynienia z wyśmienitym hard’n’heavy.Początek albumu to wyraźne wpływy solowej twórczości Dio. Już od czwartego kawałka inna fascynacja zaczyna dominować. Savatage! Wczesne, tak z okolic „Sirens”. Czyli muza rozbuchana aranżacyjnie, oparta na wymiatających riffach, pysznych solówkach i doskonałym śpiewie. Oczywiście spóźnili się ze swoich Twin Cities o jakieś 5 lat, ale w tamtej epoce kolejne trendy mijały w ciągu miesięcy... Świetne granie! Więcej na www.minotaurorecords.com

Vlad Nowajczyk [8]

OVERRULED „Overruled”

Brzmi jak: power metal
Power metal, ale taki z 1984 roku, prezentuje na debiutanckiej EPce holenderski Overruled. Skojarzenia z Omen jak najbardziej słuszne. Szczególnie praca gitar (te wejścia solowe) sugerują fascynację amerykańskimi klasykami. Poza tym wszystkiego po trochu. Wściekłość wczesnego thrashu, ajronowe patataje (znakomity bas!), chwytliwe melodie.  Jeszcze nie do końca wiedzą, co chcą grać, ale już jest bardzo dobrze i bardzo słuchalnie. Ciekawy wokal. Więcej na www.facebook.com/overruledband

Vlad Nowajczyk [7]

środa, 29 października 2014

MOX NIX „Mox Nix”

Minotauro Records
Brzmi jak: power metal z pudlową sierścią w zębach
Teksański Mox Nix spóźnił się o rok na falę power metalu. Jedynkę Anthrax ogrywali na próbach, w tym samym czasie Helstar, Vicious Rumors i Armored Saint już wybierali się na salony. Salony owe niczym były w porównaniu z królującymi thrashem i glamem. Po kłopotach z wytwórnią Mox Nix złagodzili więc brzmienie i wyjechali do LA. Powstały nagrania, które światło dzienne ujrzały wiele lat później. Wciąż grali bowiem z pazurem, zbyt ostrym dla spudlonej publiki. W 2000 roku na krótko reaktywowani, ponownie zarejestrowali kilka niepublikowanych kawałków. Niniejsza reedycja, oprócz debiutu, zawiera też późniejsze (lżejsze) demo z 1985. Zdjęto z półki owoce dwóch wspomnianych sesji (jedną, pudlowatą, nagrywał Bob Rock), dodano bonusy sprzed 14 lat.
Powstała 73-minutowa kompilacja, której słucha się znakomicie. Mox Nix to sprawny, lecz surowy jeszcze band. Ajronowanie? Pewnie. Van Halen-wannabes? Na życzenie Boba Rocka, i owszem. Każdy fan amerykańskiego power metalu powinien cieszyć się, że takie zapomniane rarytasy ukazują się na CD. Tradycyjnie oprawa obłędna. Więcej na www.minotaurorecords.com

Vlad Nowajczyk [7]

BLACKRIDER „The Gate Of The Unknown”

Vile Music Records
Brzmi jak: Hell In Blood, ale sola lepsze
Gdzie tu „nieznane”? Toć to znane, bardzo dobrze znane. Do porzygania kopiowane. Czy ci Meksykanie kopiują więc Slayera? Owszem. 75% Hell Awaits, 20% Reign In Blood. 5% to wpływy insze, w tym doprawdy udane sola. Ano, sola. Tym mnie ujęli. Muza Hannemana i Kinga sporo zyskała dzięki dodaniu fajnych, melodyjnych partii. W przeciwieństwie do klonów Destruction, naśladowcy Mordercy mają co poprawiać. I czynią to z zapałem. „TGOTU” nie zwiastuje megatalentu, lecz kwartet z Huajuapan de Leon z pewnością ma potencjał, by w przyszłości zaskoczyć. Więcej na www.facebook.com/blackridermetal

Vlad Nowajczyk [6.5]

THE BOOHOOS „Rock’s For Real”

Minotauro Records
Brzmi jak: Hanoi Stones
Nigdy nie weszło mi Hanoi Rocks. Wolałem Bon Jovi i Whitesnake. Finowie wydawali się brzmieć zbyt miękko jak na „metal”. Po prawie trzech dekadach słucham epigonów tej ekipy i nadal to samo. Włosi z The Boohoos to również Rolling Stonesi, tyle że upudrowani, natapirowani i młodsi o 20 lat. Ot, sofciarski rock, dobry na imprezkę z udziałem panienek uprzedzonych do metalu. Jako sztuka użytkowa może się więc „Rock’s For Real” sprawdzić świetnie, bo jest to muza profesjonalnie wykonana. Wciąż jednak za dużo cekiniarstwa, by poważnie się tym jarać. Reedycja kolecjonersko znacząca, oczywiście. Więcej na www.minotaurorecords.com

Vlad Nowajczyk [4]

wtorek, 28 października 2014

GAME OVER „Burst Into The Quiet”

Scarlet Records
Brzmi jak: FerrArea thrash
Śledzę rozwój tych Włochów od pięciu lat. Skłamałbym twierdząc, że się po nich tego nie spodziewałem. Na drugiej płycie osiągnęli poziom, dzięki któremu śmiało można ich zaliczyć do ścisłej czołówki nowej fali. O ile na debiucie łatwo dawało się wykryć bezpośrednie wpływy, tym razem zadanie jest na tyle trudne, że bezsensowne. Zamiast bawić się w Sherlocka, lepiej pomachać banią do doskonałej muzy. Melodyjny thrash, pełen punkowej energii (wokale!) i gitarowych popisów, które nigdy nie trwają za długo. Tesktowo jaja jak zwykle, zwłaszcza dla fanów Tromy. Trzydzieści trzy i pół minuty, ani jednego słabego momentu. Game Over niszczy, muszę ich zobaczyć na żywo! Jeśli taki poziom prezentują na scenie, można się spodziewać sporej kariery tej ekipy z Ferrary. Więcej na www.facebook.com/gameoverthrashmetal

