sobota, 31 marca 2012

DISTRAUGHT „Unnatural Display Of Art”

Voice Music
Brzmi jak: nowoczesny (ale bez przesady) thrash metal
Brazylijczycy, którzy nie brzmią jak Sepultura. Do niedawna niemożliwe, dziś to już norma. Distraught inspirują się najnowszymi dokonaniami Exodusa, co słychać w riffach i solówkach. Dodają sporo wpływów Death, zwłaszcza w wokalu oraz dość liczne wstawki melodeathowe. Efekt jest zaskakująco fajny. Wszystko trzyma się kupy, Distraught grają cholernie gęsto i pomysłowo. Dużo zacnych solówek. Kilka patentów zapada w pamięć od pierwszego przesłuchania, inne muszą dojrzeć i też zostają w głowie. Czwarty (a pierwszy wydany poza Brazylią) album weteranów z Porto Alegre należy uznać za udany! Więcej na www.myspace.com/bandadistraught
Vlad Nowajczyk [8]

piątek, 30 marca 2012

HELLRIDER „Hellrider”

Raven Records
Brzmi jak: kał miesiąca
Napisać, że „Hellrider” jest płytą złą, to eufemizm. Mamy tu do czynienia z albumem WYBITNIE złym. Jako żywo staje przed oczyma niezapomniana Florence Foster – Jenkins z arią „Królowej nocy” Wolfganga Amadeusza. Z jednym zastrzeżeniem: Hellrider to pięć beztalenci. Wszystko tchnie tu sonicznym koszmarem. Nikt z „muzyków” nie umie grać, nie zdziwiłbym się gdyby na co dzień parali się leśnym blekiem... Sądząc po imedżu jest to możliwe. Koszmarny, tragiczny, niesłuchalny wokal. Komputerowo równana sekcja, której wyrównać do końca nie sposób. Krzywe, podwórkowe riffy, pokryte solówkami, granymi jakby ich autorom palce zaplątały się w struny i walczyli nie tyle o muzykę, a wręcz o życie. Jeden z kawałków nosi tytuł „Bishop Of Down”, angielszczyzna wszak kuleje nie mniej niż muza. W swej chorej wyobraźni pod warstwą makijażu ujrzałem pięciu synów Rysia z „Klanu”. Grających przy tym RAC, bo Hellrider poziomem sięga tego pociesznego gatunku. Pora na piwo, jeśli ktoś chce się pośmiać na imprezie, polecam. W innych przypadkach: unikać jak grypy żołądkowej. Więcej na www.myspace.com/hellridermetal
Vlad Nowajczyk [0!]

PS. Zapomniałbym o "coverze" HELL "Quest". Nie poznałem tego genialnego numeru... Trudno, odejmuję jeszcze punkt. Pierwsza, odkąd param się pismactwem, nota ujemna. 

czwartek, 29 marca 2012

DARK BLACK „Sellsword”

Stormspell Records
Brzmi jak: wczesne Mercyful Fate
Przebojowe galopady, silne zakorzenienie w NWOBHM i rozśpiewany, rozwrzeszczany, rozfalsetowany chwilami wokal. Ta muza ma niezłą siłę nośną, ale wszystkie drogi, którymi podążało Dark Black w celu uzyskania swego brzmienia, krzyżują się w punkcie oznaczonym: Mercyful Fate. Taaak, w Lancaster w Pennsylvanii wynaleziono wehikuł czasu. Dobrze to, zważywszy wieloletni zastój u kultowych Duńczyków oraz ewolucję ich stylu na przestrzeni trzech dekad. Mniej, bo amerykańscy debiutanci mają teraz ciężki orzech do zgryzienia, jeśli próbować będą stworzyć coś zupełnie od siebie. Słucha się świetnie! Więcej na www.myspace.com/darkblack
Vlad Nowajczyk [6]

środa, 28 marca 2012

CATCH 22 „Monumetal”

Metal On Metal
Brzmi jak: zmęczenie materiału
C.J.Berry wypuszczał, przy pomocy zmieniającego się personelu, bardzo dobre powermetalowe płyty w latach 1997-2008. Ostatnio ostał mu się jeno basista Jason Antil i najwyraźniej liderowi Catch 22 zabrakło głosu doradczego. Najnowsze dzieło okazuje się cholernie nudne, płaskie i niedorobione. Jedyne, do czego nie można się przyczepić, to solówki. Jak zwykle. Wokal, pomimo różnorodności, prezentuje sporo niedoróbek. Riffy... no właśnie, tu jest pies pogrzebany. Berry’emu skończył się arsenał niszczących riffów. Te obecne na „Monumetal” nie zabijają. Nawet nie bolą, ani nie kłują. Ledwie łechcą. Nie sposób skreślać zasłużonego podziemniaka po jednej wpadce, ale następny Catch 22 musi być naprawdę konkretny. Taki jak wcześniej. Więcej na www.myspace.com/catch22metal
Vlad Nowajczyk [4]

wtorek, 27 marca 2012

RED WARLOCK „Serve Your Master”

My Graveyard Productions
Brzmi jak: piekielnie dobry heavy/power metal
Oto debiut kolejnego zespołu, który powinien wstrząsnąć sceną. Włosi mają najwyraźniej do czynienia z wyjątkowo zdolnym pokoleniem muzyków, wszak wypuścili wiele niszczących pocisków we wszystkich gatunkach klasycznego metalu. Red Warlock to odpowiedź na zakończenie działalności Jag Panzer. Najwięcej czerpiąc z epickiego okresu działalności kultowej ekipy z Kansas, dorzucają wpływy Metal Church, Nevermore i... Scorpions (zajebista ballada!). Efektem jest materiał spójny, przebojowy i mający wszelkie cechy najlepszego debiutu roku 2010. Fenomenalny wokalista, kolo może iść w szranki z samym Kimem Benedixem Petersenem. Red Warlock umieją grać szybko, umieją wolno i klimatycznie, potrafią też łączyć różne metalowe światy.  Ech, żeby tak w Polsce... Więcej na www.redwarlock.com
Vlad Nowajczyk [9]

DIVISION „Control Issues”

2/5 Gone Records
Brzmi jak: spasiony kocur z obciętymi pazurami
Division bardzo chcą być Savatage. Do tego stopnia, że zgodzili się nawet być podobni do Mistrzów z ich schyłkowego, mało inspirującego okresu. Przyznać należy, że całkiem nieźle im to podrabianie wychodzi. Gdyby nie wokal, unikający świadomie górek, niejeden słuchacz mógłby się nabrać. Świetne, rozbudowane kompozycje. Niezwykle wysoki poziom instrumentalistów. Niestety, przejmując styl z „The Wake Of Magellan” z całym dobrodziejstwem inwentarza, nie mogli ominąć mielizn. Mielizn zbyt wielu, by uznać ten album za bardzo dobre dzieło. Brak tu zapamiętywalnych melodii. Są, owszem, ale rozwodnione przez instrumentalny onanizm. Tylko „Perfect Little Slave” nie chce wyjść z głowy. Na koniec, wspomniany już, wokal. Nick Kelly jakby bał się zmęczyć trudniejszymi patentami, śpiewa więc bezpiecznym środkiem. Brak mu ostrości. Tak jak i całej formacji. To taki duży, spasiony kocur z przyciętymi, by nie drapał dywanów i mebli, pazurami. Więcej na www.facebook.com/divisionusa
Vlad Nowajczyk [5.5]

poniedziałek, 26 marca 2012

FOCUS INDULGENS „The Past”

