środa, 30 kwietnia 2014

KAINE „Falling Through Freedom”

Brzmi jak: nowy brytyjski heavy metal
Nowy czy stary? Oto jest pytanie. Młodzież z Kaine bardzo się stara, by można było ich pomylić z NWOBHM. Ot, chociażby poprzez brzmienie. Analogowe, przymulone, „tanie”. Ktoś się nieźle postarał. Sama muza to typowe patenty z epoki świetności angielskiego heavy, zagrane z pasją i znakomicie (jak na debiut) zaaranżowane. Najwięcej tu Ironów, oczywiście. Jest i Angel Witch, Saxon, Praying Mantis... i Black Sabbath,  i Blue Oyster Cult a także speed- i thrashmetalowe ozdobniki. Płyta naprawdę niezła, ale brzmienie przeszkadza w odbiorze. Słyszałem lepiej wyprodukowane demówki. Cóż, z nowych odkryć w tym gatunku Kaine nie zalicza się do ścisłej czołówki. Więcej na www.facebook.com/kaineband

Vlad Nowajczyk [7]

RESISTANCE „Patents Of Control”

Lion Music
Brzmi jak: Sava Earth
Kalifornijskie Resistance brzmi jak potężniejsza, bardziej thrashowa inkarnacja Savatage. Takiego Savatage z czasów „Hall Of The Mountain King”. Zmieszanego z wczesnym Iced Earth,odrobiną  Morgany Lefay i szczyptą Nevermore. Robert Hett to rozwrzeszczany John Oliva... Efektem jest muza niezwykle wciągająca, wymagająca skupienia (koncept album), ale i przebojowa. Aż dziw, że ten ośmioletni już album pozostał zupełnie niezauważony. Gdyby nie aktywność gitarzysty na facebooku, sam bym o nich nie wiedział. Teraz już wiem i polecam to wam. Mam przy tym nadzieję, że wreszcie spłodzą trzeci album. Istnieją bowiem od 1987 roku... Więcej na www.facebook.com/resistanceusaofficial

Vlad Nowajczyk [7.5]

TESTER GIER „Speed Metal”

Spook Records
Brzmi jak: crossover as fuck!
Był sobie Świniopas. Było sobie The Crossroads. Pewnego dnia doszło do połączenia rozpoznawalności i jaj Świnek z thrashowością TC. Do smaku dodano kilka innych przypraw i powstał crossover doskonały. Serio, Tester Gier to najlepsza tego typu formacja w Polsce. Kiedykolwiek. Piętnaście minut ich debiutu to osiem ultrakrótkich „hejwimetalowych” hymnów, których nie sposób nie śpiewać wraz z Owcem. Zajebiste riffy, totalne aranże, skrzący się humor... i tylko 15 minut! Przydałyby się jakieś ciekawsze solówki i więcej, więcej, więcej kawałków! Co tu kryć, kupili mnie od razu. Nie ma tu odrobiny mroku i o to chodzi. Więcej na www.testergier.bandcamp.com

Vlad Nowajczyk [7]

LEGIONS OF THE DEAF

Składanki są najlepsze – twierdził dobrą dekadę temu na kanale telezakupowym niegdysiejszy dziennikarz muzyczny Roman Rogowiecki. Najlepsze dla neofitów, prawdziwy fan odrzuca je ze wzgardą. Chyba  że, jak w tym przypadku, na płycie znajdują się numery i kapele mało znane, a poznania warte. Vic Stown z amerykańskiego Vindicatora zaprosił do udziału ekipy z Australii, Kanady, Niemiec i oczywiście rodaków. Jedenaście numerów, tyleż zespołów. Klimaty od power metalu (tego ciężkiego) po crossover, ze zdecydowaną dominacją thrashu. Zapamiętajcie nazwy: Aggravator, Death Of Kings, Fatality, Hateful Agony, Machinage, Possessor, Seax, Sonic Pulse, Soulforge, Testimonu i gospodarze na koniec. O niektórych będzie głośno.

Vlad Nowajczyk [-]



wtorek, 29 kwietnia 2014

TERRA CAPUT MUNDI „Alive In The Hive”

Brzmi jak: Exodus na miarę możliwości
Koncertowe demo ekipy z St.Louis ma w sobie urok hc/punkowych demówek. Urok to nie dla każdego, niejeden powie „na psa urok”. I też będzie dobrze. Mi ten klimat pasuje. Exodus z okolic „Fabulous Disaster” zagrany na 50% szybkości i tyleż precyzji. Że to bardziej punk niż metal? A juści, Terra Caput Mundi to właśnie taka amatorska, lokalna załoga, bez ambicji podboju sceny. Chcą się po prostu dobrze bawić. Jeśli kumasz takie podejście, warto dać im szansę. Jeśli nie, nie trać czasu. Więcej na www.facebook.com/terracaputmundi
Vlad Nowajczyk [-]

AVIGAL „Unbroken”

Green Monster Productions
Brzmi jak: przewalony heavy metal
Sammy „Shmoulik” Avigal ma za sobą ciekawą karierę. Śpiewał w Picture i The Rods, nagrał też krążek z Jackiem Starrem. Było to jednak parę latek temu, a jak wiadomo wysokie głosy z wiekiem tracą siłę. Szmulik chyba o tym zapomniał, przewalając wokalnie swój solowy album. Pieje na maksa przez ponad godzinę, przy czym wyraźnie słychać że czyni to na 101% wygaru. Trochę za dużo, starego lisa nie da się oszukać. Główne linie są spoko, ale gdy wchodzą chórki, zęby bolą. Szkoda, bo nie jest to zła płyta. Zbyt długa z pewnością, ale tego heavy w średnich tempach słucha się fajnie. Co z tego – kilka wcieleń Szmulika nałożonych na siebie sprawia, iż wracać do niej nie będę. Więcej na www.facebook.com/avigalband