Vlad Nowajczyk [9.5]

EXPAIN „Just The Tip”

Brzmi jak: porąbany, progresywny thrash/death
Ależ ta muza jest pojebana! W pozytywnym tego słowa sensie. Kanadyjczycy połączyli bowiem ogień z ogniem, a do jego podtrzymania użyli nieco gówna. I działa! Wiadomo, brykiety. Aby rozwiać wątpliwości, chodzi o progresywny metalcore. Expain wycisnęli z tego gatunku wszystko, co się dało. Nie uświadczycie tu kiepskich wokali. Całą resztę wzięli bowiem z death i thrash metalu. Z bezpośrednich inspiracji najwięcej słychać Death, lecz nie są to zrzynki. Chuck nigdy tak nie grał. Za to całkiem podobnie wrzeszczał. Przez 40 minut dzieje się tu więcej, niż na tuzinie płyt z hipsterskim blekiem. Kompozycje sprawne i „płynące”. Całość siedzi genialnie, w czym duża zasługa produkcji, ale i sami muzycy sporo się musieli napracować. Jaja? Jaj mnóstwo. W tekstach i warstwie wizualnej. Melodie niosą tę trudną, połamaną muzę, dzięki czemu słucha się jej lekko i przyjemnie. Tabuny jednakowych dzientów mogłyby się udać na korepetycje do Vancouver. Więcej na www.facebook.com/expainmetal

Vlad Nowajczyk [8]

czwartek, 23 października 2014

THE FURY „Sex”

Minotauro Records
Brzmi jak: spóźniony proto-power
Jeśli cenisz nazwy takie jak Raven i Anvil, docenisz „Sex”. Jeżeli w dodatku pamiętasz Wendy O’Williams i Plasmatics, tym bardziej. The Fury łączą te dwie stylistyki. Łączą to za dużo powiedziane. To nie thrash. Biorą z jednych i drugich na co mają ochotę i sklejają nieprzetworzone. Niedojrzałe to to, ale jakże fajne! S.A.Adams, lider The Fury, spóźnił się z tym pomysłem o... prawie całe lata 80-te. Gdy wydawał jedyną płytę swej kapeli, tego rodzaju granie było już dawno niemodne. Dziś słucha się tych numerów z bananem na ryju, tym bardziej w taaaakim opakowaniu. Więcej na www.minotaurorecords.com

Vlad Nowajczyk [8]

PAUL CHAIN VIOLET THEATRE „Detaching From Satan”

Minotauro Records
Brzmi jak: kosmiczna muzyka ilustracyjna
W 1984 roku Paolo C opuścił Death SS i rozpoczął karierę solową jako Paul Chain. Debiutancka EPka (reedycja z dwoma bonusami trwa niemal 70 minut!) przynosi muzykę jednostajną, pozbawioną dramaturgii i wyjałowioną z emocji. Doom więc to nie jest. Prędzej space rock, bo kosmicznych klawiszy i solówk znikąd sporo tu. Zaskakują wokale, a raczej ich treść. Otóż... nie ma jej. Paul Chain bełkocze wymyślone przez siebie słowa, które w brzmieniu przypominają język angielski. Po kolei odpadają więc cechy, które uwielbiam w muzyce wolnej. Zostaje kosmos i, jak zwykle u Minotauro, wysmakowana oprawa albumu. Dla fanów wszystkiego, co powolne i marudne. Nie podejmuję się oceny. Więcej na www.minotaurorecords.com

Vlad Nowajczyk [-]

środa, 22 października 2014

BRAIN DAMAGE „Born To Lose... Live To Win”

Brzmi jak: Paravendettisk
Wspominałem o Vendecie? Reaktywacja bez najważniejszych muzyków okazała się fiaskiem, czego niestety sam zespół nie potrafi zrozumieć. Wciąż kalają tę nazwę i pewnie szybko nie przestaną. W międzyczasie byli liderzy formacji, przy udziale zacnych gości, wskrzesili ją pod innym szyldem. Jakieś skojarzenia? Taaak, a tu taka niespodzianka. Oczywiście, nawiązania do chlubnej przeszłości tu znajdziecie. Nie tylko Vendetty jednak! Sporo tu starego Paradox (nie dziwota, Charly przecie!), wokalnie zaś Micky idealnie wpasowałby się do... Risk! Doskonała muza, miecie od początku do końca. Takim speed/thrashem powinnno się leczyć fanów nierockandrollowej pseudometalowej muzyki. Bania sama chodzi. Ale dychy nie dam. Nie dam, bo tak idiotycznie zapakowanej płyty jeszcze nie widziałem. Nawet nie (koszmarny wszak) CD-wallet. CD-wallet z wyciętymi otworami na włożenie płyty, bez żadnej osłony od strony „grającej”. Dlaczego ten wyśmienity krążek nie znalazł uznania w żadnej wytwórni, nie pojmę. Skąd pomysł na takie potraktowanie własnego dzieła przez Brain Damage, tym bardziej. Więcej na www.facebook.com/braindamagemetal

Vlad Nowajczyk [9]

EVIL KILLER „Evil Killer”

Brzmi jak: heavy/speed
Dobrze brzmiąca i nieźle zagrana demówka. Ciekawy głos Mikela, mocno kojarzący się z pewnym miłośnikiem ufoludków. Taaak, fani Agent Steel powinni się cieszyć. Nie teraz jeszcze, gdy Evil Killer okrzepnie i zasłuży na długograja. Oprócz tego, standardowo, Ironi i Judasi. Przyjemnie się słucha, ale bez specjalnych wzruszeń. Za wcześnie. Więcej na www.facebook.com/evilkillerband