Doom Mood
Brzmi jak: psychodeliczny doom
Ależ schizolska muza! Włoski duet długo przygotowywał się do wydania debiutanckiego długograja i słychać, że swój styl kreowali latami. Totalna psychodela a’la lata 60-te została dociążona sabbathowskimi riffami. Pojawiły się też nieliczne akcenty współcześniejsze, jak nawiązania do Candlemass czy Mercyful Fate. W Italii tradycja niekonwencjonalnego pojmowania doom metalu jest żywa od dawien dawna (Death SS). Nie dziwi nic... Nie zabrakło tu przeszkadzajek i fletu, oraz parodystycznego zacięcia w coverowaniu Jimi Hendrixa („Voodoo Child”). Choć całej płyty słucha się świetnie, a maniera Carlo Castellaniego (nie tembr głosu, maniera!) ociera się o Andrew Eldritcha, dodatkowo poszerzając krąg skojarzeń, na Hendriksie polegli. Miała być parodia, wyszedł klops. Utwór wokalnie leży. I za to wypadało odjąć punkty, bo autorskie kawałki są genialnie chore. Więcej na www.myspace.com/focusindulgens
Vlad Nowajczyk [6]

GALLOW GOD „False Mystical Prose”

Brzmi jak: klasyczny doom z wpływami lat 90-tych
Anglicy mają talent do doomu, zresztą jak tu się nie frasować przy ichniej pogodzie? Gallow God, talenciaki z Londynu, zadebiutowali świetnie. Tylko cztery numery, ale aż 38 minut. Kłaniają się Count Raven, Solstice i... chwilami stara Anathema, jeszcze z Darrenem na wokalu. Jest więc klasycznie, z domieszką death/doomu, odrobiną klawisza tu i ówdzie. Płyta bez popitki wejdzie fanom jednej i drugiej opcji żałobnego grania. Nie wspomniałem, że jest cholernie ciężko? Jest. W tym roku nowa płyta, możecie już szykować chusteczki. Więcej na www.gallowgod.co.uk
Vlad Nowajczyk [8]

SSS „Problems To The Answer”

Earache Records
Brzmi jak: zmęczenie materiału
SSS czyli Short Sharp Shock zaczynali jako podziemna sensacja odradzającego się gatunku, zwanego crossover. Dbali o ciekawą otoczkę swej muzyki, dobrze kombinowali i szybko zostali przechwyceni przez Earache. Debiut był bardzo udany, druga płyta również. Test trzeciej... i zaczęły się schody. „Problems To The Answer” jest nudna. NYHC najlepiej grają jednak kapele z Wielkiego Jabłka. W przypadku Brytoli oczekiwać należało zdecydowanie więcej thrashowych patentów spoza pakietu stale obecnego w muzie takich tuzów jak Agnostic Front. Trzecia niemal identyczna płyta? Przerabialiśmy to już w przypadku Municipal Waste. SSS wyszło jeszcze gorzej. Z 25 kawałków, tylko jeden ma rozpoznawalny riff i ciekawą konstrukcję. To ostatni, instrumentalny ”Strangenotes”. Mało. Bardzo mało jak na kapelę o pewnych ambicjach. Sami to chyba zrozumieli, bo tuż po wydaniu krążka wymienili połowę składu. Poważne ostrzeżenie, ale jeszcze nie należy ich skreślać. Więcej na www.myspace.com/shortsharpshockuk
Vlad Nowajczyk [4]

niedziela, 25 marca 2012

THE HOUNDS OF HASSELVANDER „The Ninth Hour”

Brzmi jak: doskonały doom metal
Jeden z ojców gatunku zwanego doom metalem wrócił niedawno ze swym solowym projektem. Prawie wszystko sam skomponował i zagrał. Wyjątkiem są partie basu oraz „Don’t Look Around” z repertuaru Mountain. Jak na klasyka przystało, Joe nie daje ciała. Do kroćset, mało powiedziane, ta płyta jest GENIALNA! Doskonałe, przepiękne połączenie wszystkich nurtów klasycznego doom. Od psychodelii po heavy-doom, mamy tu mnóstwo smaczków świadczących o niebywałym kunszcie autora. Nad wszystkim unosi się, a jakże, duch Pentagram. Kopalnia boskich riffów, solówek, przejść, zwolnień, melodii, po prostu miazga. Nie tylko ścisła czołówka ubiegłego roku, ale i jedna z najlepszych metalowych płyt wydanych w XXI wieku. „No one is better than me” śpiewa Hasselvander w „Heavier Than Thou” i należy mu przyznać rację. Słuchać na kolanach. Słuchać koniecznie i bić pokłony. Więcej na www.myspace.com/thehoundsofhasselvander
Vlad Nowajczyk [10!]

ALTARS OF DESTRUCTION „Gallery Of Pain”

Violent Journey Records
Brzmi jak: Hell Awaits Strikes Back
Przez trzy lata (1986-89) nazywali się A.O.D. i dorobili kultowego statusu w macierzystej Finlandii. Po reaktywacji w 2008 używają już pełnego rozwinięcia nazwy i doczekali się wreszcie płyty. Całkiem udanej, zważywszy że ich niewątpliwi idole zarzucili podobne granie 28 lat temu. Na „Hell Awaits” konkretnie. Nie sposób nie zauważyć, że Finowie bardzo chcieli rozwinąć styl znany z tego klasycznego krążka. I wiecie co? Udało im się. „Gallery Of Pain” to album w typie „Hell Awaits”. Nie chamska zrzynka, po prostu kontynuacja. W szybszych fragmentach kłania się wczesny Testament i dobrze jest. Naprawdę im to wyszło! Więcej na www.myspace.com/aodgalleryofpain
Vlad Nowajczyk [7]

HELL’S THRASH HORSEMEN „Going Sane”

HTH Productions
Brzmi jak: NWOTM z Rosji
HTH pochodzą ze Smoleńska. Zapewne mają więc wiele wspólnego z brzozą i spiskiem lewackich lemingów nad zwłokami pomordowanych bohaterów IV RP. Już sam brak utworu o najważniejszej katastrofie XXI wieku o tym świadczy. Ekipa Nika Komszukowa łoi klasyczny thrash, co w Rosji nie jest zbyt popularne. Spore wpływy Exodusa, Testamentu, Nuclear Assault i Whiplash (wokale!). Doskonale słyszalny i nieźle mieszający bas, solidne bębny, zapamiętywalne riffy i solówki. Dobrze jest! Byłoby bardzo dobrze, gdyby nie wokalista. Nie sama maniera, nie tembr głosu, ale rażące niedociągnięcia w próbach „wyciągania” kwalifikują Aleksandra Iwanowa do przyspieszonego kursu emisji. Zespół warto jednak obserwować i (p)odsłuchiwać. Może nawet podrzucić Macierewiczowi. Więcej na www.hth-band.com
Vlad Nowajczyk [6]