Vlad Nowajczyk [5]

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

MALAKYTE „Human Resonance”

Brzmi jak: wściekle intensywny thrash metal
Co z tym thrashem? Skąd tyle utalentowanych ekip na całym świecie? E tam utalentowanych, moda i tyle. Białe adidaski, rurki i ta nudna, przewidywalna muzyka. Nie to co emogrzywki, kapturki na głowinach, smętne miny i pogrzeb na scenie. Wesoła muzyka nie ma głębi!
Pogłębiarka w dupę prawdziwkom! Autralijski Malakyte nie zapomniał, że na wcześniejszej EPce łączył wpływy starego Bathorego z Exodusem. To wciąż tu jest. Bardziej dopracowane, bardziej wściekłe i na pier da la ją ce prosto w ryj. Oj, trzeba mieć kondycję by machać banią do tej muzy. Co ciekawe, nastąpiła zmiana na stanowisku paszczowego. Nowy, Tommy Muz, umie wszystko co i jego poprzednik. Oraz dużo więcej, bo potrafi też wrzeszczeć w rejestrach słyszalnych głównie dla psów, co kojarzy się z panem z Cross Examination. Warstwa instrumentalna również została, jak już wspomniałem, wzbogacona. O elementy black i death metalu, przetworzone dokładnie i uzupełniające struktury kawałków bez zwracania na siebie uwagi. I te solówki! Raz srogie wajchowanie, za chwilę melodyjnie i technicznie. Wyśmienity debiut, thrash till death motherfuckers! Więcej na www.facebook.com/malakyteband

Vlad Nowajczyk [8.5]

niedziela, 27 kwietnia 2014

EXODIA „Hellbringer”

Art Gates Records / Gateways Production
Brzmi jak: ultra-thrash
Debiut hiszpańskiej Exodii był niezły, ale nie zapowiadał takiej petardy! Wystarczyło wymienić bębniarza, by thrashowy kwintet z Valencii wskoczył na odpowiednie obroty. To jest thrash metal najwyższej próby. Piekielnie ciężki, intensywny od początku do końca, gdy trzeba melodyjny i klimatyczny. Rewelacyjna praca gitar. Riffy, sola! Gościnnie jedną solówkę zagrał tu Daniel Gonzalez z Possessed. Wokal obłędny. W głosie Amando, który jako żywo przypomina z twarzy jednego z bohaterów Trailer Park Boys, słychać szczere wkurwienie. To nie modulacja czy technika, ten kolo autentycznie wypluwa płuca w szewskiej pasji. Oczywiście można wychwycić inspiracje starą szkołą, ale wymienić w tym miejscu należy dwie nazwy: Angelus Apatrida i Crisix. Exodię z ich nowym albumem należy postawić tuż obok. Nie, nie zrzynają z krajanów. Tak jak oni mają szerokie spektrum wpływów i nagrali płytę bliską doskonałości. 2014 rokiem thrashu? No kurwa! Więcej na www.facebook.com/metalexodia

Vlad Nowajczyk [9]

sobota, 26 kwietnia 2014

MAJSTER KAT „Memento...”

Support Underground
Brzmi jak: doskonały progresywny thrash
Znakomity debiut Słowaków wyszedł w 2007 roku, jak więc łatwo obliczyć zrobili sobie przerwę a’la Rolling Stones. Pod względem artystycznym wyszli na tym doskonale. Z „dzieci Artillery” stali się dojrzałą kapelą z własnym stylem. Jakby przeskoczyli jedną płytę. Luźne skojarzenie, i jedyna obca nazwa jaką tu mogę umieścić, to znów Duński Dynamit. Ale taki, jakiego nigdy nie było. Gdyby Artillery nie rozpadło się czasowo po wydaniu „Terror Squad”, mogliby pójść w podobnym kierunku. Gdybanie na bok, mamy tu fakty. Majster Kat osiągnął dojrzałość, nagrywając płytę doskonałą. Nie ma tu słabego momentu, ani odrobiny popeliny. Jest melodia? O tak! Technika? No ba! Agresja? Wystarczy już pierwsze wściekłe warknięcie Slymaka. Mięsiste, lecz czytelne brzmienie. Oprawa krążka rozpierdala na drobne kawałeczki. Drewniane, rozkładane pudełko, papierowa gilotyna z zakrwawionym ostrzem. Limit 333 sztuk, więc radzę się spieszyć. Dla spóźnialskich pozostanie „tylko” digipak. Więcej na www.facebook.com/majsterkat

Vlad Nowajczyk [10]

piątek, 25 kwietnia 2014

ADDICTIVE „Kick’em Hard (Rebooted Edition)”