Vlad Nowajczyk [-]

wtorek, 21 października 2014

WEAPON UK „Rising From The Ashes”

Brzmi jak: AOR
Debiut po 34 latach od założenia kapeli. Zdarza się. Mięciutkie riffy, mnóstwo ballad, mało się dzieje, słodkie melodyjki... Ale autotune w refrenach rzeczonych ballad to już przegięcie. Słychać, że Weapon UK słuchali w młodości wczesnych Scorpions czy Status Quo. Niestety, miast dołożyć nieco czadu, na stare lata polali swą muzę lukrem. Aż zęby bolą. Nie, nie jest to zupełne gówno. Pojawiają się zacne patenty, przypominające o fakcie, iż zespół należał do NWOBHM. Wyraźnie zabrakło tutaj głosu z zewnątrz, który okiełznałby wyraźne zdziadzienie londyńczyków. Kurde, zdziadzieć na debiutanckiej płycie, tego nawet Def Leppard nie zdołali uczynić. Dla publiki +60. Więcej na www.facebook.com/weapon.uk

Vlad Nowajczyk [5]

REACTORY „High On Radiation”

Iron Shield Records
Brzmi jak: klon Destruction
Już na EPce wiadomo było, iż Reactory chcą być Destruction. Teraz poprawili produkcję, ale nadal nie wyszli poza jednozespołową listę wpływów. Nie zrozumcie mnie źle. To świetny, pomysłowy i wyśmienicie zagrany thrash metal. Sklonowany thrash metal. Mam nadzieję, że do GEMA zgłoszono autorów muzy:  Schirmer / Sifringer. Wtedy ocena wzrosłaby znacznie. Więcej na www.facebook.com/reactory

Vlad Nowajczyk [4.5]

poniedziałek, 20 października 2014

PHRENETIX „Demo”

Symbol Of Domination Prod.
Brzmi jak: spuścizna Vendetty
Ależ oni miotą! Litewski kwartet, dowodzony przez śpiewającą gitarzystkę Linę, zaprezentował wystrzałowe demo. Ta muza porywa, miażdży, urywa dupę. Spokojnie mogłaby się znaleźć na oficjalnym wydawnictwie, tymczasem to tylko demo. Oprawione w żółty papier, przypominający opakowania zastępcze z czasów komuny. Wokalnie bliżej Linie do Doro niż typowych thrashowych wokalistek, co oczywiście stanowi kolejny atut Phrenetix. Najbardziej niesamowita jest współpraca gitar, jako żywo przypominająca nieodżałowaną Vendettę. Fenomenalna melodyka i feeling, którego nie da się sfałszować. Ci młodzi Litwini oddychają thrashem. Trzymam kciuki! Więcej na www.facebook.com/phrenetix

Vlad Nowajczyk [8]

THUNDERWAR „The Birth Of Thunder”

Brzmi jak: klimatyczny death metal
Nie pamiętam, kiedy ostatnio porwała mnie nowa deathmetalowa ekipa, z uznaniem więc przyjmuję debiutancką EPkę warszawskiego kwartetu. Thunderwar daleki jest od bezmyślnej sieki. To nieźle skomponowane, epickie numery, których jest o wiele za mało. Fani Unleashed i Dismember powstać! Jeśli dodać tu klimaty Dissection, Pestilence i Vader (wokal), powstaje zróżnicowany, dopracowany death metal. Trochę zbyt zróżnicowany jak na te kilkanaście minut. Ciekawym, w jakim kierunku podążą. Mam nadzieję, że w klimatycznym, bo standardowy death metal odchodzi, na szczęście, do lamusa. Im tego nie życzę. Więcej na www.facebook.com/thunderwarofficial

Vlad Nowajczyk [8]

OGRE „The Last Neanderthal”

Minotauro Records
Brzmi jak: heavy/doom/rock
Podstawowy kłopot z większością kapel sięgających do korzeni metalu, wczesnych lat 70-tych, to przeładowanie Black Sabbath. Niezależnie od pozostałych wpływów, Sabbs często gęsto pojawiają się w postaci zwykłych zrzynek. Nic podobnego nie występuje u Ogre. Owszem, nie da się uniknąć patentów inspirowanych Iommim, lecz tu stanowią zaledwie jedną z mnóstwa części składowych. Kogo tu jeszcze mamy... Deep Purple, Grand Funk Railroad, Blue Oyster Cult, Rush, Budgie, Cactus... Wszystko perfekcyjnie wymieszane i podane w postaci 40-minutowego doskonałego dania. Opakowanego, jak zwykle w Minotauro, obłędnie. Dycha. Więcej na www.facebook.com/rockogre

Vlad Nowajczyk [10]

niedziela, 19 października 2014

TRAGEDY „Death To False Disco-Metal”

Brzmi jak: disco-metal
Pilotujący ten krążek singiel „It’s Raining Men” zapowiadał dużo śmiechu i dobrej zabawy. Motywy z  „Reign In Blood” znakomicie wpasowane w dyskotekowy numer, miodzio! Dyskoteka stara oczywiście, 70s i 80s. Jest bowiem na tym albumie słabszy punkt. „Believe” Cher mocno odstaje poziomem od reszty, lecz to nie wina Tragedy. Tak go napisano, co jest dowodem na to, iż w latach 90tych nie tylko metal zszedł na psy. Pozostałe kawałki koszą równo z trawą, nowojorczycy nigdy nie zawiedli i nie zamierzali tego uczynić tym razem. Bee Gees, Abba, Kiss po niemiecku (!!!), Bonnie Tyler... Tyle dobra, że nie mogę się od „DTFDM” uwolnić. I z pewnością zabiorę ją na wypad do knajpy. Więcej na www.letsmaketragedyhappen.com

Vlad Nowajczyk [8.5]