PŸLON „Armoury Of God”

Quam Libet Records
Brzmi jak: klasyczny doom
Szwajcarskie trio ma na koncie już cztery albumy, ale dopiero najnowszy trafił w moje łapska. Klasyczne granie, wypadkową Saint Vitus, Candlemass,  Count Raven i Black Sabbath, urozmaicają rozbiegane solówki a’la stare Paradise Lost. Ech, przypominają się czasy, gdy „paradajsi” rządzili! Bardzo dopracowane kompozycje, niestety podporządkowane kaznodziejskiej warstwie lirycznej. Nawet cover Nemesis (pre-Candlemass dla niewtajemniczonych) „Somewhere In Nowhere” został przerobiony w tym duchu. Nie lubię mieszania metalu z religią, i za to ocena jest niższa. Muzyka jednak ze wszech miar godna polecenia, do tego atrakcyjnie wydana. Więcej na www.pylon-doom.net
Vlad Nowajczyk [7]

SUICIDE WATCH „The Culling Of Humanity”

Slaney Records
Brzmi jak: nieudana podróbka Municipal Waste
Logo ze zwykłej wordowskiej czcionki wydało się niedbałością, okazało się zwiastunem klęski. Panowie z Suicide Watch bardzo chcieliby być Municipal Waste lub Exodusem. W tym celu nagrali sześć niemal identycznych kawałków, opierając je na patentach znanych z płyt Amerykanów. Jako urozmaicenie dodali pojawiący się w chórkach kiepski growl. Materiał przelatuje zupełnie bez echa, jedyne co pozostaje w głowie, to techno-industrialny remiks tytułowego utworu. Jest więc naprawdę miałko, nudno i bezpłciowo. Czyli źle. I to w moim ulubionym gatunku... Więcej na www.myspace.com/suicidewatchthrash
Vlad Nowajczyk [2.5]

piątek, 23 marca 2012

DRAKAR „Let Draka (Dragon Music Of Prague – Mystic Metal)”

I Hate Records
Brzmi jak: soundtrack do czeskiej kreskówki
Przedziwna płyta. Niby niektóre patenty speed i thrashmetalowe, ale całość, z uwagi na zupełnie niemetlowy patos i powtarzalność, sprawia wrażenie ścieżki dźwiękowej do kreskówki. Oszczędne wokale, czeski w wersji syczanej i cedzonej przez zęby za cholerę nie brzmi ciężko. Gdy Drakar przyspiesza, tytułowy smok zapewne wzlatuje nad miastem. Nie podejmuję się oceny, gdyby muzyce towarzyszyły wizualizacje, byłaby bardziej strawna. To nie są knedliczki ani smażeny syr, prędzej drożdżówka z musztardą lecąca pionowo z parteru w stronę dachu. Co oni w tym 1989 roku palili? Boję się domyślać. Więcej na www.ihate.se
Vlad Nowajczyk

PROPHECY „Legions Of Violence”

EBM Records
Brzmi jak: trzecia fala Bay Area
Trzeciej fali niestety nie było, ale za sprawą tych Brazylijczyków można się zastanowić, jak mogłaby brzmieć. Ich debiutancki album to mieszanina Exodusa z okolic „Fabulous Disaster”, wczesnego Testamentu, dwóch pierwszych Forbiddenów i Vio-lence. Wszystko zajebiście, przebojowe i ambitne granie. Niestety, śpiewającemu gitarzyście Rogerio Avlisowi zdarzają się hetfieldyzmy. O tak, te irytujące końcówi  „ayy”, „yii”, których nadużywanie pociągnęło większość młodych kapel thrashowych z przełomu 80/90s w otchłań zapomnienia. Za to duża krecha, ale i tak warto posłuchać, bo wysokie zaśpiewy a’la Russ Anderson są znakomite. Więcej na www.myspace.com/prophecythrash
Vlad Nowajczyk [6]

FANTHRASH „Trauma Despotic”

Brzmi jak: podróbka „Blessed Are The Sick”
Zachwycony świetną płytą, ponownie sięgnąłem po EPkę lublinian. I już wiem, dlaczego przeleżała tyle czasu w zakurzonym pudle oraz czemu przeszła bez echa. Po co nazywać muzykę thrashem, gdy przez 14 minut jego zawartość wynosi 0%? Przecież to, co serwuje tu Fanthrash, jest niczym innym jak kopiowaniem Morbid Angel z okresu, gdy zwolnili. Nic więcej tu nie ma i nawet wysoki poziom wykonawczy nie ratuje tego materiału, wszak gamonie nie daliby rady kalkować Treya i spółki. Cóż, nie dawałem im zbytnich nadziei na przyszłość, tym większe było moje zaskoczenie przy okazji „Duality Of Things”. Więcej na www.fanthrash.com
Vlad Nowajczyk 

FANTHRASH „Duality Of Things”

Rising Records
Brzmi jak: death/thrash na światowym poziomie
O kur... mięsny jeż się ciśnie na usta po usłyszeniu tej znakomitej produkcji. Lubelski Fanthrash wrócił z pełnoczasowym debiutem po ćwierćwieczu od założenia kapeli. W porównaniu do wcześniejszej EPki, o której powyżej, zmianie uległy proporcje. Więcej thrashu i sporo jazzu! Pod względem ciężaru gatunkowego blisko im do Atheist, poziom też podobny. O tak, naprawdę wiedzą jak trzymać instrumenty! Także wokal znacznie się poprawił, Less używa różnych technik, a polskojęzyczna melodeklamacja naprawdę robi wrażenie. Nie jest to muzyka łatwo wpadająca w ucho, trzeba pozwolić jej dojrzeć. Tak uczyniłem i teraz zbieram plony, „Duality Of Things” jest płytą na wysokim, światowym poziomie! Tylko o co chodzi z tym miażdżeniem wentylatorów? Więcej na www.fanthrash.com
Vlad Nowajczyk [8]

czwartek, 22 marca 2012

MADMAZE „No Time Left...”