Divebomb Records
Brzmi jak: THRASH!
Dawno nie czekałem na żadną przesyłkę z taką niecierpliwością. Wreszcie jeeeest! Obejrzałem imponującą kolekcję starych zdjęć, odpuściłem jednak wyczerpujący wywiad z muzykami. Sam go przeprowadziłem, więc od dawna wiem co zawiera. Muzę Addictive znam od wielu lat, a jednak pojawienie się tej reedycji jara mnie nie tylko z uwagi na skromny udział własny. Ze wszystkich zaginionych thrashowych diamentów ten, moim skromnym zdaniem, błyszczy dziś najjaśniej. Dlaczego? Zacząć wypada od bonusowej płyty, „Pity Of Man”. Debiut Australijczyków to znakomite wariacje na temat Metalliki po „Master Of Puppets”. Krążek tak udany, że mógłby spokojnie znaleźć się w dyskografii Amerykanów przed „AJFA”. Świetny, ale wciąż zbyt oczywisty. „Kick’em Hard” to już inna bajka. Addictive nie zmarnowali lat 1989-1992. Nie poddali się trendowi na upraszczanie i uradiowienie. W zamian stworzyli album, który z dzisiejszej perspektywy zapowiadał nadejście nowej fali. Kto w tamtych czasach wymieszał wpływy Bay Area, Wschodniego Wybrzeża i Niemiec? Nikt. Oczywiście amerykańskie klimaty królują niepodzielnie, płyta wypchana jest po brzegi błyskotliwymi motywami. Jest radość z grania. Jest też ciężar i agresja. I fura bonusów, w tym „Crazy Train” z udziałem samego Boba Daisleya (produkował ten album). Jeśli jeszcze nie przekonałem niedowiarków, popatrzcie na okładkę. Jebać pozerów! Więcej na www.divebombrecords.com

Vlad Nowajczyk [11]

czwartek, 24 kwietnia 2014

BITTER PIECE „Vastyrion Rising”

Brzmi jak: prawie jak wczesne Dark Tranquillity
Fajny pomysł na muzę, ale gdzie tu thrash? Tylko w haśle reklamowym! Oczywiście, jest to muza wyrosła z thrashu i wykonana z odpowiednią precyzją, ale Bitter Piece podjął trop, jakim podążało wczesne Dark Tranquillity. Jeszcze przed zamianą na wokale z In Flames. Misiowaty Mariano dysponuje niezłym wygarem w gardle. Ryczy, wrzeszczy, śpiewa, melodeklamuje a chwilami i gulgocze. I tym najbardziej różnią się od wspomnianych Szwedów sprzed dwóch dekad. Reszta muzy zbliżona, oczywiście nie tak znakomita, ale całkiem snadnie poukładana. Ach te melodyjne wiertareczki. Bez obsrania oczywiście. Więcej na www.facebook.com/bitterpiecemetal
Vlad Nowajczyk [6]

SACRIFICIAL SLAUGHTER vs. ENFUNERATION „American Death Thrash”

Horror Pain Gore Death Productions
Brzmi jak: oldschoolowy death metal
Dla fanów gatunku gratka. Dla mnie ciężkostrawna pigułka. Dwie stosunkowo młode amerykańskie formacje, łojące w nieco różnych odcieniach metal śmierci. Sacrificial Slaughter to klimaty wczesnego Deicide, Morbid Angel, chwilami dosłownie cytują Slayera. Niezłe. Enfuneration zahaczają o brutal death, więc tu odpadam. Suffocation na żywo – miazga. To samo z płyt – fuj. Fajna okładka. Więcej na www.horrorpaingoredeath.tk

Vlad Nowajczyk [5]

NEMESIS „Forever In Metal”

Brzmi jak: doskonały brytyjski heavy metal
Pal licho nazwę, Nemesisów było już sporo, w tym jedynie słuszny pre-Candlemass. Chędożyć logo, stworzone przy pomocy jednej ze standardowych czcionek MS Word. Przymknąć oko na mizerną okładkę. Puścić mimo uszu intro, brzmiące jak popłuczyny po HammerFall. Po „pełnym półtorej minuty” (kłania się Al Bundy) zaczyna się uczta. Już pierwszy riff zwiastuje wielkie pierdolnięcie. I tak się dzieje. Kwartet z wyspy Guernsey to nie młodzież. To rówieśnicy Hell, pogrobowcy NWOBHM. Porównanie zasadne, bowiem tu również mamy do czynienia z kręgosłupem NWOBHM, obudowanym nowszymi wpływami. Nowszymi, taaak. Sięgającymi aż „Dehumanizer” Black Sabbath. Nawiązań do Sabbs z Dio słychać tu więcej, jako że Danny Joyce dysponuje potężnym, czystym głosem. Kompozycje doskonałe. Płyta ma prawie godzinę, a wydaje się o połowę krótsza. Dzieje się. Ani sekundy nudy. Cały skład Nemesis to grajkowie ekstraligowi. Brzmieniem zajęli się sami i zrobili to świetnie. Dlaczego zatem mało kto słyszał o tej genialnej kapeli? Patrz początek recenzji. A teraz nadrabiać. Jest co. Więcej na www.thenems.com

Vlad Nowajczyk [9]

środa, 23 kwietnia 2014

TRUE THRASH FEST 2012

Rock Stakk Records
Czasy się zmieniają i samo DVD nie wystarcza. Do łask wracają klasyczne, dźwiękowe wyłącznie koncertówki. W efekcie materiał z fantastycznej imprezy w Osace wylądował na dwóch krążkach CD i jednym DVD. Brzmi niczym oficjalny bootleg, nie było tu żadnych oszustw (czytaj: poprawek). Atmosfera gorąca, jak to w Japonii. Skład zacny: obok kultowego Sacrifice i Niemców z Witchburner sama śmietanka japońskiego thrashu. Jurassic Jade, Fastkill, Abigail, Impaler i kilka mniejszych nazw. Na kolekcjonerach wrażenie zrobi też pudełko, w którym znalazło się miejsce aż na trzy płyty. Kolejne wydawnictwo z TTF i coraz większa ochota, by wreszcie pojawić się tam osobiście. Może kiedyś... Więcej na www.rockstakk.com

Vlad Nowajczyk [-]

HELL I FEEL „Dialogue With Death”