SHADOW HOST „Bringer Of Revenge”

Cd-Maximum
Brzmi jak: power/thrash
Prawie każdy kraj musi mieć swoje Iced Earth, ma i Rosja. Moskwiczanie istnieją już 21 lat. Ich mieszanka wpływów rzeczonych Amerykanów z europejskim powerem i odrobiną thrashu jest sprawnie skomponowana i jeszcze lepiej zagrana. Zaśpiewana również, żeby nie było. Jeśli skojarzenia biegną w stronę Demons & Wizards, wiedz że coś się dzieje. Szczęśliwie Shadow Host nie zapada się na mieliznach nadmuchanych, epickich pasaży. Prze naprzód, nie stroniąc od przyspieszeń i wyśmienitych solówek. Pozytywne zaskoczenie. Muszę odrobić lekcje, gdyż nie słyszałem wcześniejszych płyt tej formacji. Więcej na www.facebook.com/shadowhostband

Vlad Nowajczyk [7]

HEAVY JUSTICE „Apocalyze”

Brzmi jak: hybryda „rockowej” Metalliki i gothic/power
Nikt się nie spodziewa hiszpańskiej inkwizycji... ani tak osobliwej hybrydy gatunkowej. Gdzie tu heavy metal, sam siebie pytam! Podstawą jest Metallica z lat 90-tych. Najtypowsze hetfieldowanie, proste riffy i aranże. I nagle pojawiają się motywy, kojarzące mi się jedynie z dawno sczezłą sceną „metalu gotyckiego”. Słodkie zawodzenie, melodie z dupy, brak czadu i energii. Lacuna Coil? Eva-kurwa-nescence? Ni przypiął, ni przyłatał. Po czym znów Metallica, Dżejmz i standardowy harcerski metal, tyle że w dobrym technicznie wykonaniu. No właśnie. Tu jest pies pogrzebany. Kalifornijczycy są niezłymi muzykami! Ich pomysł na kapelę to jednak syf, kiła i mogiła. Więcej na www.facebook.com/heavyjustice

Vlad Nowajczyk [3.5]

sobota, 18 października 2014

TACTICS „The Re-Mastered Plan”

Minotauro Records
Brzmi jak: speed/thrash metal
Pozer ze mnie. Mój pierwszy kontakt z Tactics nastąpił w chwili, gdy otworzyłem ten pięknie wydany boxset. Przeglądając jego zawartość: dwie płyty CD i jedna DVD, reprinty starych fotografii promocyjnych, dotarłem do biografii. Jak mogłem nie znać kapeli, będącej kontynuacją Abbatoir, w dodatku z udziałem obecnego bębniarza Masters Of Metal (aka Agent Steel)? No pozer ze mnie, powtarzam. Tactics powstało w 1986 roku, gdy Steve Gaines opuścił rzeczony Abbatoir. Pierwszą i jedyną płytę wypuścili dopiero w 1991, bez szans na sukces. Tradycyjne granie było wszak w odwrocie, wytwórnie nie były zainteresowane klasycznym speed/thrashem. Kolejne demówki obrazują poszukiwania nowego stylu kapeli. Od naśladowania Sacred Reich, przez wpływy Pantery aż do kopiowania „brutalności za wszelką cenę” i rozpad. Kariera, a raczej jej brak, Tactics to idealny przykład, co działo się z klasycznym metalem w erze grunge i panterowania. Uczta dla koneserów. Więcej na www.facebook.com/tacticsusa

Vlad Nowajczyk [10]

czwartek, 16 października 2014

ABYDOS „Abydos”

Brzmi jak: stary Rotting Christ po tuningu
Przepis na Abydos: weź starego Rotting Christa. Tego z pierwszych dwóch płyt. Przyspiesz odrobinę, dodaj dużo solówek. Klawisze wypchnij w tło. I włala, gotowe! Szóstka Niemców (klawiszowiec trochę na przyczepkę) gra zaskakująco fajny, klimatyczny blackthrash. Kawałki długie, rozbudowane i, o dziwo, skomponowane całkiem nieźle. Wszystko już napisałem, więc włączę sobie to demko jeszcze raz. Więcej na www.facebook.com/pages/abydos/......

Vlad Nowajczyk [7]

PIT MESSIAH „Pit Messiah”

Brzmi jak: chaotyczny deaththrash
Fiński kwartet nie może się, na swym debiucie, zdecydować w jakim kierunku idzie. Czy jest to brutalny thrash a’la wczesna Sepa (nieźle!), typowe slayerowanie (tak se), techniczne grania a’la Atheist (bdb), czy też brutal death z okolic Suffocation. Tymi ostatnimi patentami psują nie tylko strukturę kawałków, cały materiał staje się niespójny. Co gorsza, wokalista też stara się świnić. Z pewnością Pit Messiah mają potencjał, ale powinni solidnie zastanowić się nad kierunkiem rozwoju. Nie da się łączyć nieprzystających do siebie patentów, bowiem efektem jest kompozycyjny chaos. Więcej na www.facebook.com/pitmessiah

Vlad Nowajczyk [5]

PERVERSION 99 „Belle Epoque”

LA Riot Survivor Records
Brzmi jak: nietuzinkowy heavy/thrash
Heavy/thrashowe klimaty były w ostatnich latach zdominowane przez kapele inspirowane wczesnym Iced Earth. Młody włoski zespół nie idzie tą drogą. Tradycyjne elementy ich brzmienia pochodzą bowiem od Cirith Ungol, nie Iron Maiden. Epicko? A jakże! Do tego techno-thrash z przełomu 80s/90s. Efekt? Nie da się ich porównać do żadnej kapeli. Próbowałem i poddaję się. To zarazem atut i przekleństwo. A słucha się tych czterech numerów doskonale. Więcej na www.facebook.com/pages/perversion-99/....