Brzmi jak: ekstrakt z "The Formation Of Damnation"
Lubicie Testament? Kto nie lubi, ten zjeb głuchy, oczywista oczywistość. Ale czy jaracie się „The Formation Of Damnation”? Tu już odpowiedź nie może być jednoznaczna. Chuck Billy i spółka chcieli trafić do wszystkich swoich fanów, w wyniku czego płycie brak zdecydowanego kierunku. Nie przeszkodziło to włochom z Szalonego Labiryntu w przekalkowaniu patentów z owego krążka i upchnięciu ich w czterech numerach na niniejszej EPce. Zajebista technika, sola jakby wyszły spod palców mistrza Alexa, bardzo fajne kompozycje, super melodie. I zero. Zero własnego „ja”. Pozostawiam bez oceny, bo ku mojemu przerażeniu „No Time Left...” podoba mi się i słucham jej częściej niż oryginału. Więcej na www.facebook.com/madmazethrash
Vlad Nowajczyk

RISE AND SHINE „Empty Hand”

I Hate Records
Brzmi jak: stoner/doom z pseudoartystką na wokalu
Zrobiło mi się żal kiepskich płyt. Leżą sobie, opuszczone, niezrozumiane... Wybrałem więc tych Szwedów, niech mają za swoje! Wyobraźcie sobie głos, barwą przypominający krzyżówkę Janis Joplin z Ewą Demarczyk. Już? A teraz pomyślcie sobie, co byłoby, gdyby jego posiadaczka nie miała umiejętności ani zbyt dużych możliwości wokalnych, za to koszmarną, pseudoartystyczną manierę. I już nie musicie słuchać tych hippie metaluchów, bo obcowanie z paszczowymi wyziewami Josabeth Leidi do przyjemności nie należy. Zespół łoi całkiem niezły stoner/doom, bardziej hipisowski niż Trouble z 1990 roku, ale niestety, pani pseudartystka wszystko kładzie. Cóż, nie chciałbym znać ich dilera, skoro od 19 lat nie przeszkadza im to fatalne wycie. Więcej na www.myspace.com/flowerpowermetal
Vlad Nowajczyk [3]

ARMOR COLUMN „Maximum Collateral Damage”

EBM Records
Brzmi jak: następcy Control Denied
Moja polityka recenzencka kiedyś się na mnie zemści. Wybieram z pudeł co smaczniejsze kąski, a cuchnące kloce upycham po kątach... Żartuję, wszak wciąż przybywają nowe, świetne krążki! Nie mam więc żadnych wyrzutów sumienia, że właśnie piszę o Armor Column. Ta ekipa z Albany powstała w oparciu o deathmetalowych techników ze Skinless i Held Under. Gdy okazało się, że były wokalista tych drugich umie śpiewać, nie mogło im nie wyjść. „Maximum Collateral Damage” niszczy, miażdży i zostawia za sobą spaloną ziemię, zgodnie z obrazkiem na okładce. Podstawą są potężne riffy i głos Jeffa Andrewsa (zbieżność imienia i nazwiska z byłym basistą Exodusa przypadkowa), kojarzące się jednoznacznie z nieodżałowanym Control Denied. Nie jest to bynajmniej kopia ekipy Chucka Schuldinera. Andrews nie tylko śpiewa wysoko, potrafi też zawodzić średnim pasmem, wrzasnąć i ryknąć. Solówki przezajebiste i dobrze, że jest ich tak dużo. To jedna z tych płyt, które pozostawiają słuchacza głodnym z chwilą wybrzmienia ostatniego dźwięku. Wprawne ucho usłyszy wpływy Iced Earth i Anthrax, ale to przecież nie zarzut. Nie przegapcie ich. Więcej na www.facebook.com/armorcolumn
Vlad Nowajczyk [9]

środa, 21 marca 2012

BLOODRIDE „Crowned In Hell”

Violent Journey Records
Brzmi jak: thrash początku lat 90-tych z nowoczesną posypką
Po jedenastu latach działalności ten fiński zespół doczekał się wreszcie debiutu. I to jakiego! Ich promo z 2007 roku nie zapowiadało niczego wielkiego, a tymczasem udało im się stworzyć zajebisty kawał czystego thrashu! Wpływy? Slayer, Testament, Megadeth, Sodom, Kreator – wszystkie z końca 80’s i początku 90’s. Do tego wokal wyraźnie w stronę Robba Flynna na debiucie Machine Head i mamy przepis na mięsnego jeża a’la Suomi. Wybaczcie, nie mogłem się oprzeć, mnie też to rozwaliło. Zajebiste riffy, chwilami kojarzące się stopniem zaplątania z genialnym powrotem Exodusa. „Crowned In Hell” nie wchodzi od razu, trzeba jej pozwolić dojrzeć. Warto, cholernie warto! Więcej na www.bloodride.com
Vlad Nowajczyk [8]

SYLVATICA „Mosemanden”

Brzmi jak: bagienny folk/death metal
Duńska Sylvatica wyewoluwała z projektu blackmetalowego, czego już w ich muzie prawie nie słychać. Jest za to skandynawski folk, obudowany doom/deathowymi riffami, dwoma wokalami (growl i... drugi growl) i progresywnymi zapędami gitarzystów. Momentami skocznie, lecz głównie wgniatająco ciężko. Zespół doskonale się bawi swą muzyką i słychać to od początku. Materiał na „Mosemanden”, oprócz czterech świeżynek, zawiera utwory z debiutanckiego dema. Postęp ogromny, więc kolejna płyta może przynieść jeszcze ciekawszy, niekonwencjonalny metal. Oceny nie będzie, jako że od niedawna wspomagam Sylvatikę nie tylko dobrym słowem... Więcej na www.facebook.com/sylvaticaofficial
Vlad Nowajczyk 

OGŁOSZENIA PARAFIALNE

Miesiąc jeszcze nie minął od założenia bloga, a już widać że był to trafiony pomysł. Wielkie dzięki za Wasze opinie i przede wszystkim za samo czytanie publikowanych tu wypocin! Przy okazji prośba. Spodobała Ci się recenzowana tutaj płyta? Wrzuć na fejsa link do recenzji. Z góry dzięki, horns up!

WISDOM „Judas”

Nail Records
Brzmi jak: dzieci Hammerfall
Oczywiście Hammerfall z początków kariery, gdy się jeszcze nie zapętlili. Mnóstwo melodii a’la Helloween z epoki Keeperów, podpartych całkiem ciężkim brzmieniem gitar. Stanowczo zbyt wiele chórków, nie wnoszących do kompozycji niczego poza „ooooo”. Gabor Nagy poradziłby sobie sam i element wioskowy nie byłby aż tak wyeksponowany. Nie ma co kryć, takiej muzy najlepiej słucha się w łapciach z łyka i z widłami na ogry w rękach. Kwadratowa do bólu i przewidywalna, lecz na bezrybiu dzisiejszego euro-poweru jawi się niczym pyszny tuńczyk. Każdy z utworów, po odpowiednim wypromowaniu, nadawałby się na ogniskowy hit. W kawałku tytułowym udziela się sam Mats Leven, więc pierwszy krok Węgrzy już uczynili. W najbliższym czasie można się spodziewać, że o tej ekipie nieco usłyszycie. Szykujcie widły. Więcej na www.facebook.com/widsommusic
Vlad Nowajczyk [6]