Sounds Of Hell Records
Brzmi jak: nadzieja rosyjskiego thrashu
Thrashowe formacje z Putinlandu przywykłem traktować z przymrużeniem oka. Ot, cieniasy kalkujące Metallikę z lat 90-tych. Tak właśnie podszedłem do Hell I Feel, tym bardziej że amatorska oprawa graficzna krążka nie zachęcała do jego konsumpcji. No i z kapci wyskoczyłem, a „Dialogue With Death” zostało w odtwarzaczu na stanowczo zbyt długo (kolejka!). Ekipa ze Stawropola zdawała sobie sprawę ze swego potencjału, bowiem w tzw. międzyczasie przenieśli się do... Santa Cruz. Trzymam kciuki, by im się udało. Łączą bowiem, i to w dojrzały sposób, wpływy Megadeth z Dissection, Death z Death Angel, a także Samaela, Kreatora, Sepulturę, Exodusa, Destruction, Testament i wielu, wielu innych wielkich nazw. Pomykają z niesamowitą lekkością, zarazem utrzymując stosowny ciężar. Patenty rodem z death i black metalu wkomponowane w klasyczne zagrywki to pyszne ozdobniki, bez których tej płycie czegoś by brakowało. Nie brakuje. Jest moc, jest nadzieja! Więcej na www.purevolume.com/hellifeel

Vlad Nowajczyk [8.5]

MYOPIA „Simultaneous Simulations”

Brzmi jak: VoiVodowanie
Najnowszy album bielszczan to, jak poprzednio, wariacje na temat klasycznych VoiVodów. Zagrane doskonale, lecz pozbawione ej „iskry bożej”, która odróżnia twórców od kopistów. Myopia pewnie nigdy nie wyjdzie z cienia Kanadyjczyków. Tym razem udało im się jednak stworzyć płytę, która nie nudzi jak jej poprzedniczka. Nie ma przerostu formy nad treścią. Kompozycje są spójne i dopracowane. Ciężkie. Nie do końca pozbawione melodyjności (znów kamyczek do ogródka z „Biomechatronic Intervention”). Wciąż jednak pozostaje brak własnego wkładu. Że można zrzynać z VoiVod, tworząc coś swojego, udowadniają młodziaki z Vektor. Panowie z Myopii, szacun za wytrwałość, ale technika to nie wszystko! Więcej na www.myopia.pl

Vlad Nowajczyk [6]

THIRTEEN WARS „Towards Devastation”

Brzmi jak: germański thrash poszwedzony nieco
Ładnie, sprawnie i z jajem gra trzech młodych Niemiaszków. Wielką trójkę przerobili po swojemu, dokładając znaczące wpływy At The Gates. Nie wyszło im z tego Arch Enemy, o nie! Wyszedł ognisty, w dużej mierze oldschoolowy thrash. Niby wszystko na temat, ale „czegoś” brakuje. Jak to z debiutami bywa. Oby na następnym albumie (o ile taki będzie) „to” znaleźli. Potencjał zaprezentowali, ale nie jest to krążek, do którego się wraca. Więcej na www.facebook.com/thirteenwars

Vlad Nowajczyk [6]

wtorek, 22 kwietnia 2014

RIFF RAFF „Leaving DC”

SAOL
Brzmi jak: hardrock niespudlony
Zaczynali w 1997 jako coverband AC/DC. Co tu kryć, słychać to w każdym kawałku na ich drugiej „własnej” płycie. Jako że wypadało pochwalić się też innymi inspiracjami, dołożyli panowie co nieco Guns’n’Roses i równie sporo Aerosmith. I jazda! Czternaście zajebiście żrących, rockowych numerów. Ani chwili nudy. Doskonały warsztat, błyskotliwe wykonanie. Kompozycje oparte na klasycznych wzorcach, więc nie ma tu mielizn. Że wszystko to było? Oczywiście, cała muzyka rockowa już była. A jednak się kręci! Więcej na www.riffraff1.de

Vlad Nowajczyk [7]

CROWNED IN EARTH „A Vortex Of Earthly Chimes”

Black Widow Records
Brzmi jak: przeklawiszowany doom
Debiut projektu Kevina Lawry był doprawdy zacny. Szybko uporał się z nagraniem „dwójki”, a tu zonk. Pokiełbasiły mu się proporcje. Masywne doomowe riffy nie są już podstawą, a ledwie dodatkiem. „Vortex” stoi klawiszami, melotronami, fletami i cała masą miętkiego, progresywnego gówna, od którego bolą zęby. Po kilku przesłuchaniach męczy już mniej, ale nadal nie sprawiaprzyjemności. Kwasowe odloty nie dla mnie, Kevin stanowczo powinien powrócić do starej, dobrej marihuaninen. Więcej na www.facebook.com/crownedinearth
Vlad Nowajczyk [4.5]

EXORCIZER „Bedouin At The North Pole”

Brzmi jak: jaja z black/thrashu
Francuski kwartet thrashuje całkiem sprawnie, od pierwszych nutek robiąc sobie totalne jaja z mroczności black/thrashu. Wiertareczki są, a jakże. W każdym numerze słychać, że panowie umieją grać naprawdę nieźle, o czym świadczą chociażby Deathowe wtręty. Najbardziej lubią chyba jednak starego Kreatora, choć nie mogą się zdecydować w jakim kierunku pójść. Tytułowy instumentalny kawałek to już w całości hołd dla Death. Wstęp odbębniony, pora na pełnowymiarowe wydawnictwo, na którym Exorcizer zagra już (oby) coś od siebie.Więcej na www.facebook.com/exorcizer

Vlad Nowajczyk [5.5]

niedziela, 20 kwietnia 2014

BLACKSHARD „Mankind Disorder”