Vlad Nowajczyk [8]

środa, 15 października 2014

SOLDIER „Chronicles”

Starhaven Records
Brzmi jak: uczta dla fanów NWOBHM
Brytyjczycy, którzy w „swoich” czasach dochrapali się jedynie singla, po reaktywacji starają się rozpieszczać fanów. Dwupłytowa kompilacja zawiera niemal wszystkie numery, jakie zarejestrowali podczas pierwszego etapu działalności. Zaprezentowane zostały w kolejności chronologicznej, co pozwala śledzić rozwój tej znakomitej, a jakże niedocenionej kapeli. Od 1980 do 1983, podróż od zabarwionego bluesem rocka, przez hard’n’heavy do najciężej brzmiących numerów. Drugi,bonusowy krążek zawiera jeszcze rzadsze kawałki, rejestrowane w siermiężnych warunkach ale powalające energią. Słychać inspiracje Black Sabbath (w oficjalnych nagraniach znacznie mniejsze). Na deser: Soldier 2014 razy cztery. Dzięki temu wszyscy możemy się kolejny raz przekonać, że ich powrót miał sens. Całość opatrzona interesującymi komentarzami muzyków i mnóstwem archiwaliów. Potęga! Więcej na www.facebook.com/soldiernwobhm

Vlad Nowajczyk [10]

wtorek, 14 października 2014

SOULWOUND „Seeing Red”

Kanki Records
Brzmi jak: thrash/death metal
Ci Finowie zawiesili się w złych dla thrashu czasach. Druga połowa lat 90-tych, brrr! Najwięcej zawdzięczają okołorootsowej Sepulturze, trochę też Slayerowi, (nowemu) Exodusowi i Fear Factory. To muza. Riffy początkowo drażnią prymitywizmem, by w połowie albumu siedzieć już konkretnie. Solówki szczątkowe i raczej bez polotu. Wokal, zaczynający od świniaków, z czasem pokazuje różnorodne umiejętności i ciągnie muzę w górę. Talentem Arto Jauho wyraźnie przewyższa kolegów z zespołu. Gdyby potrafili go doścignąć, byłby poziom Skeletonwitch. Takie bowiem skojarzenia przynosi końcówka tego nierównego, ale całkiem znośnego debiutu. Więcej na www.facebook.com/soulwoundband

Vlad Nowajczyk [5.5]

HAGSTONE „Ancient, Majestic”

Brzmi jak: stoner/doom
Mało tu stonera (Orange Goblin), więcej typowego kultu Black Sabbath. Okazjonalnie pojawiają się klawisze, nadające trochę tęczowego klimatu. Dla maniaków gatunku. Przyznam, że trochę się wynudziłem. Brakuje tego „czegoś”. Zaskoczenia. Choć na chwilę. I zioła chyba też za mało, albo to są jakieś mózgojeby. Więcej na www.hagstone.org

Vlad Nowajczyk [5.5]

MAD HATTER’S DEN „Welcome To The Den”

Inverse Records
Brzmi jak: Stratovarius w najlepszych czasach
Rzadko jaram się pitu-pitu metalem, tym razem będzie inaczej. Finowie z MHD to nowe wcielenie starego, przezajebistego Stratovariusa. Dawno to było, prawie 20 lat temu! Jak się okazuje, niezależnie od gatunku dobra muza się nie starzeje. Helloween + Rainbow i patataj do przodu. Świetne kompozycje, doskonałe wokale, mnóstwo solówek. W tym klawiszowych, które nie wkurwiają. Ani trochę! Nie taka lekka (mocne riffy!), ale łatwa i przyjemna muza. Polecam zamiast Kingdom Waves. Więcej na www.facebook.com/madhattersden

Vlad Nowajczyk [8.5]

poniedziałek, 13 października 2014

EVIL WHIPLASH „Evil Reincarnation”

Slaney Records
Brzmi jak: nierówna EPka
Cóż, gdy Evil Whiplash (cóż za idiotyczna nazwa!) grają blackthrasha, jest słabo. Nie tylko z powodu ograniczeń gatunku. Po prostu tam muza nie ma kopa, jest wtórna i nudna. Debiut był słaby, teraz nie lepiej. W dwóch kawałkach na tej EPce pojawiają się jednak wpływy hardrocka i od razu jest ciekawiej. Thin Lizzy is the way! Nadal nie wiem, co w nich widzi Kieran ze Slaney, ale nie jest to gówno. Bonusy niepotrzebne, bo znów jest kiła. I przedziwne brzmienie basu, jakby kable telefoniczne tam grały. Takiego „toxic thrashu” jak najmniej. Więcej na www.facebook.com/evilwhiplash

Vlad Nowajczyk [3.5]

PLAGUE ANGELS „Reign In Terror”

Earthquake Terror Noise
Brzmi jak: Reign In Kreator
Tytuł wiele wyjaśnia. Ale „Terror” to zapewne nie od „Terror Zone”. Włoski kwartet na nowo odkrywa przed nami uroki muzy wczesnego Slayera z „Haunting The Chapel” i „wiadomoczego”. Uzupełnia to, równie wczesnymi, klimatami a’la Kreator. Zbyt oczywiste, by można się tym jarać. Jest jednak wyjątek: kawałek „Federal Bureau Of Investigation (F.B.I.)” to istny hicior, mocno wyróżniający się na tle wypełniaczy. I za niego punkcik więcej, bo może być zaczątkiem czegoś własnego. Więcej na www.myspace.com/plagueangelsthrash80

Vlad Nowajczyk [5.5]

CONVENT GUILT „Convent Guilt”