GENERICHRIST „Strangulation Of The Twisted Mind”

Xmusick League
Brzmi jak: trash metal
Wcześniejsza EPka tych florydyjskich popaprańców nie dawała większych nadziei na poprawę, więc pewnym zaskoczeniem jest dla mnie fakt, iż „Strangulation” dałem radę bez problemu przesłuchać kilkakrotnie do końca. Po buńczucznym intrze należało się spodziewać nieco więcej, ale dobre i to. Koszmarne, pyttenowe brzmienie ukrywa oczywiście mierne umiejętności grajków. Kawałki kwadratowe i na jedno kopyto, zero urozmaicenia no i wiadomo, dobre solówki są dla pozerów. Wajchowanie bez sensu jest true i andergrant. 23 minuty mijają w miarę szybko i nie powiem, bym miał ochotę na ponowne spotkanie z tym zespołem. Jedyny jego atut to wściekły wokal, kojarzący się nieco z Cryptic Slaughter. Cała reszta... no cóż, na co gorszych punkowych koncertach mogłaby się sprawdzić. Więcej na www.generichrist.com
Vlad Nowajczyk [2.5]

CORE DEVICE „What I’ve Become”

Heaven And Hell Records
Brzmi jak: nowoczesny power metal
Wino im starsze, tym lepsze ponoć. Nie dane mi to sprawdzać jako piwoszowi. To stare przysłowie pszczół pasuje jak ulał do Core Device. Istnieją od 1996 roku, zaczynając od słabych Epek. W 2004 wyszła bardzo przeciętna płyta, po czym wzięli się za siebie i efektem jest... petarda! Zapatrzeni we wczesne Nevermore, dorzucili sporo wpływów death metalu oraz chórki w stylu zapomnianych Galactic Cowboys. Ponad godzinny album skrzy się od błyskotliwych zagrywek, które idealnie komponują się w wyśmienitą całość. Jest ciężar, jest wirtuozeria, są fenomenalne kompozycje... no i niesamowity wokal Daniela Dunphy. Dzieciakami już nie są, więc oby im się chciało pójść za ciosem. A cios to niekiepski! Więcej na www.coredevice.com
Vlad Nowajczyk [8]

MEGAHERA „Metal Maniac Attack”

My Graveyard Productions
Brzmi jak: brakujące ogniwo między NWOBHM a thrashem
Obsrałem zbroję już przy okazji ich demówki, więc tak udany debiut nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Młoda włoska ekipa napierdala coś pomiędzy NWOBHM, europejskim heavy, a rodzącym się za oceanem thrashem i power metalem. Mieszają w kotle na tyle intensywnie, że nie sposób się do czegokolwiek przyczepić. Zupełnie jakby wyszli z wehikułu czasu prosto z koncertu Metalliki i Culprit. 67 minut muzyki szczerej, autentycznej i tak piekielnie dobrej, że przekonuje nawet najbardziej klapkowych fanów nowomodnego pseudometalu. Megahera – zapamiętajcie tą nazwę, to jedna z największych nadziei metalu! Więcej na www.myspace.com/megahera
Vlad Nowajczyk [9]

MYRATH „Tales Of The Sands”

XIII Bis Records
Brzmi jak: progresywny metal z Sahary rodem
Tunezja nie kojarzyła mi się dotąd z metalem. Oczywiście, miałem świadomość istnienia tam raczkującej sceny, lecz takiego potwora jak Myrath nie mogłem się spodziewać. Na swym trzecim (dwa wcześniejsze wcale nie są gorsze!) albumie ekipa z Ez-Zahry łączy arabski, pustynny folk z progresywnym metalem. Klimaty rodem z Dream Theater, Symphony X czy Kamelot, same w sobie wyeksploatowane już i nudne, po dodaniu północnoafrykańskiego składnika nagle nabierają życia. Przepiękne, zwiewne melodie nadają sens instrumentalnym popisom. Od „Tales From The Sands” trudno się uwolnić. Wciągają niczym ruchome piaski. Wielka nadzieja progresywnego metalu, chyba największa obecnie na świecie! Więcej na www.facebook.com/myrathband
Vlad Nowajczyk [8]

T.C.F. „Speed Or Bleed”

Brzmi jak: thrashcore albo crossover, jak kto woli
Thrash Core Fanatics – oto rozwinięcie skrótowca nazwy tej kapeli i jesteśmy w domu. Oczywiście DRI, oczywiście Cro-Mags i Agnostic Front. Holenderskie power trio nie bawi się w pogmatwane aranżacje, jest ostro, szybko i do przodu. Przez całe 10 minut, bo tyle trwa ich EPka. Prawie wszystkie elementy składowe crossover są na swoich miejscach, za wyjątkiem solówek. O tak, przydałoby się nad tym elementem popracować. Czad, energia, radość z grania i warsztat już są, teraz pora na odrobinę polotu! Więcej na www.facebook.com/thrashcorefanatics
Vlad Nowajczyk [5]

wtorek, 20 marca 2012

PRAYERS OF SANITY „Religion Blindness”

EBM Records
Brzmi jak: portugalskie Bay Area
Niniejsza płyta wyszła najpierw niezależnie w 2009, a ponad rok później meksykańska EBM Records wypuściła „Religion Blindness” na szerokie wody. Portugalczycy nie odkrywają prochu, łoją pod Metallikę z okresu między „Master” a „Justice”, sporo tu też wczesnego Testamentu i Kreatora ze środkowego etapu działalności. Spoiwem jest fajny, głęboki wokal Tiao i wysoki, cholernie wysoki poziom techniczny. Fakt, jestem maniakiem thrashu od dawien dawna, ale zawsze jarać się będę świetnie zagraną muzą. Pod warunkiem, że grana jest na luzie. Luzu Modlitwom nie brak, więc i ocena odpowiednio wysoka. Mogliby tylko popracować wreszcie nad drugim albumem, do kroćset! Więcej na www.facebook.com/prayersofsanity
Vlad Nowajczyk [7.5]

REZET „Have Gun, Will Travel”

Iron Kodex Records
Brzmi jak: niemiecki lider NWOTM
Przyznaję bez bicia, że ich EPka „Toxic Avenger” w 2008 roku przemknęła przez mój odtwarzacz niezauważona. Muszę ją odświeżyć, bo nie dam głowy, że nie ma podobnych cech do pełnoczasowego debiutu tych młodych Niemców. „Have Gun, Will Travel” nie wchodzi od razu. Wymaga powolnego wgryzania się w struktury utworów, aż niewierni pojmą wielkość tej grupy ze Schleswigu. Gdy łuski z uszu opadną, porównanie do wczesnego Megadeth nie będzie przesadą. Zajebiste kompozycje. Szybko, zróżnicowanie i na temat. Sporo smaczków, których odkrywanie jest prawdziwą przyjemnością. Chłopaki potrafią trzymać instrumenty i bezwstydnie to wykorzystują. Niech ktoś jeszcze spróbuje powiedzieć, że w Niemczech nie ma nowej fali thrashu. Megadeth oczywiście nie jest jedyną inspiracją tego kwartetu, całymi garściami czerpią ze spuścizny rodzimej sceny, lecz potrafią owe wpływy idealnie wymieszać z muzą zza Sadzawki. Rewelacja! Więcej na www.rezet.de
Vlad Nowajczyk [9]