Brzmi jak: dzielenie przez zero
„Pamiętaj cholero, nie dziel przez zero” to jedyne twierdzenie, jakie pozostało po dwunastu latach katowania mnie matematyką przez mniej i bardziej nieudolnych pedagogów. Odtrąbiam niniejszym ich kolektywny sukces. Inni mają gorzej i nie zapamiętali tego, jakże pożytecznego, zdania. Czeski kwartet zaczyna swą debiutancką płytkę słabo, od kalkowania Metalliki z lat 90tych. Za chwilę dzielą przez zero i wypada zakończyć recenzję. Oprócz riffu cienkiego niczym dupa węża słyszę bowiem zawodzenie, jako żywo przypominające Chada Kroegera. Podobieństwa ich muzyki do Nickelback nie da się niczym usprawiedliwić i nic nie jest w stanie uratować tego krążka. A fuj! Więcej na www.facebook.com/blackshardband

Vlad Nowajczyk [0]

czwartek, 17 kwietnia 2014

BACKWATER „Take Extreme Forms”

Iron Shield Records
Brzmi jak: stary germański heavy/speed metal
Przyznaję szczerze: tylko obiła mi się o uszy nazwa Backwater. Sama muza nie była mi znana. Będę musiał nadrobić zalagłości, bowiem najnowszy, wydany po 29 latach przerwy, album Niemców to całkiem smaczny kąsek. Dla fana klasycznych metalowych brzmień, oczywiście. Podstawa to motorheadowo-runningwildowe łojenie. Niby wszystkie numery takie same, a jednak banan na ryju gwarantowany. Nienachalne melodie, grubo ciosane riffy... Pamiętajcie, że cofamy się do czasów sprzed debiutu Helloween! Backwater sięgnęli do swych korzeni i udało im się ich nie wyrwać. Powrót z jednym tylko oryginalnym muzykiem miał sens. Nowy frontman, Oliver Hirsch, człowiek o przedziwnej zaczesce, przez większość płyty sprawuje się świetnie. Pomrukuje w średnich rejestrach, gdzie czuje się na swoim miejscu. Niestety, w ostatnim „The Tale Of Doom” ktoś namówił go na śpiewanie... Oby tego w przyszłości nie powtarzał. Więcej na www.facebook.com/backwater.germany.bb

Vlad Nowajczyk [7]

środa, 16 kwietnia 2014

PACE OF HEARSE „Godzilla Strikes Back”

Brzmi jak: Mercyful thrash
Niemiecka formacja Pace Of Hearse wyskoczyła z tą EPką w 2009 roku. Ledwie 15 minut przyzwoitego germańskiego thrashu, urozmaiconego typowo mercyfulowymi pochodami gitary i basu. Nie tylko. Także wokal, najczęściej jadący młodym Petrozzą, zaprezentował swój niezły falset. Niestety, kapela szybko zawiesiła działalność i nie słychać o ich ewentualnym powrocie. Gdyby jednak nastąpił, głowę daję że graliby coś a’la Attic. Mehehehe. Większość składu POH tak właśnie czyni, pod inną nazwą. Oceny nie będzie, ale warto sprawdzić! Więcej na www.facebook.com/paceofhearse

Vlad Nowajczyk [-]

AMORICIDE „Horror In The Flesh”

Metal Rising Records
Brzmi jak: wczesny Coroner
Teksańskie trio trochę się pospieszyło z debiutem i wszystkim innym. W 2004 nie było jeszcze nowej fali thrashu, więc ich album poszedł w próżnię. Po 6 długich latach pojawiła się znakomita EPka. Pięć numerów, ale za to jakich! Kłania się wczesny Coroner. Dźwiękowo i wizualnie. Łysy basista z mikrofonem, kędzierzawy bębniarz i prostowłosy gitarzysta łączą wpływy debiutu Szwajcarów z dwudziestopierwszowiecznym Destruction. Nawet dziś to nieczęste. Ciekawym co dziś porabia Amoricide, ostatni wpis na ich fejsie pochodzi sprzed 3 lat. Więcej na www.amoricide.bandcamp.com

Vlad Nowajczyk [7.5]

DARKNESS DESCENDS „Last of A Dying Breed”

Brzmi jak: misz-masz metal
Nazwa się od tytułu płyty Dark Angel oznacza większe oczekiwania na starcie. Czy Darkness Descends im sprostali? Tak i nie. Tak, bowiem większość ich muzy to bardzo inteligente i piekielnie brutalne połączenie thrashu, oldschoolowego deathu i klasycznego hardcore’a. I jest fantastycznie, i ekipa z New Jersey wydaje się zajebiście utalentowaną gromadką. Niestety, nagle dynamika siada. Zamiast misternie utkanej struktury dźwiękowej pojawia się nuda. Pan wokalista rzyga, reszta się nudzi. Dwuminutowe breakdowny. Deathcorowe gówno do kwadratu. Za chwilę sytuacja wraca do normy, ale gównem wieje jeszcze kilkakrotnie. Co ciekawe, gówniane wstawki są, jakże trafnie, zupełnie z dupy. Muza DD spokojnie mogłaby się bez nich obyć, co więcej – byłaby ciekawsza. Gówno, gówno, gówno! Jak można było spieprzyć tak fajną płytę! Więcej na www.facebook.com/njdarknessdescends

Vlad Nowajczyk [6]

TARANTULA „Spiral Of Fear”