Abysmal Sounds
Brzmi jak: punkujący heavy metal (tak!)
Spore zaskoczenie. Większość znanych mi fanów punka nie cierpi heavy metalu. W drugą stronę to tak nie działa, czego najlepszym przykładem są ci Australijczycy. Słychać, że Angel Witch, Misfits i Samhain stanowią ich główne inspiracje. Efektem jest brudny i piekielnie wciągający heavy. Świetny materiał. Z rodzaju takich, których nie można przestać słuchać. Dlatego fakt, iż demo zawiera ledwie cztery numery, stanowi niezłą torturę. Nagrywać płytę, do kroćset! Więcej na www.facebook.com/conventguilt

Vlad Nowajczyk [8]

niedziela, 12 października 2014

DIABOLUS IN EXTREMIS „Parar El Tiempo”

Brzmi jak: hiszpańskojęzyczny Bay Area thrash
Logo i okładka nie naprowadzają na żaden trop, zaiste dobry to kamuflaż. Hiszpanie z D.I.E. grają bowiem klasyczny thrash z nielicznymi wycieczkami w techniczny death. Grają świetnie, na szczególną uwagę zasługuje basista Alex Gomez. Jego brat Pedro wycina na gicie fantastyczne sola, riffowo również powyżej normy. Cholera, to jest naprawdę utalentowany kwartet. Szkoda tylko, że hiszpańskojęzyczny. O ile język Cervantesa sprawdza się w doom czy heavy, w thrashu brzmi po prostu zbyt lekko i zwiewnie. Nie zmienia to faktu, iż debiut ekipy z Kadyksu jest bardzo udany i z pewnością szybko doszusują do krajowej czołówki. Cover Queen: wisienka na torcie. Więcej na www.facebook.com/diabolusinextremis

Vlad Nowajczyk [7.5]

ROTE MARE „The Invocation” / „The Kingdom”

Rotedoom Records
Brzmi jak: klasyczny doom najwyższej próby
Dwie płyty. Osobne, ale wydane w tym samy dniu. Aż się „Use Your Illusion” przypomniało, zabawne. Zabawne? Nic na tych dwóch ponadgodzinnych krążkach nie jest zabawne. Smutek, depresja, przygnębienie, beznadzieja... Możnaby tak ciągnąć w nieskończoność. Młodzi Australijczycy to nie tylko thrash, i bardzo dobrze. Zdecydowanie najciekawsze doomowe odkrycie ostatniego roku! Wpływy? Trouble (oj tak!), Celtic Frost, Reverend Bizarre, Candlemass, Pentagram, Saint Vitus i wiele innych. Z tym gatunkiem sprawa jest prosta: działa albo nie działa. Rote Mare działa że ja pierdolę. Ciary na plecach gwarantowane, nie zamykać się z tymi płytami w ciemnych pomieszczeniach!
Więcej na www.facebook.com/rotemaredoom

Vlad Nowajczyk [10] i [10]

EXORCIZER „Mechanism Of Decay”

Brzmi jak: techniczny thrash metal
Aż sześć lat minęło od udanej EPki o Beduinach, sporo w międzyczasie się zmieniło. Przede wszystkim wrócił Coroner i tym samym Francuzi powinni przemyśleć dalszą muzyczną drogę. Ich debiut to bowiem hołd dla „Mental Vortex”, z okazjonalnymi wycieczkami w kierunku Death, Sadus, Atheist czy Pestilence. Świetnie skomponowany i zagrany techno-thrash. Wokalnie 666% Coronera i pod tym względem przydałaby się odrobina zróżnicowania, ci genialni Szwajcarzy są tylko jedni! Dość narzekań, prawie godzinny album mija zdecydowanie za szybko i wciąż nie odkrył przede mną wszystkich swych tajemnic. Muzyczna uczta? A jakże! Więcej na www.facebook.com/exorcizer

Vlad Nowajczyk [8.5]

BUNSCH „Dzikowy skarb”

Yield Production
Brzmi jak: ilustracyjny heavy metal
Umiejętność czytania książek w narodzie zanika. Żyjemy w coraz większym tempie i brak czasu daje się we znaki. W epoce przedinternetowej połykałem tony tomów, dziś z trudem znajduję chwile na kilka w roku. Nie obrażę się zatem, jeśli większość z Was nie wie, kto to Karol Bunsch. Jego piastowską trylogię połknąłem w połowie podstawówki. Nie pamiętam, jakiej muzyki przy tym słuchałem. Obawiam się, że nic dobrego to nie było, akurat rówieśnicza presja pchała w kierunku mocno popowym. Cóż, dziś, zakładając że czas byłby, włączyłbym dzieło olkuskiego twórcy, Tomasza Barczyka. 40 minut mija jak z bicza strzelił. Epickie gitarowe pasaże, odrobina klawiszy w tle. Odstają nieco partie perkusji, ale przynajmniej nie nagrał ich automat. Na koniec motyw z jedynie słusznego Robin Hooda, co trochę nie pasuje do bitwy pod Cedynią. Oceny nie będzie, bo z niczym tego w Polsce porównać się nie da. Warto. Więcej na www.youtube.com/user/yieldolkusz

Vlad Nowajczyk [-]

THRASHQUATCH „Rager At The Lake”

Brzmi jak: hillbilly thrash
Kalifornia wciąż ma dobry klimat dla klasycznego, metalowego łojenia. Thrashquatch (cóż za nazwa!) grają w sprawdzonym stylu. Slayer zawsze na czasie, nieprawdaż? Zwłaszcza, gdy stanowi punkt wyjścia, nie zaś źródło kradzionych riffów. Tym panom pomysłów nie brak, ani przez chwilę nie ma wrażenia obcowania z coverbandem. Do tego masa miodnych solówek i teksty o mitycznej bestii znad jeziora. Nie będzie to żadna płyta roku, lecz radość ze słuchania pozostawia ogromną. Więcej na www.thrashquatch.bandcamp.com