ELM STREET „Barbed Wire Metal”

obecnie już Massacre Records
Brzmi jak: połączenie Gamma Ray i Sentenced
Intrygująco brzmią młodzi Australijczycy na swoim debiucie. Łącząc wpływy thrashu i pudelmetalu osiągnęli „coś około” brzmienia Gamma Ray. Zabawne, że w muzyce metalowej można kombinować z różnych stron, a efekt końcowy wprowadza dodatkowe zamieszanie. Typowo niemieckie brzmienie, wesołe melodie, przaśne solówki – patataj i do przodu. Byłoby to jednak nudne, więc na wokalu mamy... alter ego Ville Laihiali z niezapomnianego Sentenced. Dodaje to muzyce mrocznej atmosfery. Nie trzeba chyba dodawać, że wykonanie całości jest perfekcyjne? Nie trzeba, bo juniorską ekipę błyskawicznie przechwyciła Massacre Records i na rynku powinna już być reedycja „Barbed Wire Metal”. Australijczycy pojawią się w maju w Polsce, warto będzie ich zobaczyć! Więcej na www.facebook.com/metalelmstreet
Vlad Nowajczyk [7]

poniedziałek, 19 marca 2012

UNITED „Tear Of Illusions”

Spiritual Beast
Brzmi jak: thrash z korowymi ozdobnikami

United. Już za samą nazwę mają plusa. Najpopularniejsza japońska kapela thrashowa obchodziła niedawna trzydziestolecie istnienia. „Tear Of Illusions” to już ich jedenasty album. Tak długie utrzymywanie się na rynku ma oczywiście swoją cenę – konieczność obserwowania mód. Mamy tu więc nieliczne elementy metalcore/deathcore. Jeśli już przestaliście czytać  niniejszą recenzję –FAIL. Japończykom udało się bowiem wpleść je na tyle umiejętnie, że nie wkurwiają. Powaga! Thrash w wykonaniu United mieści w sobie klasyczne brzmienia Bay Area (Exodus!), przez Kreatora po groove wczesnego Machine Head. Modne ozdobniki w niczym nie przeszkadzają, a zapewne niejeden grzywkowy młodzian nawrócił się na prawdziwy metal po usłyszeniu np. „From The Evil That Is You”. Doskonały poziom instrumentalistów, przezajebiste kompozycje, rozpierducha na maksa. Jako fan United i Exodusa jestem na tak. Więcej na www.facebook.com/united.japan
Vlad Nowajczyk [8.5]

NEGLIGENCE „Coordinates Of Confusion”

Metal Blade
Brzmi jak: Bay Area po słoweńsku
Jak tu oceniać kumpli? Ciężko, ale musi być sprawiedliwie. Tak więc drugi album Słoweńców to krok naprzód w kwestii produkcji. Brzmi znakomicie, ciężko i selektywnie. Muzyka jest nawet lepiej skomponowana niż na debiucie. Wokale Alexa jeszcze lepsze. Dlaczego więc 7? Na „C.O.C.” brakuje wyraźnych hiciorów. Krążek jest równy, nie zdarzają się wypełniacze, lecz przydałby się kolejny hymn zespołu. Fani Heathen, Forbidden, Testament, Exodus są wszak rozpieszczani przez swych ulubieńców. Co z tego, że poziom instrumentalny świetny, że muza wchodzi szybko, skoro brak HITU. Stanowczo zalecam poprawę przy okazji testu trzeciej płyty. Więcej na www.facebook.com/negligenceofficial
Vlad Nowajczyk [7]

TORMENTER „Pulse Of Terror”

EBM Records
Brzmi jak: wszystko, co najlepsze w amerykańskim thrashu
Tormenter nie odstaje poziomem od Warbringera i Bonded By Blood! Skoro zacząłem od tak mocnego stwierdzenia, pora je udowodnić. Inspiracje: Razor, Exodus, Slayer, Testament, Flotsam And Jetsam, Stone(!), Dark Angel... Właściwie u każdej genialnej kapeli potrafili się zapożyczyć. Z jakim skutkiem? „Pulse Of Terror” to petarda! Choć wpływy Wielkich thrashu nie zdążyły się jeszcze wymieszać, piątka młodych kalifornijczyków z pewnością ma już własny styl. Właśnie: STYL! Solówki na zmianę proste, crossoverowe i heavymetalowe a’la Judasi. Wokal wyraźnie zapatrzony we wczesnego Mike Muira. Sekcja rytmiczna gęsta niczym oddzielna kapela. Wszystkie numery, choć upstrzone zwolnieniami i akustycznymi wstawkami, płyną przepięknie. Pełna godzina NWOTM, za jakie dałbum się pokroić. Byłby punkt więcej, ale muszą mieć miejsce na rozwój! Więcej na www.myspace.com/tormentermetal
Vlad Nowajczyk [8]

TOXIC TRACE „Torment”

EBM Records
Brzmi jak: wczesny Kreator z obecnymi umiejętnościami
O serbskim Toxic Trace wspominałem już na łamach HardRockera przy okazji ich udanej demówki. Pełnoczasowy debiut pokazuje, że kapela rozwija się prawidłowo. „Torment” to opętańcze tempa (bez blastów!) i nieziemsko sprawna obsługa instrumentów. Co tu kryć, amerykański Nihilist zagrał w stylu wczesnego Slayera lepiej od twórców „Show No Mercy”. Serbowie zaś doprowadzili do perfekcji granie zapoczątkowane w 1985 roku przez Tormentora - Kreatora. Płyta trwa zaledwie 35 minut, co przy tak intensywnej muzie jest czasem idealnym. Na sam koniec cover wiadomo kogo  - „Flag Of Hate”, zajebiście zagrany. Kolejny dowód na to, że młoda scena thrashowa rośnie w siłę i rozwija się we wszystkich kierunkach, nie tylko w wędrowaniu po śladach Exodusa. Więcej na www.facebook.com/toxictraceserbia
Vlad Nowajczyk [7]

THUNDER AND LIGHTNING „Dimension”

Hammersound
Brzmi jak: nie do końca niemiecki power metal
Podziemny do bólu berliński kwintet zaskoczył mnie niezmiernie swą trzecią płytą. Gdzie oni się wcześniej podziewali, do kroćset! Wypadkowa Morgana Lefay (tych mamy tu najwięcej), starego Iced Earth, ballad w stylu Rage i odrobiny Helloween okazała się receptą na znakomity krążek. Dwanaście utworów i tyleż samo potencjalnych hitów. Świetne brzmienie, wyśmienite melodie, odpowiednia dawka ciężaru, wydawałoby się sukces gwarantowany. Tymczasem niewiele o nich słychać... Jedną z przyczyn, obok niemrawej wytwórni, jest zapewne imedż, a raczej jego brak. Metalowy światek jest okrutny dla mało kudłatych zespołów! Nic to, włączam „Dimension” ponownie, bowiem słucha się jej rewelacyjnie. Więcej na www.tnlmetal.de
Vlad Nowajczyk [8.5]

ARAKAIN „Homo Sapiens..?”