IceWarrior Records
Brzmi jak: nijak
Ukrywający się pod jakże groźnie brzmiącą nazwą Portugalczycy nie strzykają, niestety, jadem. Być może to kwestia podeszłego, jak na pajęczaka, wieku. Działają bowiem od 1985 roku, a i wcześniej pod inną nazwą. Nie znam ich wcześniejszych dokonań, ale na najnowszym albumie z brakuje im kopa. Wykonują poprawny euro-power z nowoczesnym brzmieniem, ale żadna z kompozycji nie porywa. Ani jeden riff nie zachęca do headbangingu. Nie ma tu zachwycających solówek ani ekwilibrystycznych partii wokalnych. Wszystko jest poprawne, zwyczajne i... nijakie. Co ciekawe, limitowana edycja (którą posiadam), prezentuje na okładce półksiężyc zamiast samolotu. Więcej na www.tarantula-music.com

Vlad Nowajczyk [4]

EM RUINAS „...From The Speed Metal Graves”

Mutilation Records
Brzmi jak: żywa skamielina
Speed metalpunk, czyli coś pomiędzy Exciter, Violent Force, „Bonded By Blood” a „nowym” Darkthrone. Taką staroszkolną mieszankę serwuje brazylijskie duo z udziałem sesyjnego perkarza. I całej fury gości, z których najbardziej znany jest Atomic Steif (ex-Sodom, Violent Force m.in.). Nic dziwnego, że ten album bardzo spodobał się Fenrizowi. Jest tu piekielna energia proto-thrashu, brud punka i południowoamerykański klimat. Prosto w ryj, z przytupem. Krążek powstawał długo i w bólach, nie zdzwiłbym się gdyby miał się okazać jedynym pełnym albumem Em Ruinas. Więcej na www.facebook.com/emruinasbrazil

Vlad Nowajczyk [7]

niedziela, 13 kwietnia 2014

WIGHT „Through The Woods Into Deep Water”

Fat & Holy Records
Brzmi jak: ujarany doom
Debiut Wight wszedł mi znakomicie. Zupełnie-nie-po-niemiecku ujarane trio doskonale się wówczas sprawiło. Poszli za ciosem, a raczej za solidnym buchem z bonga. Jest sabbathowo? No pewnie, przecież w tym gatunku trudno o bardziej oczywistą oczywistość. Jest też pentagramo, saintvitusowo i zeppelinowo. Chwilami wokalnie pearljamowo, co można jednakowoż wybaczyć. Patrzę sobie na ten pięknie wydany album i zastanawiam się, czy nie włączyć go ponownie. Jednak nie, pora już późna i zapalić nie ma z kim. A to bardzo dobra muza na imprezy w gronie spawaczy. Niepokojąca jak na złym tripie. Nie palcie zielska niewiadomego pochodzenia! Więcej na www.facebook.com/wightism

Vlad Nowajczyk [7]

SEX SLAVES „Call Of The Wild”

SAOL
Brzmi jak: rock’n’roll
Pochodzą z Nowego Jorku i to słychać. Niesamowicie luzackie granie. Dużo tu wesoło podanego punka (kłania się Rancid) i pudel metalu. Pojawiają się akcenty „z innych bajek”, jak riff pożyczony od Ministry zaopatrzony w wokal a’la Yello. Całość wpisuje się w „modę na pudle” (ahem, Steel Panther). Nie potrafię pisać o takim graniu. Albo bowiem obrzydza mnie od początku, albo wchodzi bez popitki. Sex Slaves to ten drugi przypadek, aczkolwiek świadomość miałkości tej muzy wymusza przeciętną ocenę. Żadnej oryginalności, instrumentalna biegłość na poziomie „newbie”. Na rockoteki jak znalazł. Więcej na www.facebook.com/nyrocknroll

Vlad Nowajczyk [6]

czwartek, 10 kwietnia 2014

MALAKYTE „S2076” i „Fall To Khaos”

Brzmi jak: Exodus spotyka... Bathory!
Znów „młoda australijska formacja” i ponownie thrash. Nie nudzicie się? Bo ja nie! Ta ekipa z Brisbane połączyła bowiem wesoło zacinające łojenie a’la Exodus, Forbbidden  i Testament z klimatem „dwójki” i „trójki” Bathorego. Łapię się na tym, że czekam aż Oompa pomyli liryki i wrzaśnie „womaaan of the dark deeeesires!”. Jest szybko i melodyjnie, ale i przygniatająco. W roli ozdobników pojawiają się też wpływy baaardzo wczesnego Death, chociaż zapewne chodziło o Possessed. Wyśmienity warsztat, doskonała praca gitar. Tylko patenty Wielkich jeszcze zbyt mało przetworzone. Wszystko to (minus „mało przetworzone”) słychać także na drugiej z płytek, singlu dodawanym do każdej sprzedanej koszulki. Nowy kawałek miażdży, a dwa numery live pokazują kunszt początkującej przecież ekipy. Będą z nich ludzie! Więcej na www.facebook.com/malakyteband

Vlad Nowajczyk [7] i [-]

DISCIPLINE X „Wasted In Hollywood”

Inverse Records
Brzmi jak: crossover inny niż wszystkie
Mniam, oj mniam! Ciężko uwolnić się od tej półgodzinnej płyty, wyładowanej po brzegi zajebistą muzą. Jedenaście numerów, jedenaście potężnych strzałów prosto w ryj. Ale od początku. Wszystko jest tu trochę na opak. Kapela z krainy metalu, za podstawę biorąca punka. I to nie tylko ciężkiego (Discharge, Black Flag), ale także, często gęsto, kalifornijskich wesołków typu NOFX. Prawdziwi metalowcy już nie czytają, więc pora na dalszy ciąg wiwisekcji. Nowojorski hardcore: Cro-Mags, Agnostic Front. Bluesik: solówki, ach te solówki! Krótkie ale jakże miodne! Ba, pojawia się nawet surf-rock! Do tego cyniczne, życiowe, imprezowe teksty śpiewane w niedbały, olewatorski sposób i mamy krążek bez słabych punktów. Hmm... znalazłbym jeden i za niego minus jeden punkt. Płyta kończy się wyciszeniem wyśmienitej solówki. Więcej na www.facebook.com/disciplinexcrossover
Vlad Nowajczyk [9]

PS. No dobra, żartowałem, metalu też tu sporo. Thrash metalu. Slayer, Tankard, Testament, Sucidal Tendencies (znów sola, ale to te inne). Jaram się.