Vlad Nowajczyk [7]

sobota, 11 października 2014

CRUCIFLICTION „Heresy Is Met With Fire”

Brzmi jak: klon Megadeth
Lubicie Megadeth z lat 1986-92? To polubicie też Crucifliction. Czwórka Kanadyjczyków po prostu kalkuje pomysły Mustaine’a z najlepszych lat jego kariery. Chris Robertson podrabia też wokalizy Rudego. Cóż tu więcej pisać. Muza świetna, błyskotliwie zagrana, tyle że podpisani pod nią powinni być inni autorzy. Więcej na www.facebook.com/crucifliction

Vlad Nowajczyk [5]

piątek, 10 października 2014

UNCHAINED BEAST „Guiding The Lamb”

Brzmi jak: melodyjny heavy/thrash
Logo, nazwa i okładka sprawiły, że nastawiłem się na cepeliadę. Po ujrzeniu fot zespołu zacząłem się zastanawiać, czy nie jest to połączenie cepeliady z indie rockiem albo pop punkiem. Jakie to szczęście, że Norwegowie okazali się po prostu mało ogarnięci w kwestiach wizerunkowych. Muzycznie mucha nie siada. Wyśmienicie skomponowany, błyskotliwie odegrany heavy/thrash. Najbliżej im chyba do Megadeth z początku lat 90-tych, słychać Metallikę (zaczynali jako coverband), ale od początku Unchained Beast mają swój styl. Będzie o nich głośno. Więcej na www.facebook.com/unchainedbeastband

Vlad Nowajczyk [7.5]

SOLANUM „Solanum”

Brzmi jak: dzieci Vio-lence i Kreatora
Krótkie demo na którym wszystko siedzi. Solanum łoją klasyczny, bezkompromisowy thrash. Ozdabiają go bardzo dobrymi solami. Całość brzmi niczymi Vio-lence bez Seana Killiana, za to z kreatorowymi partiami. Wokal na tyle ciekawy, że ciężko go porównać do kogoś z Wielkich. Za wyjątkiem Mille Petrozzy w wyższych partiach. Interesujący debiucik, ciekaw jestem dalszych poczynań tej ekipy.
Więcej na www.facebook.com/solanum.thrash1

Vlad Nowajczyk [-]

czwartek, 9 października 2014

RIPSAW „An Evening In Chaos...”

No Remorse Records
Brzmi jak: oldschoolowy thrash
Powracający na scenę staruszkowie z Kansas  twierdzą, że grają blackened thrash. Zapewne mieli na myśli daleką od rewelacji dyspozycję, oznaczającą sporo uproszczeń w ich grze. Wcale nie zniża ich to do poziomu nieudaczników, podobnie jak u Deathrash wypadałoby nieco więcej poćwiczyć, by dorównać formą młodzieży i wciąż aktywnym weteranom. Thrash to nie popierdółki... Tym niemniej nowe numery to tradycyjny thrash z 1982-84. Podobnie mają się sprawy z niepublikowaną demówką z 1987 roku. Ten materiał, wyprodukowany przez samego Marka Sheltona, został poddany masteringowi dopiero w 2013 roku. Brzmi brudno, acz zacnie. Kłaniają się wczesne Metallica, Exodus i Slayer. Jako bonus dostajemy DVD z autobiografią kapeli. Zdecydowanie jest to płyta dla maniaków thrashu, do których i ja należę. Więcej na www.facebook.com/r.i.p.sawchaingang

Vlad Nowajczyk [6]

DAWN OF ANGUISH „Prologue In Black”

Brzmi jak: doom
Malta = doom. W najbardziej skatolonym państwie w Europie grobowy nastrój to oczywista oczywistość. Simeon Gatt, bębniarz genialnego Forsaken, potrzebował odskoczni od macierzystej formacji. By grać doom, a jakże. Dawn Of Anguish to typowy heavy/doom, z pysznymi melodiami, epickimi kompozycjami i fantastycznym klimatem. Zaledwie trzy kawałki, proszę o jeszcze! Wokalom Alexa Carachi brak nieco głębi, ale przed chwilą słuchałem Martirii... Solidne demo. Więcej na www.facebook.com/dawnofanguish

Vlad Nowajczyk [7]

MARTIRIA „R-Evolution”

Rocksector Records
Brzmi jak: heavy/doom
Przez wiele lat Włosi z Martirii korzystali z usług byłego wokalisty Warlord, Ricka Andersona. Szósty album w ciągu dziesięciu lat ozdobiły jednak partie świeżaka: Flavio Cosmy. Debiutant wcale nie obawiał się wskoczenia w spore buty i już na początku krążka przebił poprzednika. Co za głos! Głęboki, czysty, gładko przeskakujący po skalach, wyciągający wysokie i niskie partie z niezwykłą lekkością. Talent czystej wody, z miejsca stał się poważnym atutem kapeli. Słychać, że wzorem był dla niego sam Dio. Nie jedyny to łącznik ze zmarłym mistrzem. Za bębnami zasiadł bowiem sam Vinny Appice (znany nie tylko z Dio, ale i Black Sabbath). Oczywiście robi doskonałą robotę. Obaj fantastycznie wpasowali się w klimatyczną, melodyjną i ciężką muzę Martirii. Płyta bez słabych punktów, pod warunkiem że klasyczny heavy i takiż doom odbieracie jak należy. Więcej na www.martiria.com

Vlad Nowajczyk [9]

środa, 8 października 2014

STARBLIND „Darkest Horrors”