2P Production
Brzmi jak: legenda czeskiego metalu
Arakain klasą samą w sobie jest i basta, Od trzech dekad dzielą i rządzą na czeskiej scenie, od czasu do czasu odmładzając skład i odświeżając muzę. Najnowszy, szesnasty studyjny a trzeci z wokalistą Janem Touzimskym, album zawiera wszystko, za co ich cenię. Przede wszystkim możliwość obcowania z zajebiście brzmiącym językiem, np. „Nasranej se budi, nasranej jde spat”. Jakiekolwiek bezpośrednie odniesienia odpadają, Czesi zbyt wiele już przeszli i inspiracje pięknie się wymieszały. Podstawy to stara Metallica i Slayer. W solówkach pobrzmiewają echa gry Randy Rhoadsa. Jeśli już szukać analogii, wydaje mi się ich obecny styl nieco zbliżony do Kreatora z „Outcast”. Stanowczo przy tym mniej mechaniczny, bardziej zróżnicowany i pełen polotu. Nie mogło się obejść bez spokojnych kawałków, wszak Arakain musi przyciągać „zwyklaków”. Nawet najlżejszy patent potrafią na szczęście dociążyć riffem, solówką czy przyspieszeniem. Wielka klasa! Więcej na www.arakain.eu
Vlad Nowajczyk [8]

DOMINUS PRAELII „Keep The Resistance”

Opentheroad
Brzmi jak: heavy/power metal!
Dominus Praelii ze brazylijskiego stanu Parana (przed wojną były pomysły przemianowania jej na polską kolonię!) byli ponoć początkowo kiepskimi naśladowcami Manowar. Piszę „ponoć”, gdyż nie dorwałem żadnej ich płyty sprzed „Keep The Resistance”. Szczęściarz ze mnie, gdyż obecny styl kapeli jest daleko bardziej wysublimowany. Najwięcej czerpią z Metal Church, i to z niedocenianego okresu 1988-1994 z Mike Howe’m. Barwa głosu ich nowego gardłowego, Jorge Bermudeza, jako żywo przypomina ex-frontmana Heretic! Także instrumentalnie sporo słychać tu Metalowego Kościoła, a w wolniejszych, bardziej hardrockowych fragmentach – spuściznę NWOBHM. Świetne melodie w połączenie z ciężarem sprawiają, że Dominus Praelii nie daje się wypędzić zbyt szybko z głowy, domagając się ponownego przesłuchania. Więcej na www.reverbnation.com/dominuspraelii
Vlad Nowajczyk [7.5]

niedziela, 18 marca 2012

RUNNING WILD „The Final Jolly Roger”

Golden Core / ZYX Records
Brzmi jak: żałosny koniec legendy
Wypasiony digipak mieści dwie płyty CD i jedną DVD. Książeczka pełna jest zdjęć koncertowych. Legenda heavy metalu, od lat zjadająca własny ogon, postanowiła wreszcie ściągnąć piracką flagę i udać się na zasłużony odpoczynek. Fakt, na przestrzeni dziejów Rolf przeżył kilka buntów, zdarzało mu się prowadzić okręt z martwym sternikiem, ostatnimi czasy załoga składała się z przypadkiem gdzieś schwytanych majtków, ale tak brzydkiego pożegnania się nie spodziewałem. Stare, wspaniałe kawałki zagrane są bez życia, na odwałkę. Ba, już pierwsze takty, gdy zespół nie wchodzi równo z pirotechniką, zapowiadały katastrofę. Słusznie. Trudno tu wskazać kogoś, poza publicznością, kto nie zawiódł. Kapitan brzydko fałszuje i bardzo już mu się nie chce, a majtkowie... zapłacone chyba mieli z góry, albo spodziewali się wysadzenia na bezludnej wyspie niezależnie od rezultatu. W tej sytuacji najgorszą wiadomością jest... niedawna reaktywacja Running Wild w jednoosobowym składzie. Uff, po jednym punkcie dla każdej z płyt. Za to, że są. Więcej na www.running-wild.net
Vlad Nowajczyk [3]

K.T.C.M. „Street Terror”

Brzmi jak: crossover/thrash z bardzo NYHC wokalem
KTCM, co jest skrótowcem od King Tut & Cave Miners, prezentuje typowy „prosto w ryj” crossover thrash. Muzyka na ich pierwszym demie podąża ścieżkami wytyczonymi przez tuzów z D.R.I. i niedawno utwardzonymi przez Municipal Waste. Wydaje się, że crossover czeka uwiąd, bo nie widać nikogo, kto potafiłby gatunek odświeżyć, pozostając jednocześnie wiernym korzeniom. Skoro o korzeniach mowa, śpiewający bębniarz Jacob brzmi niezmiernie nowojorsko. Ten kierunek wydaje się najbardziej odpowiadać młodym teksańczykom. Zwłaszcza refreny „Passion Fruit” i „Breakfast” dają pewne nadzieje na przyszłość. Więcej na www.facebook.com/KTCMthrash
Vlad Nowajczyk [4]

CONDENADOS „A Painful Journey Into Nihil”

Shadow Kingdom Records
Brzmi jak: klasyczny doom metal
W porównaniu do ziomków z Procession, Condenados wypada znacznie słabiej. Nie oznacza to wszakże, iż ich płyta nadaje się do szkoły latania. Chilijczycy grają vitusowaty, powolny i szalenie depresyjny doom. Smutek ogarnia także wsutek niezrozumienia tekstów, wszak hiszpańskiego nie wtłaczano we mnie na żadnym etapie edukacji. Od trzeciego kawałka Fernando Vidal śpiewa już po angielsku i, o dziwo, jest gorzej. Nie czuje koleś języka, do tego nienajlepiej aranżuje swoje partie. Brakuje mu środka i próby wyciągania okazują się nieudane. No i masz babo placek – kładzie udane kompozycje. Bo gdy śmiać się chce, pryska cały nastrój. Niech spróbuje tego nie poprawić przy okazji drugiego albumu. Więcej na www.myspace.com/condenadosdoom
Vlad Nowajczyk [5.5]

AMETHYST „Time Of Slaughters”