WARDER „Escape Plan”

Brzmi jak: nowoczesny power metal
Ponad dekadę temu niemieckie formacje Brainstorm i Symphorce wydawały naprzemiennie ciekawe krążki, wspólnie pomagając zdefiniować podgatunek nazwany nowoczesnym power metalem. Niestety, obie grupy (łączyła je osoba wokalisty) szybko skręciły w melodyjkowość i zaczęły na siłę kreować muzykę już znacznie mniej interesującą. Dziś najlepsze tradycje tej pary wskrzeszają Kanadyjczycy z Warder. Ich debiutancka EPka zawiera muzę, której nie powstydziliby się rzeczeni Germańcy w swych tłustych latach. Trudno już nazwać takie granie „nowoczesnym”, wszak słowem tym określa się dziś srogo śmierdzące kupy.  Ot, melodyjny a zarazem ciężki power metal. Nie amerykański, ale i nie helloweenowy. Solidny warsztat instrumentalny, długie i wysmakowane kompozycje. I tylko wspomniany powyżej Andy B. Franck przydałby się, bowiem wokale w Warder nie są tak udane jak cała reszta. A przecież w melodyjnych gatunkach gardłowy to podstawa. Więcej na www.facebook.com/wardermetal

Vlad Nowajczyk [6.5]

MISTRESS „Heavy Mental”

Brzmi jak: hard’n’heavy z thrashowym pazurem
Dopiero co recenzowałem debiut filadelfijskiego trio, a to już druga płyta, duetu... Właściwie mógłbym tu wkleić moją poprzednią recenzję, lecz trochę się zmieniło. Składniki te same, za to lepiej podane. Kawałki średnio o pół minuty krótsze. Bardzo dobry sesyjny bębniarz Grom, kojarzony ze sceną black/death, ale odnajdujący się i w lżejszym graniu. Nadal genialne wokale i świetna gitara. I powiew nadziei dla Mistress, ale o tym w swoim czasie. Na minus: koszmarna okładka. Więcej na www.facebook.com/mistressrocks

Vlad Nowajczyk [8]

wtorek, 8 kwietnia 2014

ELECTRIC HELLRIDE „Hate.Control.Manipulate”

Mighty Music
Brzmi jak: groove as fuck!
Nie wyglądają. Tzn. wyglądają jak pół dupy zza krzaka. Jeden z czołem od połowy mózgoczaszki, trzech krótko ściętych. Tymczasem pozory mylą. Ten duński kwartet wymiata najlepszy groove metal od lat. Mieszają wpływy OverKill (z lat 1995-2005), Annihilator, Slayer i, a jakże, Machine Head. Do tego mnóstwo smaczków z nieco innej bajki, kojarzących się z takimi gigantami jak Ministry czy Prong (bas w „The Needle Craves”! ). Czynią to z zaskakującą dziś w tym gatunku finezją. Zwróćcie uwagę choćby na partie solowe. Przebojowe kompozycje, opatrzone brutalnym, lecz nie wyrzyganym wokalem, robią kolosalne wrażenie! Jeśli uda im się wybić poza ojczyznę, mają szanse na karierę. W swojej szufladce: rewelacja. Więcej na www.facebook.com/electrichellride

Vlad Nowajczyk [8.5]

DEUS.EXE „Collapse”

Brzmi jak: koszmarny industrial/death
Nie ma dnia, bym nie dziękował Latającemu Potworowi Spaghetti za to, że lata 90-te w muzyce już się skończyły. Takich kapel jak Deus.Exe nie ma wiele. I całe szczęście. Ich pomysł na muzę to mieszanie najbardziej wytartych patentów Fear Factory (śpieeeeewane refreny) z gulgoczącym wokalem (jeden z najpodlejszych growli jakie słyszałem w ostatnich latach). Do tego nudne, na siłę dociążane riffy i plumkania. Kłania się gówno pt. Mnemic. Brakuje wszystkiego, co w industrialu uważam za interesujące. To jest toporne badziewie, pozbawione choć odrobiny polotu. I niech mi nikt nie wmawia, że tak powinno być. Die Krupps, z tej samej Germanii, są dowodem, iż ni chuja. Jestem pewny, że ten album, aczkolwiek pięknie wydany, nigdy już nie zepsuje mi przedpołudnia. Na drzewo! Więcej na www.facebook.com/deusdotexe

Vlad Nowajczyk [2]

SELVAGERIA „Selvageria”

Dark Sun Label
Brzmi jak: wczesny speed/thrash
Muza brazylijskiej Selvagerii nie powala. To kolejne podejście do prymitywnego, wczesnego thrashu rodem z Niemiec. Słychać najwcześniejsze dokonania Sodom i Destruction. Są wiertarki i prostackie bębny, ale o dziwo wszystko równiutkie. Gdy wchodzi wokal, słychać iż stylistyka wynika tu z obranej konwencji, nie z technicznych ograniczeń. Gutavo Eid, człek o aparycji bramkarza z dyskoteki przełomu 70/80s, potrafi bowiem zapiać niczym Chuck Beehler (ex-Exciter), zdarza mu się też zbliżanie do maniery Toma G.Warriora. Jeśli dodać do tego portugalski język, pojawia się kilka powodów, dla których ten album jest w miarę słuchalny. Cudów nie ma, ale do gniota mu dość daleko. Więcej na www.facebook.com/selvageriaband