StormSpell Records
Brzmi jak: klasyczny heavy metal
Gdy tylko gdzieś pojawia się jakaś nowa fala, szybko do roboty biorą się trzydziestoparoletni Szwedzi. Kraj ów pęka w szwach od ilości zdolnych muzyków, nie dziwota zatem. Część muzyków Starblind miała już do czynienia z klasycznym metalem, inni przesypywali wcześniej gruz. Udało im się stworzyć doskonale działającą maszynę. Iron Maiden, Helloween, Judas Priest, Virgin Steele, Hell – to nazwy, które rzucają się w uszy przy słuchaniu „Darkest Horror”. Sztokholmski kwintet nie bawi się w żadne nowinki. To jest granie z drugiej połowy lat osiemdziesiątych, wzbogacone o odrobinę „Fear Of The Dark”. Krytyczni fani od dawna bezpłodnych Ajronów mogą zakładać pampersy, tak im ten krążek się spodoba. Jest w „Darkest Horrors” coś uzależniającego, co ostatnimi czasy potrafili wykreować tylko Accept i wspomniane Hell. Nie ten poziom jeszcze, oczywiście, ale Starblind są na dobrej drodze. Więcej na www.facebook.com/starblindtheband

Vlad Nowajczyk [8.5]

VENGEANCE WITHIN „Deifying The Human Intellect”

Brzmi jak: nieobrobiony „duński metal”
Hasło „duński metal” bardzo mi przypadło do gustu, w odróżnieniu od opisywanej nim muzy. Jest to bowiem konglomerat niemal wszystkiego, co w ciężkim graniu było „modne” przez około piętnaście lat. Różne są konfiguracje, ale misz-masz zawsze. Amerykański (ha, cóż za niespodzianka!) duet (!!!) za podstawę bierze melodeath. Kolejne warstwy to panterowy southern groove i tzw.NWOAHM, czyli w dużej mierze Lamb Of God. Nie zapominajmy o przyprawieniu deathcorem. Efekt? Przyznam, że gdyby nie obietnica zrecenzowania tej płyty, wywaliłbym ją błyskawicznie. Początek albumu odrzuca, a wrażenie podwórkowości potęgują komputerowe bębny. Brrr. I tak mija sześć kawałków, po czym coś się zaczyna dziać. Kompozycje przestają irytować, pojawia się przestrzeń i klimat. Zakończenie krążka to już nieśmiała obietnica czegoś bardziej interesującego w przyszłości. Szanse na to są, bowiem gitarzysta Sonny Luciano zebrał pełny skład. Od tego należało zacząć... Więcej na www.facebook.com/vengeancewithin

Vlad Nowajczyk [3]

ALKIRA „Red Devil”

Brzmi jak: tłusty thrash
Fajny tytuł, jako wieloletni fan Czerwonych Diabłów z Manchesteru (od 1992!) zostałem kupiony od razu. Tylko cztery numery, za to długie i dobrze skomponowane, składają się na drugą EPkę australijskiego kwartetu. Jeśli pomyślicie, że kraina kangurów stała się istną kopalnią klasycznych gatunków metalu, macie rację. Dokładnie tak się dzieje. Ekipa ze Strathalbyn prezentuje mniej ortodoksyjne podejście do thrashu. Takie oto równanie przyszło mi do głowy. Exodus x Pantera x Pro-Pain. Potężne, tłuste brzmienie. Świetne melodie, nie gorsze sola. Wszystko na swoim miejscu. Zero słabych punktów. Z takim materiałem tylko czekać na pełnoczasowy debiut. Więcej na www.facebook.com/alkirametal

Vlad Nowajczyk [7.5]

czwartek, 2 października 2014

CHEMICAL WAY „U.F.NO!”

Brzmi jak: punk’n’thrash
Jakaż cudownie krzywa perka! Serio, organiczne brzmienie, bez równania, słucha się świetnie! Punk as fuck! Klimat wczesnego DRI za sprawą sekcji rytmicznej, bo gitary i wokale to raczej uwielbienie dla Suicidal Tendencies i Bay Area. Pięć intensywnych, szybkich kawałków, które potrafią uzależnić. Nietrudno zauważyć, że pozostali grajkowie nie słuchają bębniarza. Ciekawa idea, sprawdzająca się tu w stu procentach. Więcej na www.facebook.com/chemicalwaythrash

Vlad Nowajczyk [-]

KINGDOM WAVES „Damned Beauty Overture”

Big Crank Records
Brzmi jak: pozłacany cukierek o smaku gówna
Dopracowana oprawa graficzna. Spójny imedż. Niezły koncept. Na tym kończę częśc pochwalną, pora na bezlitosne fakty. Piraci i metal, metal i piraci. Natychmiast staje przed oczyma Rock’n’Rolf i jego stara załoga, siejąca postrach klasycznym heavy. A tu zonk. Obawiam się, że poznańscy „piraci” zostaliby zabici śmiechem przy próbie abordażu plażowego pontonu. Ich muza, buńczucznie zwana „symfonicznym metalem”, to plastik, plastik i jeszcze raz plastik. Klawisze. Są wszędzie. Brzmią jak średniej klasy syntezator Casio, nagrywany przez amatora. Cienko, ale głośno. Wygrywają skoczne melodyjki i robią za całość muzy. Co jakiś czas pojawiają się gitarowe solówki. Znikąd, bo riffów zbyt wielu tu nie znajdziecie. Sekcja pyka sobie w tle i nie przeszkadza kibordom. Wokal. Osobna kwestia. Nosowe, płytkie śpiewanie kojarzy się z Secrecy dla ubogich, w gatunku p2p2 kładzie całość. Angielszczyzna... ojojoj. Idealnym podsumowaniem albumu jest „The Pirate Wedding Day”. Gdy usłyszałem to „coś”, pomimo słabizny wcześniejszych kawałków, oniemiałem. Wiejska potańcówa ze Stolec Orkiestra pełną gębą. Zaprawdę powiadam Wam, Coma jest bardziej metalowa od Kingdom Waves. Gdyby to był okręt, należałoby go zatopić. Więcej na www.kingdomwavesband.com
Vlad Nowajczyk [1.5]