Sleaszy Rider
Brzmi jak: power/thrash z punkowym wokalem
Sycylijski kwartet pojawił się w Polsce latem ubiegłego roku, ale niewiele osób miało okazję widzieć ich udane występy. W Bydgoszczy było nas bodajże 21... Rozważania o wspieraniu sceny odłóżmy na później, skupiając się na zawartości pełnoczasowego debiutu Włochów. Od początku słychać, jak dobrym bębniarzem jest Alex zwany Traktorem. Dzięki jego grze nawet niespieszne, powermetalowe zagrywki zyskują na gęstości i nie nużą. Gitarki chodzą zawodowo, choć zdecydowanie zbyt duży pozostaje wpływ Metalliki, szczególnie zaś stylu Hammetta. Cóż, na tym się chłopaki wychowali, mam nadzieję że znaleźli już czas na zapoznanie się z mniej oczywistymi zespołami. Wokal... No cóż, lubię kalifornijskiego punka, więc mnie nie razi. Co więcej, przydaje oryginalności zespołowi, bo z kolejnym doskonałym śpiewakiem Amethyst byłby typową kapelą powerową. Więcej na www.myspace.com/officialamethyst
Vlad Nowajczyk [7]

sobota, 17 marca 2012

THE FURY I HIDE „Innerkiller”

American Line Prod
Brzmi jak: thrash / death / black metal
Meksykański pomysł na nowoczesny thrash to wpływy Immortal (wokal, około połowy riffów), Bolt Thrower, Death oraz starego Sodom. Oryginalnie! Zwłaszcza gdy wiertarkowe immortalowe riffiątko styka się z wgniatającym w ziemię ciężarem a’la brytyjscy czołgiści. Pomimo kiepskiego, syntetycznego brzmienia słucha się tej płyty fajnie, kapeli udaje się zaskakiwanie słuchaczy. Zaczęło się już od nazwy. Ręka do góry, kto po ujrzeniu jej nie pomyślał, że to jakiś chujowy metalkor albo deafkor? Uff, żadnego pedalstwa tu nie uświadczysz. Jeśli tylko kolejną płytę nagrają w porządnym studio, ten kwartet ma szanse lepiej rozpropagować swoją muzę. Więcej na www.myspace.com/thefuryihide
Vlad Nowajczyk [6.5]

MARTIRIA „On The Way Back”

My Graveyard Productions
Brzmi jak: epicki heavy/doom metal
Czwarty już album włosko-amerykańskiej formacji okazał się, jakże ostatnio częstym, nostalgicznym powrotem do czasów demówkowych. Kawałki, wprawdzie przearanżowane, pochodzą z lat 1987-88. Zaczyna się dość niemrawo, po czym... płyta okazuje się niezła. Lubię takie niespodzianki. Skojarzenia z Solitude Aeturnus, zanim dodali do nazwy drugi człon, jak najbardziej uzasadnione. Oprócz klasycznego rockowego instrumentarium mamy tu klawiszowe plamy w tle, od czasu do czasu wychodzące na pierwszy plan, oraz delikatne partie fletu. „On The Way Back” wciąga, z każdym przesłuchaniem pojawiają się kolejne odkrycia. Chwilami, za sprawą klawiszy, brakuje nieco ciężaru. Ale za moment pojawia się sfuzowana gitara i znów jest spoko. Podstawowy zarzut, za sprawą którego ocena albumu spadła, to przynudzanie w środkowej części. 63 minuty? Jednak za długo. Więcej na www.martiria.com
Vlad Nowajczyk [6.5]

DISSOLUTION „Plaugue Of Violence”

Brzmi jak: teutoński thrash z zajebistymi solówkami
Nowozelandczycy z Dissolution dopieszczali swój debiut przez prawie dwa lata, ale efekt końcowy jest tego warty. Bardzo interesujące konstrukcje kawałków, brzmią one bowiem tak, jakby początkiem procesu kompozycyjnego były... partie gitar prowadzących! Tak, pomimo ciężaru i zróżnicowania utworów, pojedynki na solówki stanowią najistotniejszy element muzy. Oczywiście kłania się momentami Death, częściej niż często Aura Noir, a najwięcej czerpią z Sodom i Kreatora. Wydaje się jednak, że ten nieznany dotąd band ma do powiedzenia znacznie więcej, niż nawet tak uznana już firma jak Skeletonwitch. Więcej na www.myspace.com/dissolutionnz
Vlad Nowajczyk [8]

BRAINWASHED „Wrecked (Promo 2011)”

Brzmi jak: polskie Bay Area
Kieleccy thrashers działają już niemal dekadę, ale niniejszy materiał jest ich pełnoczasowym debiutem. Oby obeszło się już bez przetasowań kadrowych, gdyż skład na „Wrecked” wydaje się idealnie zgrany. Brainwashed łoją precyzyjny, doskonały technicznie thrash z okolic Forbidden i Exodus, dorzucając spore wpływy Testament i Megadeth. Na tym poziomie nikt dotąd takiej muzy w Polsce nie grał! Wzorce zacne, wykonanie nie gorsze. Kompozycje długie, rozbudowane, pokombinowane i zaaranżowane z dużym wyczuciem. Mucha nie siada. Jest na tyle dobrze, że postanowiłem pomóc kielczanom w dalszej karierze, w związku z czym wstrzymuję się od oceny. Więcej na www.brainwashed.metal.pl
Vlad Nowajczyk

czwartek, 15 marca 2012

ASGARD „The Seal Of Madness”

My Graveyard Productions
Brzmi jak: wszystko co najlepsze w power metalu!
Rzadko wystawiam maksa, ale tym razem nie mam wyjścia. Asgard niszczy, tej płyty słucham z zapartym tchem i nie mogę się nadziwić, gdy się kończy. I znów od początku, nie potrafię się od niej uwolnić. Nasuwają się takie nazwy jak Agent Steel, Helstar, czy (wczesne) Queensryche. Asgard czerpie wpływy ze znakomitych grup i ma niebagatelny atut: FENOMENALNEGO wokalistę Federico „Mace” Mazzę. Reszta muzyków nie pozostaje w tyle, gitarzyści szyją klasowe riffy, a sekcja rekrutuje się z zajebistego Game Over (basista) i solidnej Neurasthenii (bębniarz). Taki skład nie może dać ciała i nie daje. Nie chcę tu już pisać bzdur, wolę posłuchać w spokoju kolejny raz. Jutro wezmę Asgard na rower i na imprezę, a dalej się zobaczy. Więcej na www.myspace.com/asgarditalia
Vlad Nowajczyk [10]

MOSHPILL „Mosh’n’Roll”

Brzmi jak: metalizowany punk’n’roll
Całkiem przyjemne granie. Niby punk, ale umiejętności i feeling metalowe. Nie do końca crossover, bo jednak zbyt lekkie. Wygląda na to, że Grekom udało się zrobić coś w miarę oryginalnego jak na dzisiejsze czasy. Pojawiają się nawet fajne solówki, bębniarza gęsto naparza, ale 21 minut okazuje się odrobinę zbyt długim czasem trwania płyty. Ot, kapela do wrzucenia jednego numeru na playlistę między coś cięższego.  Więcej na www.myspace.com/moshpill
Vlad Nowajczyk [5]