Vlad Nowajczyk [5]

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

EXXPERIOR „Killing Entertainment”

Brzmi jak: szalony thrashowy rollercoaster
Ha, 666-ta recenzja na VladRockerze! Na kogo wypadło? Na jednoosobowy projekt? Wydaje się to mało thrashowe, a jednak. Tom Liebing dał radę. Drugi album jego Exxperior to ponad 45 minut niezwykle zróżnicowanej, głównie thrashowej muzy. Komiksowy koncept-album o upadku cywilizacji i Toksycznym Mścicielu. Każdy kawałek przynosi zupełnie inny klimat, a to za sprawą sporej liczby gości. Różnorodność wokaliz przyprawia o ból głowy. Dość rzec, iż Mika Eronen (Immaculate) wnosi patenty a’la John Cyriis, zaś Michael Stahl (Primming Pressure) sprawia, iż „jego” kawałek brzmi chwilami jak My Dying Bride. Sporo tu też wpływów deathmetalowych, ale to tylko przyprawa do różnorodnego thrashowania.  Znacie Lich King, Thrash Or Die, H.O.S., Entropy, Toxic Waltz, Dust Bolt? Możecie się spodziewać znajomych głosów, solówek... Pomimo tego misz-maszu, krążek jest zaskakująco spójny i słucha się go znakomicie. Jest tylko jedno „ale”, które znacząco wpłynęło na ocenę końcową. Bębny. Nie ma ich. Jest komputerowe stukanie. Zaprogramowane nieźle, ale słyszalnie sztuczne. Wielka szkoda, bo ta muza zasługuje na żywego perkusistę. Więcej na www.facebook.com/exxperior

Vlad Nowajczyk [6.5]

piątek, 4 kwietnia 2014

STERBHAUS „Angels For Breakfast... And God For Lunch”

Killhead Records
Brzmi jak: melodyjny death/black metal
To już było i się znudziło, ale po kilku latach przerwy taka muza wchodzi dość znośnie. „Taka” czyli melodyjny death/black metal z pewną dozą thrashowych riffów. Przynajmniej ci Szwedzi nie twierdzą, że grają thrash, czego nie da się powiedzieć o innym zespole z tego samego podwórka. Cóż, od pierwszych dźwięków słychać, że kwartet ze Sztokholmu to nie byle knypy. Łoją konkretnie. A że słychać tu Cradle Of Filth (wczesne!), Necrophobic, Hypocrisy, Immortal i Testament, żaden zarzut. Wpływy ładnie wymieszane, a gdyby same Kredki poszły w tym kierunku, nie byłyby dziś pośmiewiskiem. A propos śmiechu, znalazło się tu miejsce na muzyczny żart, za który prawdziwki pewnie wykłuwają Sterbhaus oczy na plakatach. Przecież metal nie może być wesoły. Tymczasem „Angels For Breakfast...” nie jest ani trochę mroczne i do kroćset, jest to atut niniejszego albumu. Więcej na www.facebook.com/sterbhaus

Vlad Nowajczyk [6.5]

środa, 2 kwietnia 2014

THE HOWL „Skins Of Our Backs” i „Loose Ends”

Inverse Records
Brzmi jak: death’n’roll
Brudne, ciężkie i monotonne. Takie jest granie Finów z The Howl. Być może w ich okolicach odstrasza się taką muzą niedźwiedzie polarne, ale tutaj niestety wieje nudą. Niby wszystko OK., power trio łoi jak się patrzy, mięsiste riffy, zdarzają się niezłe sola... Wszystkie kawałki są niemal identyczne, żadna melodia nie zapada w pamięć. Ba, tych płyt nie da się odróżnić. Polotu brak. Wódka. Więcej na www.the-howl.net

Vlad Nowajczyk [3.5+3]

SILENCER „Kosmos” i „Structures”

NTT Productions
Dwie EPki, dwa razy po 20 minut, dwa lata różnicy między nimi (2000 i 2002). Dlaczegóż recenzuję tu takie starocie? Otóż dlatego, że ktoś musi przypomnieć o tym zacnym zespole z Kolorado, który właśnie zakończył działalność. Te minialbumy, choć dzieli je osoba drugiego gitarzysty, łączą się w bardzo udaną całość. Tak brzmiał wczesny Silencer, jeszcze z wiosłowym Keithem Spargo na wokalu. Jego partie są niesamowite. Choć nigdy nie śpiewa pełnym głosem, mrucząc zaledwie przywołuje porównania do takich tuzów jak Warrel Dane, Harry Conklin czy Matt Barlow. Mało? Instrumentalnie zaś mamy tu depresyjny klimat wczesnego Nevermore w połączeniu z Iced Earth z lat 1995-96. Nie zrzynki, lecz inspiracje. Wyśmienite melodie, wysmakowane aranżacje i to, czego zabraknąć nie mogło: czad. Wielka szkoda, że nikt wtedy tej ekipy nie odkrył i nie pociągnął w górę. Dla tych, którzy nie mogą pamiętać: to były bardzo złe czasy dla klasycznego metalu. Nikogo nie obchodził taki Silencer... A teraz włazić na ich stronę i ściągać, i słuchać! www.silencer.cc

Vlad Nowajczyk [8+8]